Po mniej więcej tygodniu postanowiłam puścić w niepamięć incydent z kamerą, którą Szayel wspaniałomyślnie zainstalował w łazience, by odkryć gdzie i czy w ogóle mam wytatuowany numer Espady. Chłopaki zryli mu banię stwierdzając, że skoro nigdy nie widzieli mojej skromnej dwójeczki, to po prostu jej nie ma, a co za tym idzie – jestem tylko jakimś pomniejszym Fraglesem, a może szpiegiem Aizena, któremu donoszę o wszystkich niecnych i wysoce zjebanych poczynaniach Espadowiczów, a o których nasz Herbaciany Król nie ma pojęcia. Na ogół starałam się nie kablować Aizenowi o rzeczonych poczynaniach (chyba, że negatywnie wpływały one bezpośrednio na mnie lub kwestie, które mnie dotyczyły)... tak w ogóle, to raczej unikałam spotkań z nim (poza posiłkami, które zawsze były wspólne), a już w szczególności spotkań sam na sam z nim. Łojezusmaria, jeszcze by tego brakowało. Nie mniej jednak, czasem nie było innej opcji, jak odwiedzić salę tronową, w której zasiadał dumnie na tym swoim nowoczesnym i niewygodnym tronie z Ikei. Sprawdzałam. Nie ogarniam, jak można sobie tam nawet poduszki nie położyć. Ale nie zbaczajmy (hehe) z tematu. Czasami musiałam udać się do naszego samozwańczego władcy, by błagać o jakiś dzień wolny, trochę hajsu lub zmianę obecnej sytuacji. Taką sytuacją był na przykład fakt nie posiadania przeze mnie Fracción. Wiem, co sobie myślicie: hurr durr, myśli, że taki z niej złodupiec i nie potrzebuje Fracción. Albo: no jak to tak nie mieć Fracción? No cóż. Faktem jest, że lubię samotność i ogólnie jestem niezręczna w kontaktach z innymi ludźmi, a inni ludzie nie lubią, kiedy pokazuję im swoje prawdziwe ja, bo wychodzi szydło z wora. Ale z drugiej strony, przydałaby mi się grupka przydupasów albo chociaż jeden, żeby zwalać na niego czarną robotę w postaci pisania raportów, arkuszy samooceny albo żeby mi przynosił trunki różnego rodzaju i biegał do sklepu po podpaski albo inne artykuły, po które byłam zbyt leniwa iść. No i żeby w ogóle nie czuć się jak służąca i podnieść sobie samoocenę. Aizena próbowałam ubłagać już od dawna, ale jakimś dziwnym trafem zawsze zapominał. A tak naprawdę, miał to po prostu tak głęboko w dupie, że szkoda gadać. Nadal jednak miałam nadzieję i tego dnia również postanowiłam odwiedzić naszego właściciela.
- Dzień dobry, Aizen-sama – powiedziałam pokornie, kiedy tylko znalazłam się przed szanownym obliczem władcy. W takich chwilach sobą gardzę. Ale cóż począć?
- Witaj, moje dziecko. – odparł dobrodusznie szatyn, uśmiechając się zachęcająco. Ale chuj wie, co mu się w główce roiło. Z pewnością coś głupiego.
- Bo ja z taką sprawą przyszłam. Bo jak kiedyś już pytałam, czy może znaleźliby się dla mnie jacyś Fracción, to chciałabym się jeszcze raz o to zapytać.
- A więc pytaj i zmykaj, dziecko. Pytaj i zmykaj.
- No to już zapytałam.
- Ostatnio wpłynęło trochę wniosków o przyjęcie na stanowisko Espady, ale nie przejrzałem ich jeszcze dokładnie (przyp. aut.: w ogóle do nich nie zajrzał, ale za to podtarł się nimi w klopie, gdy zabrakło papieru lub wrzucił je do kominka, żeby spłonęły).
- To może byłaby szansa, żeby jakiś z nich się nadawał dla mnie?
- Wątpię.
Tak więc ten. Rozmowa była zakończona. Jawna kpina w żywe oczy! Chamstwo w państwie! Powinnam zadzwonić do Uwagi! Już Tefałen by się tym cwaniakiem zajął! Jednak, wracając do pokoju po prostu ostro kombinowałam, co z tym fantem zrobić. I nagle pewien pomysł rozjaśnił mi drogę niczym pędzące pendolino, po czym jebnął mnie prosto w pysk z porównywalną siłą. Zorganizowanie rekrutacji na własną rękę z pewnością było genialnym w swej prostocie pomysłem. A przynajmniej wydawał się takim przez sekundę.
- A teraz szybko, zanim dotrze do mnie, że to bez sensu! – Pognałam do pokoju Szayela, jeszcze wierząc w błyskotliwość mego umysłu. I choć powoli podkradała się do mnie świadomość tego, że Aizen przecież nigdy nie pozwoliłby mi na taką samowolkę, wydrukowałam ogłoszenie, ignorując pytające spojrzenia Ósmego, które ciągle słał w moją stronę.
CZYTASZ
Espada Parody || Tom I
FanfictionPerypetie Pesadilli Creciente i Teamu of Espada. Las Noches od strony, jakiej nie znacie...jakiej nie chcieliście znać... Odrzućcie logikę i wszelkie ograniczenia. usiądźcie wygodnie z kielichem ulubionego trunku i pozwólcie porwać się wirowi wydar...