Rozdział 1.

732 40 6
                                    

Livia

St. James's Elite Academy należało do ścisłej czołówki szkół średnich w Zjednoczonym Królestwie. To tu edukację odbierali dzieci polityków, przedsiębiorców z topki Forbesa, naukowców, z których kraj był dumny czy celebrytów – w dużym skrócie dzieci, których rodzice mieli na swoich kontach co najmniej siedem zer. Czasami nawet nie wystarczył pokaźny czek, aby zasilić szeregi liceum. Ważniejsze były znajomości, dlatego to nie dyrektor Gerard Perry zarządzał naszą placówką. Był figurantem, którego rola ograniczała się do podpisywania dokumentów i organizowania pracy nauczycieli. Realna władza leżała po stronie rady rodziców. Była niczym rząd, tyle że nie musieli odpowiadać przed plebsem. To oni wybrali królewski granat na kolor naszych mundurków. Wyremontowali szkołę, która przypominała teraz mieszankę Hogwartu i średniowiecznego kościoła czy pozbyli się nauczycieli niespełniających ich standardów.

Perry nie miał żadnego poważania, dlatego wszyscy zgromadzeni w głównej auli, jedynie udawali, że słuchali pompatycznej przemowy dyrektora inaugurującej nowy rok szkolny.

Spojrzałam na zegarek Cartiera na moim nadgarstku. Zgodnie z agendą, bełkot miał trwać jeszcze jedenaście minut.

Moją uwagę zwrócił cichy chichot Riny Burgess, która z zaróżowionymi policzkami pozwoliła Jasperowi wsunąć rękę pod swoją spódniczkę. Skoro ja ją usłyszałam, to zapewne również kilka innych osób wokół, lecz dla niej nie było w tym nic wstydliwego. Rina lubiła, gdy jej chłopak zaznaczał publicznie swoje terytorium. Chciała, aby wszyscy wiedzieli, że należała do niego. W końcu dzięki Newmanowi zaliczyła niezły skok w drabinie społecznej szkoły – dotarła na sam szczyt. Jako córka pary lekarzy nie mogła liczyć na dużą popularność, a tej najwyraźniej pragnęła. Tymczasem przypadkowe spotkanie rok temu w klubie jachtowym w Nicei i szara myszka awansowała, a to oznaczało, że musiałyśmy spędzać ze sobą sporo czasu. W zasadzie Rina była mi obojętna. Zdążyłam się przyzwyczaić do jej ochów i achów nad byle czym i przesadnej miłości do zwierząt, o czym mogła gadać nieustannie. Była zdecydowanie lepsza niż kolejne idiotki, które ciągał za sobą Rowson.

O wilku mowa.

Najpierw rozległy się dźwięki mocnych kroków odbijających się echem po auli. Tylko on jeden miał czelność spóźnić się czterdzieści minut na apel inauguracyjny. Nie musiałam oglądać się, przez ramię, bo wiedziałam, że to on zbliżał się do naszego rzędu.

Rozległy się szepty. Jakaś mało dyskretna kretynka za mną zaczęła rozprawiać nad jego przystojną twarzą. Druga zapytała, czy to prawda, że przeleciał Dua Lipę, a jeszcze inna podzieliła się, że słyszała o jego krótkim romansie z Kendall Jenner – kto wymyślał te brednie?

Kątem oka dostrzegłam, że Rowson zatrzymał się przy mnie. Jako że zajmowałam krzesło rozpoczynające rząd, powinnam wstać i go przepuścić. Zamiast tego twardo patrzyłam przed siebie, udając, że słucham dyrektora.

Należałam do bardzo wąskiego grona antyfanów Daniela Rowsona. W szkole uważany był za Boga. Dziewczynom miękły nogi i wilgotniały majtki, od samego patrzenia na niego. Otrzymywał, co tylko chciał, przez wzgląd na swoje nazwisko – tak działała ta szkoła. Ja również byłam faworyzowana, bo nazywałam się Bauer. Podobnie Newman, syn prezeski technologicznego imperium i głównego doradcy rządu do spraw cyberbezpieczeństwa. Dotacje naszych rodzin zasilały ponad pięćdziesiąt procent rocznego budżetu szkoły, więc dyrekcja i nauczyciele dbali, aby podobała się nam nauka w St. James's Elite Academy.

- Czyżbym stał się niewidzialny? – Rowson pochylił się, przysuwając usta zdecydowanie za blisko mojego ucha.

- Spóźniłeś się czterdzieści minut – odparłam, nadal wpatrując się przed siebie. – Ktoś inny na twoim miejscu nie zostałby wpuszczony do auli.

Niebo nie jest limitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz