[3] kiedyś trzymano tu martwe koty

25 2 6
                                    

- Ivy, Kwiatuszku!

Kobieta znacznie zmieniła się przez siedem lat. Rysy jej twarzy nie uległy aż tak dużej przemianie, lecz przy oczach oraz wargach pojawiło się więcej zmarszczek. Policzki stały się zapadnięte, lecz błysk w jej oku pozostał.

- Pamięta mnie pani?

Staruszka kiwnęła głową i rozłożyła ramiona, aby mnie przytulić. Moje nozdrza zapach intensywnych perfum, ten sam, który pamiętałam sprzed lat. Poczułam się jak w domu.

- Jakbym mogła zapomnieć - odpowiedziała zaciskając dłonie na moich ramionach. Obejrzała mnie od góry do dołu. - Dorosłaś, moja panno - zauważyła. - Ale twojej twarzy nigdy nie zapomnę. Chodź do środka.

Bez zawahania przekroczyłam próg jej mieszkania. Nic się w nim nie zmieniło. Ciasny korytarz prowadził do salonu wypełnionego starymi drewnianymi meblami a kanapa z bladoróżową tapicerką nadal znajdowała się przed kamiennym kominkiem.

Blair zaprosiła mnie do jadalnianej części, która znajdowała się w zagłębieniu za kanapą. Pospiesznie zaparzyła herbatę. W tym czasie rozglądałam się po pomieszczeniu przypominając sobie wszystkie chwile, które spędziłam w nim razem z Lauren. Oczy zaszkliły mi się, kiedy odtworzyłam w pamięci moment, gdy żegnałam się z kobietą siedem lat wcześniej.

- Przeprowadziłaś się na studia? - zapytała stawiając przede mną kubek z gorącym napojem.

- Tak - kiwnęłam głową, kiedy zajęła miejsce naprzeciwko mnie. - Było z tym ciężko, bo jeszcze trzy tygodnie temu miałam lecieć do Isy, do Nowego Jorku. Miałam studiować - wzięłam głęboki oddech - prawo.

- Prawo? - Ściągnęła brwi. - To ostatnie na czym bym cię widziała - oznajmiła, na co szczerze się uśmiechnęłam. - No, może poza medycyną - dodała kładąc chudą dłoń na moim przedramieniu.

- Ciocia wymyśliła, że tak byłoby najlepiej. Chciała zrobić ze mnie prawnika, a ja głupio się zgodziłam. Potem bałam się powiedzieć jej o tym, że nie podoba mi się ten plan. Głupio mi było, skoro już wszystko załatwiła i chciała wpakować w to tyle pieniędzy. Udało się dzięki Josie, która namówiła mnie na rozmowę z Florence.

- Pamiętam ją. - Kiwnęła głową. - Widziałam ją raz, ale słodka z niej była dziewczynka. A na co się zdecydowałaś? Coś z rysunkiem? - Nachyliła się nad stołem.

Pokręciłam głową, po czym upiłam maleńki łyk herbaty. Tak jak przed laty, Blair dodała do niego syrop malinowy.

- Literatura angielska i kultura - odpowiedziałam. - Rok temu z tajemnicy przed wszystkimi zaaplikowałam, tak na zapas. - Przekrzywiłam głowę. - I się udało. I z racji, że tu wróciłam chciałam was odwiedzić.

- Jestem z ciebie dumna, Kwiatuszku. Widziałaś się już z Lauren?

- Jeszcze nie. Boję się - powiedziałam cichszym głosem. - Dziwnie jest tak wracać po latach. Nie wiem czy będzie chciała się ze mną spotkać albo przynajmniej porozmawiać. Długo się nie widziałyśmy, byłyśmy wtedy dziećmi, wiele się pozmieniało.

- Boisz się porozmawiać z Lauren? - Ściągnęła brwi. - Ivy, kochanie. - Uśmiechnęła się ciepło i pokręciła głową. - Na pewno będzie chciała się z Tobą spotkać. Z tego co wiem od czasów, kiedy wyjechałaś nie znalazła sobie żadnej bliższej przyjaciółki, więc na pewno bardzo się ucieszy na twój widok. Powinna być na górze, ale pewnie śpi. Odsypia pracę, ale zadzwonię do niej - oznajmiła biorąc do dłoni nokię 3310.

Zaciekawiło mnie gdzie Lauren pracowała, skoro musiała odsypiać w ciągu dnia.

- Nie chcę jej przeszkadzać, niech się wyśpi.

kruche istnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz