Daniela spotkałam dopiero podczas poniedziałkowego lunchu. Mieszkaliśmy w jednym domu, ale on potrafił poruszać się po nim niczym duch. Gdy nie chciał zostać zauważony, znikał, o czym nieraz przekonali się jego rodzice.
- Musimy pomyśleć o kostiumach na Halloween. Greccy bogowie. Mamy sporą swobodę, byle materiały były w bieli, kremie, beżu lub ewentualnie błękicie. Wybraliście już, za kogo dokładnie się przebieracie? – W temacie Halloween Sutton mogła rozprawiać bez przerwy. – Ja będę Afrodytą.
- Demeter – powiedziała Rina.
- Daniel, bierzesz na siebie Zeusa? – dopytała rudowłosa.
- Tak.
Nasze spojrzenia się spotkały, a ja przypomniałam sobie sobotnią noc. Natychmiast odwróciłam się do Sutton. Obawiałam się, że odczyta moje myśli. Nie mogłam pozwolić, aby dowiedział się, że zrobiłam sobie dobrze, myśląc o nim. Miałam maniakalne wrażenie, że było to wypisane na mojej twarzy.
- A ty, Livia? – Przyjaciółka przesunęła palcem po moim nosie.
- Nie wiem. Może... – Przeszukiwałam w głowie greckie boginie.
- Ja będę Dionizosem, bogiem wina i imprez. – Colin był dumny ze swojego pomysłu.
- Apollo – powiedział Lenox.
Jakbyśmy cofnęli się w czasie o dziesięć lat i wybierali, którym członkiem One Direction chcemy być podczas pokazu talentów na obozie letnim.
- Czy Demeter miała jakiegoś faceta? – zapytał Jasper.
- Zeus miał z Demeter córkę Persefone, ale on to posuwał wszystkich, siostry i córki. Innego nie kojarzę. – Sutton machnęła ręką.
- To będę Posejdonem.
- Artemida – powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy.
- Świetnie. Czyli to mamy ustalone. Teraz kwestia kostiumów.
- Moja mama... – Urwałam, zdając sobie sprawę, co chciałam powiedzieć.
Moja mama z wykształcenia była kostiumografką. Gdy mnie urodziła, zrezygnowała z pracy w teatrze, a później brała jedynie ciekawsze zlecenia. Zwód żona zdecydowanie bardziej jej pasował.
Poczułam w gardle gulę, a wraz z nią przyszedł ból na wysokości mostka. Coś zdecydowanie było nie tak. Moje serce stopniowo przyśpieszało. Słyszałam dźwięki, lecz wszystkie zlewały się w niezrozumiałą całość. Jednak głos powtarzający mi w głowie słowo „mama" był bardzo wyraźny. Miałam wrażenie, że moje ciało rozłączyło się z duszą.
Na chwiejnych nogach odeszłam od stołu. Szłam na wyczucie. Starałam się pozostać przytomna, choć wydawało się to coraz trudniejsze. Dotarłam do łazienki. Zamknęłam się w jednej z kabin i opadłam na podłogę. Nie potrafiłam skupić się na niczym innym niż walące w piersi serce i bezustannym słowie „mama". Może nawet wyszło z moich ust...
Przez ostatnie tygodnie nie myślałam o Giselle. Odpychałam świadomość, że już nigdy jej nie zobaczę. Cały czas wydawało mi się, że pewnego dnia przyjdzie do Rowsonów i oznajmi, że czas wracać do domu.
Złapałam się za gardło. Coraz trudniej przychodziło mi płynne oddychanie. Miałam wilgotne policzki. Traciłam ostrość widzenia, a moje ciało wydawało się bardzo ciężkie.
Co się ze mną dzieje?
Zapadła ciemność.
Ocknęłam się, patrząc w sufit. Miałam nad sobą bardzo jasną lampę w zdecydowanie niemodnym designie. Poza tym w pomieszczeniu pachniało lekami.
CZYTASZ
Niebo nie jest limitem
أدب نسائيSt. James's Elite Academy to liceum dla bogatych, zepsutych dzieciaków, które nie znają słowa NIE. W tym liceum nie rządzi dyrektor czy nauczyciele. Władza należy do uczniów i ich rodziców. Do szkolnej elity należy nieposkromiony Daniel Rowson, syn...