[17] różyczka

3 1 0
                                    

Idąc do piekła na ziemi byłam cała roztrzęsiona. Jedynym o czym myślałam było to, jak zachował się Tobias.

Jebana, pierdolona, kurwa.

Przemierzając ulice Edynburga dochodziło do mnie to, co wydarzyło się wcześniej. Nadal byłam w szoku. Marzyłam o tym, aby całość okazała się być jedynie snem, wiedziałam jednak, że nie było to możliwe.

To była nasza nowa rzeczywistość, do której wszyscy musieliśmy się przyzwyczaić. Tobias zniknął, Zara została bez rodziców a naszym zadaniem było zmierzenie się z tym, aby jej ich zastąpić. Wiedziałam, że będzie to cholernie trudne, nikt z nas nie był w stanie zachowywać się wobec niej jak mama czy tata. Nie mogłam jednak dopuścić do tego, aby trafiła do domu dziecka. Nie mogłam pozwolić na to, aby podzieliła los Timmyego i wychowywała się bez rodziny. W głowie pojawiały mi się same czarne scenariusze na temat tego, jak dalej potoczy się jej życie.

Przez całą drogę do klubu nie byłam w stanie normalnie oddychać. W moich oczach zebrały się łzy a nie mogłam dopuścić do tego, aby rozpłakać się w tamtym miejscu.

Moja obecność w klubie Dereka była ostatnim, czego potrzebowałam tamtej nocy. Powinnam zostać w domu, w mieszkaniu babci i całą noc być przy Zarze. Pragnęłam obudzić się przy niej kolejnego dnia, przygotować jej śniadanie oraz jej ulubioną herbatę. Powinnam pomóc jej zjeść, wykąpać ją i ubrać w różowe ubranko. Niestety nie mogłam. Musiałam przebywać w miejscu, które było istnym horrorem, aby dziewczynce nie stała się większa krzywda.

Najgorszym było, że wszystko zależało tylko i wyłącznie ode mnie. To ja stanowiłam tarczę między Derekiem a moimi najbliższymi i każdy mój ruch, który nie był zgodny z jego planem równał się z narażeniem ich na niebezpieczeństwo. Musiałam przyjmować każdy nóż, każdy topór i każdą strzałę, aby ich ochronić.

Myśl o dbaniu o dobro moich najbliższych była tym, co podtrzymywało mnie, kiedy przekraczałam bramy piekła.

Tamta noc była koszmarna, nie tylko ze względu na samo miejsce, w którym się znajdowałam oraz myśli związane z Zarą. Nie było wtedy Helen, dlatego musiałam robić za dwie osoby. Jednym pozytywnym aspektem jej nieobecności, oprócz braku uszczypliwych komentarzy był fakt, że nie patrzyła mi na ręce, a co za tym szło - nie musiałam oszukiwać ludzi i powodować, aby wydawali więcej pieniędzy.

Podczas przygotowywania drinków cały czas drżały mi dłonie. Starałam się skupić na każdym zadaniu dwa razy bardziej, niż zazwyczaj. Uważnie patrzyłam na kieliszki, kiedy wlewałam do nich wódkę oraz mocniej zaciskałam palce na shakerze. Obawiałam się każdego ruchu, który wykonywałam. Bałam się, że rozsypię lód, że wyleję alkohol na podłogę a co gorsza - zbiję jakieś naczynie. Zakładając, że kosztowało pięć funtów, Derek kazałby mi oddać ich dwadzieścia, uprzednio wygłaszając litanię o tym jak marną i nic nie znaczącą osobą jestem. Mówiłby, że kolejnego dnia jego przyjaciele skupią się na obserwowaniu moich najbliższych oraz, abym uważała na każdy swój ruch przez kolejny tydzień. Taka sytuacja wydarzyła się wcześniej dwa razy, przez co całe dnie chodziłam spanikowana. Bałam się przejeżdżających obok samochodów, ludzi, którzy szli przy mnie oraz cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie śledził. To ostatnie było akurat bardzo prawdopodobne.

Ktoś mógł powiedzieć, że byłam przewrażliwiona a jego słowa nic nie znaczyły. Zwyczajnie chciał mnie nastraszyć, abym chodziła jak w zegarku.

Tak, kurwa. Byłam przewrażliwiona, lecz bałam się o moich najbliższych. Każde jego słowo było wbitym we mnie nożem oraz kolejnym lękiem o to, że moją babcię ktoś przypadkowo potrąci samochodem. Kolejnym lękiem związanym z tym, że na uczelni ktoś poda coś Ethanowi lub Chase'owi, przez co mogliby skończyć w szpitalu. Kolejnym lękiem o to, że na zajęcia z francuskiego do Timmyego nie zostanie zapisane małe dziecko a przyjaciel Dereka, który chętnie z nim porozmawia.

kruche istnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz