[7] wiem, że wytrzymasz

18 2 6
                                    

2 godzin wcześniej

Po przekroczeniu progu najgorszego miejsca jakie istniało w Edynburgu zacisnęłam zęby i przeciskając się przez tłum spoconych jak świnie osób ruszyłam w stronę zaplecza. Usiadłam na krzesełku i schowałam twarz w dłoniach. Zamiast pracować w tak śmieciowym miejscu powinnam wtedy być w domu z pędzlem w dłoni i malować obrazy, bądź czytać o najsłynniejszych malarzach. Może jednak naprawdę nie było mi to dane? Może byłam za głupia myśląc o tym, że kiedykolwiek mogłabym studiować wymarzony kierunek? Na duchu podtrzymywało mnie to, że przynajmniej jedna z dwóch małych dziewczynek spełniała się w tym, co chciała robić.

- Czego tu siedzisz?!

Uniosłam głowę przełykając ślinę, kiedy do moich uszu dotarł głos potwora.

- Mam jeszcze pięć minut do...

- W chuju to mam! - Mężczyzna, zwany również moim szefem uderzył w drewniany stolik, tuż obok mnie. - Jesteś w moim miejscu i masz pracować zamiast się opierdalać! - krzyknął łapiąc mnie za ramię i wręcz wyrzucając z pomieszczenia.

Zacisnęłam zęby, aby się nie rozpłakać i przeszłam za bar marząc o tym, aby cały koszmar jak najszybciej dobiegł końca.

Zza lady obserwowałam tańczących ludzi pod wpływem wielu używek. W pomieszczeniu unosił się zapach marihuany wymieszany z potem. W uszach szumiały mi krzyki ludzi oraz klubowe piosenki, od których po każdej zmianie bolała mnie głowa.

Musiałam przetrwać jedynie sześć godzin.

O sześć za dużo.

Bardzo chciałam wyrwać się z tamtego miejsca, lecz nie mogłam. Musiałam w nim pracować i przeżywać koszmar, który nie dotyczył jedynie tego jak byłam tam traktowana. Przede wszystkim przywoływał cierpienie z przeszłości. Za każdym razem, gdy przekraczałam próg klubu, starałam się zacisnąć zęby i przetrwać.

- Jak ci idzie? - zapytała Helen.

Nie lubiłam, kiedy dziewczyna się do mnie odzywała. Pomimo tego, że wtedy pracowałyśmy już razem prawie dwa miesiące, jej piskliwy głos cholernie mnie irytował.

- Zajebiście - mruknęłam nie patrząc na dziewczynę.

Skupiłam się na pokrojeniu cytryn w ćwiartki.Przez klub każdej nocy przewijało się wiele klientów, którzy nie szczędzili pieniędzy na alkohol. Z racji, że właściciel całego lokalu nie zatrudniał dużej ilości osób razem z pozostałymi barmankami miałyśmy ręce pełne roboty.

- Możesz szybciej? - zapytała zaglądając mi przez ramię.

Głęboko zaczerpnęłam powietrze przez nos, jednocześnie przymykając powieki.

- Jak potrzebujesz, to sobie weź - oznajmiłam podając jej kawałek cytryny.

- Dzięki, ślicznotko.

Ślicznotko.

Tamta noc była wyjątkowo spokojna jak na to, co miałam okazję przeżyć w tamtym miejscu. Przyzwyczaiłam się już do obleśnych tekstów ze strony czterdziestoletnich klientów. 

Gdybym musiała docenić tamtego szefa za jedną rzecz - byłaby to zdecydowanie ochrona. Nic więcej. W klubie pracowało łącznie sześciu chłopaków i zawsze dbali o to, aby nikt nas nie dotykał oraz, aby w pomieszczeniu nie dochodziło do żadnych bójek. Nie było z nimi żadnych dyskusji - mała sprzeczka wystarczyła, aby wylecieć na chodnik.

- Opierdalałaś się dziś - usłyszałam przerażający głos, kiedy chciałam zgarnąć bluzę z pokoju socjalnego.

- Nieprawda - odpowiedziałam zaciskając dłonie na materiale bluzy. -  Przecież wszystko dobrze zrobiłam. Wszystko posprzątała...

kruche istnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz