Zgodnie z moim misternym planem, po kolacji wymknęliśmy się do hangaru, w którym trzymano jednostki latające. Był wielki, a wewnątrz jeszcze większy.
- Ej, weźmy F16! – podekscytował się Nnoit
- Gdzie ty tu widzisz F16? – zdziwiłam się
Dryblas wskazał na charakterystyczny odrzutowiec o opływowym kształcie i zimnym, metalicznym kolorze.
- To nie jest F16. – powiedział spokojnie Ulqu, podchodząc w kierunku samolotu
- Co ty pieprzysz? Kto jak kto, ale JA wiem jak wygląda F16. – obruszył się Nnoit
Ulq dotknął samolotu i pchnął. Odrzutowiec upadł z łatwością, wzniecając tuman kurzu. Dopiero teraz zobaczyliśmy, że sprawia on dziwne wrażenie bycia w 2D. Po chwili okazało się, że w rzeczy samej, F16 to było nic innego, jak makieta z tektury w skali 1:1. Jakby tego było mało, był to tylko obraz wydrukowany i przycięty na tekturze (zupełnie jak te podobizny aktorów albo reklamy filmów w kinach), nawet nie pofatygowali się, żeby zrobić z tego model 3D.
- Co tu się odwala...? – zapytałam – To na co idzie ten cały hajs, Aizen przecież chociaż częściowo finansuje naszą armię?
- A na co idzie hajs, który wpływa do nas z podatków? – zapytał retorycznie Szayel – Na chlanie, wycieczki i dziwki. Tutaj pewnie jest tak samo.
Mógł mieć rację. Boże, a jednak cała elita z Hueco Mundo to jedna wielka kupa gówna. Nie to, że nagle się stałam jakaś praworządna, sprawiedliwa czy nieskorumpowana... Po prostu wylewam swoje żale, bo nie mam swojej osobistej kasy, którą mogłabym trwonić na książki i inne uciechy.
W tym jednak momencie musieliśmy się skupić na szukaniu helikoptera, o czym nie omieszkał przypomnieć nam Ulqu. Znaleźliśmy trzy. Jeden był w całkiem dobrym stanie, drugiego była połowa, a trzeciego wcale nie było.
- Myślicie, że da radę? – zapytał sceptycznie Ulqu, patrząc z dezaprobatą na śmigłowiec. Był pokryty pajęczynami (w sensie helikopter, a nie Ulqu), plamami rdzy, a ster się zacinał.
- Lecimy. – Nnoit machnął ręką – Nie takie rzeczy się odwalało po pijaku.
- Ktoś umie to prowadzić? – zapytałam, ładując się do środka. Miejsca było mało i cisnęliśmy się jak wesołe serdelki, ale w myśl ponadczasowej prawdy, że w walce o wolność też znajduje się cierpienie, nie mieliśmy innego wyjścia, jak tylko spiąć poślady i przetrwać. I co ciekawe, Ulqu zaofiarował się deklarując chęć zostania pilotem. Nikt go nie powstrzymywał. Bo skoro nadarzył się frajer, który chciał pilotować śmigłowiec, to spoko. Innego byśmy nie znaleźli.
Już myśleliśmy, że nie odpali. Ale coś jebnęło w silniku i śmigło zaskoczyło. Ruszyło z wyraźnym trudem i wydało z siebie jęk zawodu i frustracji. Coś jak ja, kiedy się budzę rano. Maszyna niepewnie uniosła się do góry. Ster zacinał się jak dyslektyk piszący dyktando, a silnik rzęził jak staruszka z astmą. Już czułam zimne dupsko śmierci siedzącej nam na ramieniu. No, ale bez ryzyka nie ma zabawy.
- Ulquiorra, a ty na pewno wiesz, jak się lata? – zapytał Grimm
- Już tak. – odparł Czwarty skręcając w stronę otwartych drzwi do hangaru
- Czy jeszcze kogoś zastanawia, po chuj schowali helikopter tutaj? – zapytałam zaciskając półdupki ze strachu
- Pewnie z powodu tego, że, no cóż... nie jest najsprawniejszy... - Szayel wzruszył ramionami. Sprawiał wrażenie perfekcyjnie spokojnego i opanowanego. Jakby nie pierwszy raz przeżywał taką sytuację.
CZYTASZ
Espada Parody || Tom I
FanfictionPerypetie Pesadilli Creciente i Teamu of Espada. Las Noches od strony, jakiej nie znacie...jakiej nie chcieliście znać... Odrzućcie logikę i wszelkie ograniczenia. usiądźcie wygodnie z kielichem ulubionego trunku i pozwólcie porwać się wirowi wydar...