Rozdział 18.

270 29 1
                                    

Livia

Serce mi przyspieszyło, a oddech stał się płytki. Nie powinnam patrzeć mu w oczy, a jednak to zrobiłam. Popełniłam ten błąd, bo ujrzałam w nich pragnienie. Wpatrywał się we mnie z determinacją, co oznaczało, że był gotowy zrobić wszystko, aby urzeczywistnić swoje myśli.

Palce Daniela zacisnęły się mocniej na moim łokciu. Czułam je nawet przez materiał kurtki.

- Co... – urwałam, gdy nachylił się do mnie i drugą ręką chwycił mnie pod udo, przyciągając do siebie.

Nie współpracowałam, ale on nie potrzebował mojej zgody. Płynnym ruchem posadził mnie okrakiem na sobie. Położył ręce na mojej talii, co miało mi utrudnić ewentualną ucieczkę.

- Nie. – Pokręciłam przecząco głową.

- Co nie?

- Nie jestem twoją nagrodą.

Pochylił się bliżej, a jego usta znalazły się tuż przy moim uchu.

- Jesteś i wiem, że też tego chcesz.

Ciepło jego oddechu na mojej skórze wywołało falę dreszczy. Odwróciłam głowę w bok, próbując zebrać myśli, ale jego obecność była zbyt przytłaczająca. Miałam wrażenie, że swoim wzrokiem, dotykiem i zapachem osaczył mnie całą.

Właśnie w tym momencie przypomniałam sobie, że kiedyś coś do niego czułam, albo przynajmniej tak mi się wydawało. Byłam wtedy dzieckiem, które jeszcze nie rozumiało swoich emocji, więc nie wiedziałam, czy tamte uczucie było prawdziwe. Jednak wiedziałam jedno, wtedy był on dla mnie kimś bliskim.

- O co ci chodzi, Daniel? – Wróciłam do niego spojrzeniem. – Nasz zakład jeszcze nie dobiegł końca, więc...

- Nie chodzi o nasz zakład. – Przerwał mi.

- A o co? Znamy się przez całe życie. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, a później... – urwałam gwałtownie, zdając sobie sprawę, że nie chciałam powiedzieć mu więcej.

- Później co?

- Nic. Zmieniliśmy się.

Rzucił mi badawcze spojrzenie, jakby nie wierzył w moje słowa.

- Nie jesteśmy już dziećmi – powiedział.

- Tak, nie jesteśmy.

Daniel chyba źle mnie zrozumiał, bo od tyłu wplótł palce w moje włosy, popychając głowę w kierunku swojej. Nasze usta zderzyły się, co zapoczątkowało pocałunek. Niemal zachłysnęłam się powietrzem, gdy chwycił zębami moją dolną wargę. Usiłowałam się odsunąć, lecz mocno trzymał mnie przy sobie. Mruknął groźnie, czym dał mi do zrozumienia, że nie pozwoli mi odejść.

Moje zakończenia nerwowe zapłonęły, co nie powinno się wydarzyć. Ten pocałunek był zły.

Ręka Daniela przeniosła się na mój policzek i bardzo powoli zaczęła go głaskać. Spowodowało to, że przyjemne ciepło rozlało się po moim wnętrzu. Powinnam czuć dyskomfort, zniesmaczenie, a zamiast tego jedynie delikatna dawka lęku mieszała się z narastającą ekscytacją. I to właśnie ona sprawiła, że oddałam pocałunek. Nieśmiało poruszyłam wargami. Położyłam dłonie na jego ramionach i poddałam się chwili. Daniel natychmiast przyjął moją współpracę, bo wsunął język do moich ust. Pożerał mnie. Smakował. Pieścił mój język. Chciał wyciągnąć jak najwięcej. Jego lewa ręka wsunęła się pod moją kurtkę i sweter, zatrzymując się na talii. Zimne palce dotknęły rozgrzanej skóry, przez co uniosłam się delikatnie w górę i opadłam. Poczułam napięcie wzbierające się między nogami. Przybierało na sile z każdą kolejną sekundą. Podobało mi się to, co czułam. Już dawno nic nie poruszyło mnie w ten sposób, więc również stałam się zachłanna.

Niebo nie jest limitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz