W sobotnie popołudnie, kiedy Lauren opuściła moje mieszkanie, postanowiłam powrócić do zapisków mamusi. Zgarnęłam biblię, dziennik, kartkę pełną cyfr i usiadłam na dywanie, opierając się o ramę łóżka. Nie wiedziałam, od czego powinnam rozpocząć ponowne poszukiwania. Najbardziej intrygowało mnie znaczenie pierdolonych, kolorowych kropeczek w biblii.
Złapałam za ołówek i próbowałam połączyć kropki - dosłownie. Liczyłam na to, że wyjdzie z tego jakiś szlaczek, który da mi wskazówkę i pozwoli iść dalej. Niestety tak się nie stało. Sprawdziłam trzy strony i z połączenia kropek nie wyszło absolutnie nic.
Spędziłam dobre pół godziny na kartkowaniu dziennika i biblii z myślą, że natrafię na coś równie intrygującego, co Timothée. Przejrzałam okładki na tyle dokładnie, że zdążyłam je zniszczyć.
Postanowiłam wysłać do chłopaka wiadomość z zapytaniem, na czym powinnam się skupić.
Ivette: Hej, myślisz, że najpierw kropki czy jebana łacina?
Wpatrywałam się w ekran telefonu jak największa kretynka dobre pięć minut w oczekiwaniu na wiadomość zwrotną.
Timothée: Mogę ci napisać te zadanie, jeśli chcesz
Ivette: Miałam na myśli zapiski mamusieńki, czy ogarniać kropki czy te słowa po łacinie z dziennika.
Odpisałam natychmiast, uprzednio upewniając się, czy na końcu zdania postawiłam kropkę.
Timothée: Cyfry
Timothée: Skoro tak schowała tę kartkę to znaczy, że to coś ważnego
Ivette: W nich nie ma nic mądrego.
Timothée: Mogę zadzwonić?
Timmy zadzwonił do mnie i oznajmił, że mamy dziesięć minut, ponieważ akurat miał przerwę w pracy. Poprosił, abym wysłała mu zdjęcie kartki z cyframi oraz pierwszej lepszej strony z biblii.
- Czemu milczysz?
- Bo myślę - odpowiedział. - I, Słonko - głęboko westchnął - następnym razem nie będziemy tego ogarniać wieczorem po całym dniu. W tych bloczkach z cyfr są maleńkie przerwy, widzisz? - Przyjrzałam się temu o czym wspomniał. Wolno pokiwałam głową, jakbym chciała jeszcze bardziej utwierdzić samą siebie w tym, że miał rację. - 234 mała przerwa, 12, przerwa i tak do 2, potem jest większa i kolejny bloczek - wyjaśnił. - I zwracałaś uwagę na kolory? - Kurwa, milion razy. - Kropki i cyfry są w takich samych, zobacz: 234-12-3-2 jest na pomarańczowo, tak samo jak kropka przy drugim słowie w pierwszej linijce, przy literce c.
- No tak, ale pomarańczową kropkę mają dziesiątki liter - mruknęłam, przymykając powieki.
- Jest jakaś powtarzalność? Że pomarańczowe są tylko c, e i g? Albo, że są tylko na parzystych stronach?
- Nie, jest całkowicie losowo - odpowiedziałam, ciężko przełykając ślinę. - Zapytam za tydzień o to Josie, ona ma mózg do takich rzeczy. Spróbuję jeszcze sprawdzić te słowa po łacinie, może coś mądrego się z tego ułoży.
- W razie co, dzwoń albo pisz.
Uśmiechnęłam się.
- Dzięki, miłej pracy - odpowiedziałam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Miłej łaciny. I jak coś, serio mogę zrobić ci te zadanie.
Jego prośba była bardzo miła, lecz nie chciałam chodzić na łatwiznę.
- A chcesz mi przy nim pomóc? Może nauczę się czegoś mądrego.
- Pragnę przypomnieć, że uczę dzieci francuskiego, a co za tym idzie, ciebie nauczę łaciny.
CZYTASZ
kruche istnienie
Novela JuvenilDziewiętnastoletnia Ivette przeprowadza się do Edynburga, aby rozpocząć studia na kierunku literatura angielska i kultura. Powraca do miasta, w którym mieszkała jako dziecko, razem z matką, która zmarła, gdy dziewczyna miała zaledwie dwanaście lat. ...