[6] litery na papierze są lepsze niż alkohol

13 2 27
                                    

- Hej.

Głos wyrwał mnie z wpatrywania się w ścianę uniwersytetu. Natychmiastowo pokręciłam głową i szybko zamrugałam, aby wybudzić się z wręcz sennego stanu. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na chłopaka, który stał przede mną.

- Cześć - przywitałam się, jednocześnie próbując zmusić się do uśmiechu.

Upiłam łyk energetyka z nadzieją, że oprócz pobudzenia mojego organizmu pobudzi również moje chęci do życia, przynajmniej w minimalnym stopniu.

- Nie wyspałaś się, co? - zapytał Timothée.

Pokręciłam głową wbijając wzrok w chodnik.

Poprzedniej nocy nie potrafiłam zasnąć. Kilkakrotnie czytałam wpis matki a w mojej głowie odbijały się słowa o tym, że gdyby tylko mogła, to by mnie zabiła. Zdarzały się momenty, kiedy wprost mówiła mi o tym, że żałuje tego, że się urodziłam. Nigdy jednak nie wspomniała o tym, że chciała mnie zabić. Nienawidziłam tej kobiety całym sercem, a raczej tym co z niego zostało, lecz taka informacja mocno mnie poruszyła. Pomimo tego, że miałam dziewiętnaście lat a mamusi nie widziałam wtedy już przez siedem, jej słowa bardzo mnie dotknęły.

- Coś się stało? - dopytywał dalej.

- Tak - westchnęłam przenosząc wzrok na jego twarz. - Dużo się stało, ale, proszę, nie dopytuj. Jak będę dziś ledwo żywa to pomińmy ten fakt. A ty? Wyspałeś się?

- Tak. - Ciepło się uśmiechnął.

- I serio czekałeś na to, aż zjem tego rogalika?

- Tak. - Skinął głową.

- Czekałbyś nawet do czwartej? - zapytałam próbując zmusić się do uśmiechu.

Timothée przez chwilę milczał, byłam przekonana, że zaprzeczy. Głęboko zaczerpnął powietrze, po czym odrzekł:

- O dwudziestej czwartej trzydzieści napisałbym z pytaniem, czy zjadłaś.

Jego słowa wywołały mimowolny uśmiech z mojej strony.

- To miłe. Serio. I dziwne.

- Dziwne bo wydaje się chorym pojebem co pisze po północy z pytaniem o to, czy zjadłaś? - cicho się zaśmiał.

- Co? - Ściągnęłam brwi. - Nie, nie w tym sensie. Chodzi mi o to, że nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś kto mało mnie zna - urwałam przenosząc wzrok na ludzi znajdującymi się za chłopakiem. - To dla mnie dziwne i nietypowe, że ktoś kto mało mnie zna się o mnie, nie wiem, próbuje zadbać, troszczyć. Nie umiem tego wyjaśnić.

Wróciłam do kontaktu wzrokowego dopiero po zakończeniu wypowiedzi.

- W takim razie musisz się do tego przyzwyczaić - powiedział poprawiając plecak. - I widzę, że w jedną noc przeszliśmy z tego, że całkowicie się nie znamy do tego, że znamy się mało.

- Można tak powiedzieć.

- Idziemy do środka? Jest zimno a ty masz na sobie tylko sweter. - Kiwnął głową w moją stronę.

- A ty tylko bluzę, i co?

Chłopak zaśmiał się i lekko podwinął jej materiał ukazując czarną koszulkę, która się pod nią znajdowała.

Wspólnie udaliśmy się do sali, w której odbywały się zajęcia z łaciny. Prowadzący rozpoczął od przedstawienia nam języków indoeuropejskich. Najciekawszym punktem tamtych zajęć było oglądanie mapy przedstawiającej Europę, którą z czasem zaczęłam szkicować w zeszycie.

Pierwsze zajęcia zostały poświęcone częściom mowy, przede wszystkim czasowniką i i ich odmianą oraz zasadom czytania. Na samym końcu przeszliśmy do rzeczowników a końcówki słów, które ujrzałam spowodowały, że nigdy więcej nie chciałam pojawić się na tamtych zajęciach.

kruche istnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz