Livia
Przyglądałam się przyjaciółce, która jak zawsze tryskała energią. Z entuzjazmem opowiadała o zakupach poczynionych zeszłej nocy pod wpływem impulsu. Na szczęście nie byłyśmy same przy stoliku, więc moje milczenie nie zwróciło jej uwagi. Mój wzrok cały czas uciekał w kierunku jej oczu. Usiłowałam ujrzeć źrenice, które jako pierwsze miałyby mi zasugerować obecność w jej organizmie narkotyków. Zachowanie Sutton niczym się nie wyróżniało. Była taka jak zawsze, lecz teraz zastanawiałam się, czy osobowość, do której przywykłam, nie została wykreowana przez używki. Może dramatyzowałam, lecz odkąd dowiedziałam się, że przyjaciółka brała, inaczej na nią patrzyłam.
- Mam pomysł na nasze tegoroczne przebrania na imprezę halloweenową – oświadczyła wszystkim. – Greccy bogowie. Każdy wybierze jednego boga i ubierzemy się w greckie ciuchy stylizowane na starożytność. Co wy na to?
- Jestem za. Będę Hadesem, bogiem piekieł. – Colinowi bardzo spodobał się pomysł.
- Bardziej pasuje do ciebie Dionizos, ten od wina i biesiad – rzucił Jasper.
- Livia?
Głos Sutton sprawił, że się wzdrygnęłam.
- Mi też pasuje – odparłam bez przemyślenia.
Rozejrzałam się po stołówce i jak zawsze natknęłam się na kilka par oczu gapiących się na nas. Nie zauważyłam ich więcej niż zwykle, a to oznaczało, że wypadek Nicolsa pozostał tajemnicą. Słyszałam, jak Arthur rozmawiał z kimś przez telefon, mówiąc, że ambasadorowi zależy, aby nie nagłaśniać sprawy. Nikt nie powinien się dziwić, w końcu oficjalnie jego syn naćpał się mefedronem i wjechał samochodem w zamkniętą bramę.
- Livia, idziesz ze mną po szkole na tajski masaż? – zapytała Sutton.
Zastanawiałam się, czy powinnam poruszyć z nią temat prochów – ale co niby miałam jej powiedzieć?
- Nie mogę. Zapisałam się do szkolnego wolontariatu i mam dziś po lekcjach pierwsze spotkanie.
- Wolontariatu? – Skrzywiła się.
Nadal nie miałam pojęcia, na jakie dodatkowe zajęcia powinnam się zapisać, w celu zdobycia dodatkowych punktów, więc aby nie marnować czasu, zgłosiłam się do wolontariatu. Frustrowała mnie świadomość, że nie wiedziałam, co powinnam ze sobą zrobić. Cały zeszły wieczór spędziłam, przeglądając stronę internetową szkoły, w celu znalezienia dla siebie właściwych aktywności, nic nie przykuło mojej uwagi.
- Rina, gratuluję. – Celowo zmieniłam temat. – Oficjalnie nikt poza tobą nie zgłosił się na funkcję przewodniczącego samorządu, więc jest twoja.
Dziewczyna aż zatrzęsła się z ekscytacji.
- Teraz powinnam...
Nie usłyszałam, co miała do powiedzenia, ponieważ odeszłam od stołu. Odstawiłam tackę z niedojedzonym lunchem i poszłam do sali, gdzie miałam kolejną lekcję.
To nie był dobry dzień. Od rana czułam się zmęczona. Snułam się po szkole niczym duch, skupiając się na swoich myślach. Nauczycielka od matematyki musiała, aż podejść do mojej ławki, abym usłyszała jej pytanie. Zamiast skupić się na tym, co mówiła, ślepo gapiłam się w okno, wracając wspomnieniami do ostatniego weekendu.
Okazało się, że spotkanie wolontariatu zostało zaplanowane godzinę później, niż zakładałam, więc odrobiłam lekcję w bibliotece. Każde zadanie zajęło mi dwa razy więcej czasu, niż powinno.
Na spotkaniu obecne było tylko moje ciało. Dusza tkwiła gdzieś daleko. Przez co nieświadomie zgodziłam się zająć uzupełnieniem wniosku o dofinansowanie z rady rodziców, które należało złożyć do południa kolejnego dnia. Dowiedziałam się o tym pod koniec spotkania, kiedy jakaś dziewczyna – nie miałam pojęcia, jak się nazywa – wręczyła mi formularze do uzupełnienia. Mogłam się nie zgodzić i nie spotkałoby się to z żadnymi konsekwencjami, lecz liczyłam, że w ten sposób, choć na chwilę zapomnę o tym, co mnie męczyło.
CZYTASZ
Niebo nie jest limitem
ChickLitSt. James's Elite Academy to liceum dla bogatych, zepsutych dzieciaków, które nie znają słowa NIE. W tym liceum nie rządzi dyrektor czy nauczyciele. Władza należy do uczniów i ich rodziców. Do szkolnej elity należy nieposkromiony Daniel Rowson, syn...