*rozdział jest w trakcie poprawek*
Po skończonym wykładzie kierowałam się do wyjścia. Nagle usłyszałam głos wykładowcy:
- Pani Wheatley.
- Tak, oddałam temu kretynowi połowę mojej oceny, wybaczy pan, śpieszę się - mruknęłam, odchylając głowę.
- Grabi sobie panienka.
Wzięłam głęboki oddech i zatrzymałam się, lecz nadal stałam tyłem do wykładowcy.
- Porozmawiamy o tym po tym, jak przeczyta pan mój esej - powiedziałam obracając się w jego stronę i rozkładając ramiona. - Gwarantuję, że będzie jednym z najlepszych, jakie pan czytał, jak i nie najlepszy - dodałam, unosząc palec.
Tamta aula zdecydowanie nie należała do miejsc, w których byłam kulturalna.
Po wyjściu na korytarz Chris zapytał mnie i Timmyego, czy chcielibyśmy spotkać się w tamtym tygodniu. Zaproponowałam to, aby udał się z nami na koncert przyjaciół Timothéego i tym sposobem w piątkowy wieczór wspólnie spotkaliśmy się pod barem, gdzie miał się odbyć. Jak się również okazało był tam bilard, na którego nie mogła doczekać się Lauren.
Pod bar przybyłam razem z Chrisem, który już wcześniej zaproponował mi, że może po mnie przyjechać, abyśmy wspólnie udali się na miejsce spotkania.
- Chłopaki już są, Lauren i Timmy będą za chwilę - zwróciłam się do Chrisa, chowając telefon do kieszeni spodni.
- Miło jest w końcu poznać resztę twoich znajomych - rzucił, z lekkim uśmiechem na twarzy.
Moi są lepsi niż twój Aston i Tina.
- Na pewno się polubicie, Lauren jest cudowna.
- A reszta?
- Chase jest słodziakiem, Ethan wkurwia a Tobiasa nie wiedziałam od siedmiu lat, ciągle się mijaliśmy.
- Kogo moje oczy widzą! Ivy! Chris!
Szybko zamrugałam, kiedy znajomy głos dotarł do moich uszu. Odwróciłam się i ujrzałam Leo
- O, hejka - powiedziałam, od razu się uśmiechając.
Chłopak zamknął mnie w mocnym uścisku na przywitanie. Ponownie miał na sobie dżinsową kurtkę a jego włosy były zmierzwione. Po jego podkrążonych oczach wydawało mi się, że nie spał od kilkunastu godzin.
- Jesteście ostatnią osobą, której się tu spodziewałem - zwrócił się do Chrisa, po tym, jak zbił z nim piątkę.
- Można powiedzieć, że Ivy mnie tu przyprowadziła.
Po około pięciu minutach u naszego boku pojawiła się Lauren razem z Timmym. Dziewczyna miała znacznie lepszy humor niż w dniu, kiedy byłyśmy na siłowni. Chłopak zaś wydawał się cholernie przygnębiony. Odkąd dowiedziałam się, że w oko wpadła mu jakaś dziewczyna z dnia na dzień był coraz smutniejszy. Mniej mówił i po zakończonych zajęciach od razu udawał się do pracy.
Znając historię Lauren oraz widząc w jakim humorze znajdował się Timothée czułam, że lekko się rozpadałam. To w czym tkwili praktycznie mnie nie dotykało, lecz z racji, iż bardzo ich lubiłam miało to również wpływ na mnie.
Jak się okazało, Leo do baru przyszedł sam, ponieważ słyszał o koncercie chłopaków. Spodziewał się, że pojawi się na nim również Lauren i z tego względu postanowił się na niego udać. Tym sposobem całą piątką ruszyliśmy do środka.
Na mojej twarzy zagościł uśmiech, kiedy zobaczyłam Tristana. Znacznie się zmienił, nie było co się temu dziwić, w końcu nie widzieliśmy się kilka dobrych lat. Na jego twarzy zagościł zarost, Lauren poinformowała mnie o tym, że rzadko kiedy się golił. Miał na sobie czarną koszulkę, przez którą odznaczały się duże mięśnie.
CZYTASZ
kruche istnienie
Fiksi RemajaDziewiętnastoletnia Ivette przeprowadza się do Edynburga, aby rozpocząć studia na kierunku literatura angielska i kultura. Powraca do miasta, w którym mieszkała jako dziecko, razem z matką, która zmarła, gdy dziewczyna miała zaledwie dwanaście lat. ...