Rozdział 20.

148 22 1
                                    

Sutton

Wpatrując się w swoje lustrzane odbicie, przesunęłam ciemnofioletową szminką po ustach. Uśmiechnęłam się, widząc, że kolor idealnie wpasował się w cały makijaż oraz strój, który wybrałam na ten wieczór. Przesunęłam palcami po szyi, którą zdobił czarny choker z drobną zawieszką w kształcie pierwszej litery mojego imienia. Wyglądałam gorąco. Skórzane spodnie idealnie opinały mój wyćwiczony tyłek, a gorset ściskał piersi, sprawiając, że wyglądały na większe niż mała miseczka B.

Sięgnęłam po szklankę z whisky. Upiłam spory łyk alkoholu, uważając, aby nie rozmazać szminki.

Obróciłam się wokół własnej osi, wpatrując w duże lustro. Podobało mi się to, co widziałam. Kiedyś nienawidziłam swojego naturalnego koloru włosów, teraz go uwielbiałam. Faceci lubili rude. Nie ginęłyśmy w tłumie. Nie byłyśmy nijakie.

Opróżniłam szklankę do końca, po czym napełniłam ją ponownie alkoholem z piwniczki ojca.

Wysłałam wiadomość do Livi, informując, że niedługo będę zbierać się do klubu.

Ekscytowałam się tym wieczorem. Musiałam zaimponować nowym znajomym. Siedzieli w świecie filmu, a ja musiałam się tam dostać. Nie zamierzałam być kolejną aktoreczką, która najpierw spędzi kilka lat w szkole filmowej, potem zaliczy role epizodyczne w podrzędnych serialach i dopiero po trzydziestce otrzyma propozycję wartą uwagi.

Wzięłam telefon i torebkę, a następnie wyszłam z domu. Ojciec był zbyt zajęty swoją lafiryndą, aby zainteresować się, że późno wychodziłam z domu w ciągu tygodnia. Nie widział świata poza pracą i kolejnymi kochankami. Byłam przekonana, że większym uczucie darzył kancelarię, niż swoje jedyne dziecko. Nie przeszkadzało mi to, bo dzięki temu mogłam robić, co chciałam.

Taksówka już na mnie czekała. Jednocześnie dostałam wiadomość od Charliego, że weszli już do klubu i czekają w loży na piętrze. Kumplowanie się z Gellarem zdecydowanie się opłacało. Klub jego brata, a jednocześnie jeden z najmodniejszych lokali w Londynie, stał przed nami otworem. Jego właściciel rzadko bywał w mieście, więc loża VIP każdego dnia była do naszej dyspozycji.

W dwadzieścia minut dotarłam do The Bound. Mimo środy kolejka przed klubem była niemała, ale ja ją ominęłam. Jak tylko manager mnie dostrzegł, wysłał hostessę, aby zaprowadziła mnie na górę. Znałam drogę, ale lubiłam się czuć wyróżniona. Przy okazji złożyłam jej duże zamówienie, informując, że moi goście mieli za nic nie płacić.

- Cześć. – Weszłam do loży, witając się energicznie. Musiałam zaznaczyć swoją obecność.

- Cześć, piękna. – Charlie podszedł do mnie i pocałował w policzek.

Poznaliśmy się na imprezie u jakiejś dziewczyny z kursu aktorskiego. Jej imię było niewarte zapamiętania, ale fakt, że jej ojciec był znanym producentem już tak. Właśnie tam poznałam Charliego, którego stary był wspólnikiem ojca dziewczyny. Sam mógł już pochwalić się wyprodukowaniem kilku filmów. Przez niego poznałam Harry'ego, reżysera reklam. Pozostałej piątki nie znałam, ale szybko mnie przedstawiono. Rozlałam wszystkim szoty wódki i zaczęliśmy imprezę.

Pół godziny po moim przyjściu zjawiła się Livia. Jak zawsze, gdzie się pojawiła, zaskarbiała sobie całą uwagę. Nawet specjalnie się nie wystroiła. Miała na sobie dzienny makijaż, a czarne włosy związała w wysoki kucyk. Granatowa sukienka na cienkich ramiączkach nie była niczym specjalnym, ale i tak wyglądała w niej świetnie. Nawet jeżeli ubrałaby się w worek ziemniaków, każdy facet stwierdziłby, że wygląda idealnie. Gdziekolwiek by się nie pojawiła, wszystkie spojrzenia skupiały się na niej. Nie rozumiałam tego. Była ładna i zgrabna, ale moim zdaniem roztaczanie wokół siebie aury niedostępnej, stanowiło przesadę. Jakby właśnie w ten sposób chciała świadomie podnieść swoją wartość.

Niebo nie jest limitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz