2 godzin wcześniej
Po przekroczeniu progu najgorszego miejsca jakie istniało w Edynburgu zacisnęłam zęby i przeciskając się przez tłum spoconych jak świnie osób ruszyłam w stronę zaplecza. Usiadłam na krzesełku i schowałam twarz w dłoniach. Zamiast pracować w tak śmieciowym miejscu powinnam wtedy być w domu z pędzlem w dłoni i malować obrazy, bądź czytać o najsłynniejszych malarzach. Może jednak naprawdę nie było mi to dane? Może byłam za głupia myśląc o tym, że kiedykolwiek mogłabym studiować wymarzony kierunek? Na duchu podtrzymywało mnie to, że przynajmniej jedna z dwóch małych dziewczynek spełniała się w tym, co chciała robić.
- Czego tu siedzisz?!
Uniosłam głowę przełykając ślinę, kiedy do moich uszu dotarł głos potwora.
- Mam jeszcze pięć minut do...
- W chuju to mam! - Mężczyzna, zwany również moim szefem uderzył w drewniany stolik, tuż obok mnie. - Jesteś w moim miejscu i masz pracować zamiast się opierdalać! - krzyknął łapiąc mnie za ramię i wręcz wyrzucając z pomieszczenia.
Zacisnęłam zęby, aby się nie rozpłakać i przeszłam za bar marząc o tym, aby cały koszmar jak najszybciej dobiegł końca.
Zza lady obserwowałam tańczących ludzi pod wpływem wielu używek. W pomieszczeniu unosił się zapach marihuany wymieszany z potem. W uszach szumiały mi krzyki ludzi oraz klubowe piosenki, od których po każdej zmianie bolała mnie głowa.
Musiałam przetrwać jedynie sześć godzin.
O sześć za dużo.
Bardzo chciałam wyrwać się z tamtego miejsca, lecz nie mogłam. Musiałam w nim pracować i przeżywać koszmar, który nie dotyczył jedynie tego jak byłam tam traktowana. Przede wszystkim przywoływał cierpienie z przeszłości. Za każdym razem, gdy przekraczałam próg klubu, starałam się zacisnąć zęby i przetrwać.
- Jak ci idzie? - zapytała Helen.
Nie lubiłam, kiedy dziewczyna się do mnie odzywała. Pomimo tego, że wtedy pracowałyśmy już razem prawie dwa miesiące, jej piskliwy głos cholernie mnie irytował.
- Zajebiście - mruknęłam nie patrząc na dziewczynę.
Skupiłam się na pokrojeniu cytryn w ćwiartki.Przez klub każdej nocy przewijało się wiele klientów, którzy nie szczędzili pieniędzy na alkohol. Z racji, że właściciel całego lokalu nie zatrudniał dużej ilości osób razem z pozostałymi barmankami miałyśmy ręce pełne roboty.
- Możesz szybciej? - zapytała zaglądając mi przez ramię.
Głęboko zaczerpnęłam powietrze przez nos, jednocześnie przymykając powieki.
- Jak potrzebujesz, to sobie weź - oznajmiłam podając jej kawałek cytryny.
- Dzięki, ślicznotko.
Ślicznotko.
Tamta noc była wyjątkowo spokojna jak na to, co miałam okazję przeżyć w tamtym miejscu. Przyzwyczaiłam się już do obleśnych tekstów ze strony czterdziestoletnich klientów.
Gdybym musiała docenić tamtego szefa za jedną rzecz - byłaby to zdecydowanie ochrona. Nic więcej. W klubie pracowało łącznie sześciu chłopaków i zawsze dbali o to, aby nikt nas nie dotykał oraz, aby w pomieszczeniu nie dochodziło do żadnych bójek. Nie było z nimi żadnych dyskusji - mała sprzeczka wystarczyła, aby wylecieć na chodnik.
- Opierdalałaś się dziś - usłyszałam przerażający głos, kiedy chciałam zgarnąć bluzę z pokoju socjalnego.
- Nieprawda - odpowiedziałam zaciskając dłonie na materiale bluzy. - Przecież wszystko dobrze zrobiłam. Wszystko posprzątała...
CZYTASZ
kruche istnienie
Подростковая литератураDziewiętnastoletnia Ivette przeprowadza się do Edynburga, aby rozpocząć studia na kierunku literatura angielska i kultura. Powraca do miasta, w którym mieszkała jako dziecko, razem z matką, która zmarła, gdy dziewczyna miała zaledwie dwanaście lat. ...