Stałam pod wejściem do uniwersytetu oczekując na przyjście Christophera oraz Timothéego. Wpatrywałam się w ekran telefonu czytając wiadomości, które poprzedniego wieczora wysłała do mnie Josie oraz Isadora. Pierwsza z nich pochwaliła się nowym zestawem muliny oraz przesłała zdjęcie piórnika, na którym wyhaftowała pięknie niezapominajki. Oprócz tego ponownie zdążyła naginać moją cierpliwość informacjami o prezencie, który dla mnie przygotowała. Miałam go otrzymać, kiedy pierwszy raz po rozłące miałam wrócić do rodzinnego domu na weekend.
Isadora również pochwaliła się tym, co udało jej się wykonać. Był to ostatni obraz, który miał znaleźć się w galerii sztuki, podczas jej wystawy. Przedstawiał grzyby. Grzyby w psychodelicznym stylu, na których znajdowały się żaby. Chmury przybrały tęczowe kolory a ja chciałam wiedzieć co moja siostra brała podczas malowania każdego z jej obrazów.
- O, pierdolnięta przyszła.
Uniosłam głowę znad telefonu czując, jak serce w piersi zaczyna bić mi mocniej. Zablokowałam urządzenie i wsunęłam je do kieszeni brązowych spodni.
- Dziękuję, uznam to za komplement - odpowiedziałam, biorąc głęboki wdech. - Jeśli dla ciebie jestem pierdolnięta to dobrze, nie chciałabym być tak normalna, jaki jesteś ty.
- Ty serio myślisz, że ktoś może zabić się dla miłości? - parsknął.
Kochanie, zabiłabym się, aby na ciebie nie patrzeć.
Nie, to jest słabe.
Będę szczera.
I poużalam się nad sobą, ostatnio doskonale mi to wychodzi.
- Nie tylko myślę, ale i znam taką osobę.
Szmata wyszczerzyła się i zrobiła kilka kroków w moją stronę. Nie pozostawałam bierna i również się do niego zbliżyłam.
- Wertera z książeczki? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem, który nie schodził mu z twarzy.
- Moją babcię - powiedziałam, unosząc jednocześnie głowę. - Chorowała na depresję po tym, jak zostawił ją dziadek. Po tylu latach, które razem przeżyli nie mogła bez niego żyć i przedawkowała leki na serce, które miała przepisane od lekarza - oznajmiłam wolno i tak spokojnie, jak tylko byłam w stanie. - Dlatego tak, uważam i wiem, że można to zrobić.
Szmata szerzej otworzyła usta.
- To co? - Uniosłam brwi. - Teraz powiesz, że cała moja rodzina jest pierdolnięta? - dokładnie podkreśliłam ostatnie słowo.
- Nie wiedziałem - wyszeptał.
- Wypada przeprosić.
- Przepraszam.
- Jedno przepraszam chuja znaczy. Na auli mogła być wtedy osoba, która miała podobną sytuację i co? Słysząc coś takiego co mówiłeś - głęboko westchnęłam - mogła uznać, że jest z nią coś złego.
Chłopak podrapał się po karku, po czym poprawił plecak.
- Ja tylko wyrazi...
- Wiem, kurwa - weszłam mu w słowo. - Ja tylko wyraziłem swoje zdanie - odparłam przedrzeźniającym głosem. - Uparcie stałeś przy swoim nie przyjmując do wiadomości tego, że ktoś może myśleć inaczej.
Chłopak głęboko westchnął przymykając powieki. Zacisnął usta w wąską linię, po czym przygryzł dolną wargę.
- Nie wiem co innego mogę teraz zrobić, niż powiedzieć przepraszam. Mam jakie mam poglądy, zdania nie zmienię.
CZYTASZ
kruche istnienie
Teen FictionDziewiętnastoletnia Ivette przeprowadza się do Edynburga, aby rozpocząć studia na kierunku literatura angielska i kultura. Powraca do miasta, w którym mieszkała jako dziecko, razem z matką, która zmarła, gdy dziewczyna miała zaledwie dwanaście lat. ...