Rozdział 3.

213 29 4
                                    

Odsunęłam się od chłopaka, którego imienia nawet nie próbowałam zapamiętać. Kojarzyłam jego twarz z meczów szkolnej drużyny piłkarskiej. Gdy znów chciał złapać mnie za rękę i kontynuować taniec, pokręciłam przecząco głową, a następnie ruszyłam w kierunku schodów na antresolę.

Minęłam Jaspera i Rinę, którzy nie odkleili się od siebie, odkąd weszli do klubu. Znałam Newmana od szkoły podstawowej i nigdy nie widziałam, aby patrzył na jakąkolwiek dziewczynę w ten sposób. Jakby nie widział poza nią świata. Rina wydawała się odwzajemniać te uczucia. Początkowo myśleliśmy, że była z nim dla popularności, ale szybko się okazało, że zadurzyli się w sobie. Na imprezie przed wakacjami opowiadała romantyczną do porzygu historię, jak straciła z nim dziewictwo. Brakowało tylko piosenki „Miłość rośnie wokół nas" z „Króla lwa", różowych obłoczków i unoszącego się waniliowego zapachu.

Ta dwójka nawet wizualnie do siebie pasowała. Ona była ładną blondynką o delikatnej urodzie. Natomiast on również cechował się subtelnymi rysami twarzy jak na mężczyznę. Brązowe włosy miał krócej przystrzyżone po bokach, a te wyżej układały się w lekkie fale. Również był wysoki, ale niższy o kilka centymetrów od Daniela.

Dotarłam do naszej loży, gdzie przywitał mnie żenujący widok jednej z kelnerek siedzącej okrakiem na Rowsonie. Jej spodenki wykonane z podróbki skóry wbijały się w rowek, ukazując mi niemal w pełnej okazałości pośladki, a raczej poślady. Język kobiety przesuwał się po szczęce chłopaka, pozostawiając po sobie wilgotne ślady. Jeszcze trochę, a zaczęłaby go żreć.

- Serio, Rowson? Kelnerka? – Wyraziłam jawne obrzydzenie do jego wyboru.

Chłopak odsunął od siebie twarz kobiety. Rozbawiony popatrzył na mnie, jakbym opowiedziała mu śmieszny żart.

- Zazdrosna? – rzucił bezczelnie.

- To twoja dziewczyna? – zapytała kelnerka.

- Może kiedyś... – Zsunął kobietę ze swoich kolan.

- Po moim trupie.

- Ale nie wykluczasz, że w innym życiu moglibyśmy być ładną parą. – Wskazał na mnie palcem. – Pomyśl o naszych dzieciach... Przekazalibyśmy im idealny materiał genetyczny.

Przypomniałam sobie o podsłuchanej rozmowie ojca z Arthurem.

Cały wypity alkohol podszedł mi niebezpiecznie wysoko.

- Nie ma mowy – warknęłam, jakby jego brednie miałyby cokolwiek wspólnego z rzeczywistością.

Nawet nie chciałam o tym gdybać. Wrzała we mnie krew, a pięści zaciskały się mocno, gdy przypomniałam sobie słowa ojca.

- Nie spinaj się, Livia. Tylko żartuję.

- Dokończymy? – Kelnerka przypomniała o swojej obecności.

- Spadaj. – Wskazał głową na schody.

- Prawdziwy dżentelmen – rzuciłam ironicznie.

- A co chcesz popatrzeć, jak się zabawiamy? – W jego spojrzeniu pojawił się błysk, jakby rozważał swoje słowa na poważnie.

Kelnerka w pośpiechu opuściła antresolę.

Daniel chwycił butelkę wódki z collera i napełnił nią dwa kieliszki.

- Chcesz? – zapytał, nie patrząc na mnie.

- Nie.

Najpierw opróżnił jeden kieliszek, następnie drugi i zagryzł ćwiartką cytryny.

- Jesteś erotomanem? Pieprzysz wszystko, co się rusza.

Niebo nie jest limitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz