[2] sztuka płynęła ze mnie

22 3 0
                                    

KSIĘGA PIERWSZA
otwarcie

"Kłamstwo, żeby było przekonujące, musi zawierać
minimum prawdy. Generalnie wystarczy kropla,
ale ta kropla jest tak niezbędna,
jak oliwka 
w wytrawnym martini."
~ Sascha Arango

Zawitałam w teatrze. Spektakl został rozpoczęty.

________________________________________

Minęły dwa tygodnie od rozmowy z ciocią, którą przeprowadziłam razem z Josie. Doprowadziła ona do tego, że znajdowałam się pośród przysłowiowych czterech ścian w Edynburgu, tym samym spełniając moje kolejne marzenie.

Najtrudniejszym etapem przeprowadzki była rozmowa z siostrą. Obawiałam się tego, ponieważ Isadora niezmiernie cieszyła się na moją przeprowadzkę. Rozczarowałam ją. W jej głosie czułam smutek i żal, nie było co się dziwić, na jej miejscu najprawdopodobniej odczuwałabym całość tak samo. Wierzyłam jednak w to, że po czasie zrozumie moją decyzję i zacznie się cieszyć z tego, że również i ja jestem szczęśliwa.

Znajdowałam się w mieście, które na nowo miało stać się moim domem na kolejne cztery lata, dlatego zabrałam się za rozpakowanie. Szybko uporałam się z ubraniami. Większym problemem było ułożenie książek. Nie wzięłam ich ze sobą dużo, było to około trzydzieści powieści, które uwielbiałam i pozostały częścią mnie od czasu, kiedy się z nimi zapoznałam.

Mistrz i Małgorzata dostał honorowe miejsce obok cierpień młodego Wertera, tuż przy całej twórczości Goethego. Półkę poniżej przejęła Agatha Christie wraz z Chrisem Carterem.  Do kryminałów na samym początku mojej przygody z czytaniem nie pałałam aż tak dużą pasją, lecz twórczość tych dwojga od początku mnie zauroczyła. Przedstawienie postaci mordercy przez Cartera było tym co chciałam czytać. Przy akompaniamencie palonych ciał było to niczym miód na moje kamienne serce. Nie powstrzymałam się również przez zabraniem twórczości Clare. Dary Anioła były zwykłą młodzieżówką, lecz Magnus Bane i Alec na zawsze znaleźli swój dom w moim umyśle, ponieważ miałam w zwyczaju mówić, że serca nie posiadałam. Na sam koniec pozostały powieści Musso. Gość miał taki talent do pisania. Każda jego historia mnie zaskakiwała i z niecierpliwieniem pochłaniałam jej kolejne strony, aby dobrnąć do końca. Zaczęło się od Tej Chwili, którą zbyt szybko zdążyła mi streścić pani w księgarni. Wybaczyłam jej to, ponieważ gdyby nie zachęta z jej strony prawdopodobnie nigdy sama bym po to nie sięgnęła.

Co więcej, z Musso łączyły mnie francuskie korzenie. Pomimo tego, że mój ojciec był nim w połowie ja nie umiałam wycedzić z siebie poprawnego zdania w tym języku. Tata nigdy nie chciał nauczyć mnie go nauczyć a w szkole nie miałam do tego możliwości. Samotna nauka kończyła się szybciej niż się zaczęła, ponieważ porzucałam całość, kiedy nie potrafiłam wymówić jakiegoś słowa. Postanowiłam to zmienić zapisując się dodatkowo na kurs z francuskiego na studiach. Wtedy do ich rozpoczęcia pozostał jeszcze miesiąc, więc miałam chwilę odpoczynku.

Pierwsze trzy dni nowego życia spędziłam na wpatrywaniu się w ekran laptopa i dalszym tworzeniu mojej powieści. Pozostały mi do napisania ostatnie trzy rozdziały, z czego niezmiernie się cieszyłam. Nie mogłam doczekać się momentu, kiedy całość wydrukuję i będę mogła nanosić poprawki na papierze tym samym manifestując to, że kiedyś ujrzę to co stworzyłam w pełnoprawnej, papierowej wersji.

Pomimo tego, że cieszyłam się z miejsca, w którym się znalazłam dalej odczuwałam wewnątrz siebie swego rodzaju pustkę. Czułam, że czegoś mi brakuje. Brakowało mi odpowiedzi.

Karty.

Karty Tarota.

Tak bardzo za nimi tęskniłam. Nie byłam od nich uzależniona, zwyczajnie lubiłam na nie patrzeć, czy je dotknąć. Kiedy to robiłam po mojej twarzy przebiegał lekki uśmiech i dzień stawał się lepszy. Byłam pewna, że zakupienie nowej talii na nic się zda, poprzednią otrzymałam w prezencie od ojca i pomimo tego, że mnie opuścił z tamtymi kartami łączyła mnie nietypowa więź. Niestety zapomniałam je zabrać z poprzedniego domu.

kruche istnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz