[1] bez dwóch zdań

31 5 0
                                    

Jako dziecko unikałam ciemności. Wynikało to z tego, że bałam się rzeczy, które skrywała. Obawiałam się tego, co nieznane.

Stałam przed drabiną prowadzącą na strych. Znajdowało się tam wiele nieznanych mi przedmiotów, jak również i tych, z których niejednokrotnie korzystałam kilka lat wcześniej. Były tam zaklęte wspomnienia z dziecięcych lat.

Pozostały dwa tygodnie, aby przejrzeć cały dom i spakować to, co miało być przy mnie za oceanem. Nie chciałam tego robić, pragnęłam pozostać w Szkocji i to w niej dalej wieść swoje życie. Nie chciałam realizować planu ciotki, jakim było przeprowadzenie się do siostry, aby następne lata spędzić w college'u przygotowując się do studiowania prawa na jednym z nowojorskich uniwersytetów.

Wzięłam głęboki oddech chwytając drabinę po obu stronach jednocześnie kładąc stopę na pierwszym szczeblu i zaczęłam wspinać się tak, jakbym zmierzała ku niebu, do którego nie chciałam trafić.

Zapach stęchlizny trafił do moich nozdrzy, gdy znalazłam się w najwyższym punkcie domu ciotki. Było to jedyne niewyremontowane miejsce, przez co znacznie odbiegało od pozostałych pomieszczeń. To je postanowiłam przejrzeć jako pierwsze.

Moje poszukiwania rozpoczęłam od rozejrzenia się po szafkach stojących na przeciwko wejścia. Stało tam wiele starych zakurzonych książek. Sięgnęłam po pierwszą pozycję, która rzuciła mi się w oczy. Mistrz i Małgorzata, jedna z moich ulubionych powieści. Było to wydanie z 1987 roku. Pałałam wielką miłością do takich książek, uważałam, że miały w sobie duszę. Egzemplarz znajdujący się w moim pokoju był nowszy, dlatego uznałam, że trzymana przeze mnie powieść z cudownymi pożółkłymi stronicami była tym, co musiałam ze sobą zabrać.

Obok książek znajdowało się wiele albumów ze zdjęciami. Fotografie przedstawiały moją ciotkę oraz jej siostrę z młodzieńczych lat. Jeden widok twarzy mojej matki wystarczył, abym zamknęła album i rzuciła go na podłogę nie zważając na to, czy się zniszczy.

Tym, co zainteresowało mnie najbardziej była zamknięta na kłódkę szafka. Nigdy wcześniej na nią nie trafiłam. Wynikało to z tego, że strych nie był miejscem, które miałam w zwyczaju odwiedzać. Prawdę mówiąc był to drugi raz, gdy na niego trafiłam.

Pomimo zabezpieczenia i tak szarpnęłam za uchwyt z nadzieją, że kłódka jest stara i pęknie. Na moje nieszczęście się tak nie stało. Poirytowana przymknęłam powieki i głęboko westchnęłam. Szukanie klucza było dla mnie całkowicie bez sensu. Mogłam poświęcić na to kilka dobrych godzin a koniec końców mogło okazać się, że znajduje się po drugiej stronie globu. Nie dawałam jednak za wygraną chcą dowiedzieć się co skrywa tajemnicza szafka.

Po przyniesieniu z garażu małej piłki do metalu zabawiłam się w mechanika, aby przepiłować kłódkę. Byłam drobnej postury osobą z niewielką siłą, dlatego trochę mi to zajęło, lecz ostatecznie otrzymałam to, co chciałam. Otwartą szafkę.

Trafiłam na średniej wielkości kartonowe pudełko, do którego nie omieszkałam się zajrzeć. Parsknęłam, kiedy pierwszym co zobaczyłam był niebieski różaniec. Ignorując ozdobę z koralików wyciągnęłam kolejny przedmiot. Był to cienki zeszyt, do którego włożono wiele kartek. Moja ciekawość od razu zmusiła mnie do tego, aby zapoznać się z paroma zdaniami.

On musiał być tylko i wyłącznie mój. On był mój! Nikogo innego. Należał do mnie. Tylko do mnie.

Zamrugałam widząc obsesyjne słowa, które zdawały się być zapiskami zauroczonej w pierwszym lepszym chłopaku nastolatki. Założyłam, że były autorstwa cioci. Przerzuciłam kilka kartek, w tym czasie z zeszytu wypadła jedna z tych, które zostały tam dodatkowo włożone.

kruche istnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz