Rozdział 22.

210 25 1
                                    

Jasper

- Gdzie byłeś? – Rina usiadła obok mnie, częstując tonem przepełnionym pretensjami. – Czekałam na ciebie. Nie odbierałeś telefonu.

Miałem nadzieję, że to przez niewyspanie, ale pierwszy raz jej piskliwy głos, a nawet słodki zapach perfum wydały mi się irytujące. Była jak moja wiecznie niezadowolona matka. Ojciec mógł przynajmniej uciekać od niej, wymigując się pracą i wyjazdami służbowymi. Ja Rinę widywałem codziennie w szkole.

- Przepraszam, miałem coś do załatwienia – oświadczyłem, odwracając wzrok w drugą stronę, gdzie siedział Lenox.

Spałem trzy godziny, przez co próg mojej cierpliwości był tego dnia bardzo niski.

- Gdzie byłeś? – Dziewczyna przysunęła się jeszcze bliżej, racząc mnie swoimi przesłodzonymi perfumami. Nie pojęła mojej aluzji, gdy bez okazji kupiłem jej drogie perfumy o zdecydowanie lżejszym, kwiatowym aromacie.

Nie dzieliłem się z Riną wszystkimi tajemnicami. Nie była jak Livia czy Sutton, które wiedziały, co należało zatrzymać dla siebie. Dlatego nie mogłem powiedzieć jej prawdy o zeszłej nocy. W końcu facet zmarł i w grę wchodziły prochy. Nie chciałem powtórki po tym, co wydarzyło się w Brighton. Dziewczyna zrobiła mi awanturę, że przez Daniela, rodzice musieli odebrać ją z komisariatu. Natomiast, gdy dowiedziała się, że Sutton brała kokainę, chyba ze sto razy pytała mnie, czy też ćpam. Miałem tego dość, więc musiałem odpowiedzieć jej kłamstwem.

- Rowson wyciągną mnie na imprezę na spontanie. Trochę nas poniosło.

- Dlatego nie ma go w szkole? – dopytała.

- Pewnie tak.

- Sutton i Livia były z wami? Ich też nie ma w szkole – zauważył Colin.

Miałem ochotę obciąć mu ten język. Zawsze potrafił włożyć kij w mrowisko i to nieświadomie.

- Spotkaliśmy się na mieście. – Znów skłamałem.

- Livia wróciła bezpiecznie do domu? Nie odpisuje na moje wiadomości. – Włączył się Lenox.

Chciałem tylko spokojnie zjeść lunch. Jednak nie miałem ku temu możliwości. Każdy zalewał mnie pytaniami, jakby świat kręcił się tylko wokół mnie, Daniela i Livii. Dlaczego to zawsze my stanowiliśmy epicentrum wszystkiego? Czasami byłem zmęczony, że oczy wszystkich cały czas były zwrócone na naszą trójkę.

- Sutton śpi, a Livia pojechała gdzieś z Danielem – odpowiedziałem na podstawie informacji przekazanych mi pięć minut wcześniej przez przyjaciela.

- Gdzie? – Lenox drążył.

Popatrzyłem na chłopaka, który nawet nie próbował ukryć swojego przesadnego zainteresowania życiem Livii. Dotychczas robił to dość dyskretnie, ale i tak każdy wiedział, że to, co do niej czuł, wykraczało poza przyjaźń. Wszyscy o tym wiedzieli, z wyjątkiem samej zainteresowanej. Green mógł mieć każdą laskę w szkole, a marnował czas na Livię. Wydawał się konkretnym kolesiem, więc nie rozumiałem, dlaczego nie wyznał jej swoich uczuć. Przez kilka lat podśmiewaliśmy się z niego, nazywając jej wiernym psem, aż w końcu się nam znudziło.

- Nie wiem. Napisz do nich. – Wzruszyłem ramionami, bo w przeciwieństwie do Lenoxa, mnie nie interesowało, co ze sobą robili.

- Napisałem, ale ona nie odpisuje.

Chyba nie zdawał sobie sprawy, że brzmiał jak desperat.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi nic o imprezie? – Rina nie zakończyła swojego bombardowania.

Niebo nie jest limitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz