8

96 9 5
                                    

Pov: Charles

-Dziekuje za kolacje.- powiedzial Luke, gdy wsiadalismy do samochodu.- Gdzie jedziemy?- zapytal gdy skręciłem w inna strone.

-Mówiłeś, że lubisz zachody słońca. Nad morzem wyglada to bardzo ładnie a jest niedaleko to ogladniemy razem.- odpowiedziałem. 10 minut później byliśmy na miejscu, wyciągnąłem z bagaznika 2 koce, jeden rozłożyłem na pasku a drugim okrylem omege.- Troche sie juz ochłodziło.

-Dzięki.- lekko sie zarumienił, usiedlismy i w ciszy patrzylismy na zachodzace slonce.

W pewnym momencie chlopak przysunął sie do mnie i niepewnie oparl glowe o moje ramie. Troche sie zagalopowałem i objąłem go w talii, chlopak na ten gest sie wzdrygnął. Chciałem zabrac reke jednak omega chwycil ją i odłożył na poprzednie miejsce. Gdy na niebie zrobilo sie ciemno zacząłem czuć co raz wiecej feromonów mlodszego. To bylo dla mnie troche dziwne, moze i nie skonczyla mu sie ruja jednak myslalem, ze pierwszy dzień byl tym najciezszym. Czulem, ze zaczynam tracic kontrolę, w koncu prawie pół dnia z nim siedzialem, a teraz to juz za duzo, ale nie moge go tu tak zostawic. Wziąłem Luke na rece i zaniosłem go do samochodu, polozylem go na tylnich siedzeniach i otworzylem okna. Nie ochodzilo mnie teraz czy lamie wszystkie zasady ruchu drogowego, liczy sie dla mnie tylko omega.

>Daj mi przejąć kontrole, nasza omega nas potrzebuje<
Teraz nie moge, prowadze. Pozniej też w sumie ci nie pozwole.
>Czego ty nie rozumiesz! Musimy mu pomoc!<
Debilu nie chce, zeby Luke mnie znienawidził.
>Ale musimy zaspokoić potrzeby naszej omegi<
Juz mi leb pęka! Zamknij morde!

Pojechalem do swojego domu, bo przecież nie mam pewności czy bedzie bezpieczny u siebie. Podnioslem go i wszedlem do srodka.

>Jesli sam sie zaraz nie zgodzisz, to wymusze przejecie kontroli<
Nie pozwole ci na to!
>Jesteś okropny! Nie dbasz o swoja omege!<
Jesli pozwole ci wziąć sprawy w swoje rece to juz go nie zobaczymy w ogole, bo sie bedzie nas bac!
>Gadasz glupoty<

Gdy położyłem Luke na lozku, stracilem kontrole. Nie moglem nic zrobić, tylko patrzec.

Wez go zostaw!
>Nie bede cie sluchac<
Jesli zrobisz mu dziecko to nas znienawidzi a tego chyba nie chcesz.
>Omega nas potrzebuje<
Kurwa! Na pewno kiedyś będziesz mógł go zaspakajać bez pytania, ale jesli teraz nawalisz to nawet nie mamy z nim przyszłości.

-Alfa! Prosze zrob mi szczeniaczki!- odezwal sie chlopak, którego teraz oczy świeciły bardzo mocno na zielono.

Prosze zostaw go.
>Niech ci bedzie, ale wymysl inny sposob zeby pomoc teraz naszej omedze<

Znow mialem kontrole nad cialem, chlopak sie do mnie mocno przytulił i zaczal ocierać sie o moje krocze swoim. Odepchnalem go na co omega posmutniala, wstalem i otworzylem okna.

-Alfa mnie nie kocha...?- zapytal omega smutny.

-Skarbie, kocham cie, chodz poprzytulamy sie troche.- położyłem się. Musze słodzić bo inaczej sie obrazi. Luke położył sie na mnie i wrócił do ocierania sie, zaczął tez calowac mnie po szyi.

-Zróbmy szczeniaczki.- wymruczal.- Alfo, oznacz mnie.

-Nie moge kwiatuszku.- przytulilem go mocno i wypuściłem wiecej zapachu.

-Oznacz mnie Alfo.- powtórzył.- Chce byc caly twoj.

Niepewnie zaczalem całować jego szyje zostawiając na niej malinki, a jedną ręką pieściłem jego sutki. Jego ciche jęki byly tak slodkie, ze mialem ochote sie na niego rzucić i zerżnąć tak mocno jak sie da jednak Luke by mi tego nie wybaczyl. Nagle uslyszalem dwonek telefonu, ale nie mojego. Wyciągnąłem z kieszeni mlodszego komórkę i spojrzalem na wyswietlacz, dzwoni jego matka. Postanowilem, że nie będę sie wtrącać i powiem mu pozniej jak poczuje sie lepiej, ze dzwonila. Zadzwonila raz, pozniej drugi, za piatym myslalem ze szlag mnie trafi i odebralem.

&gt; • Po zachodzie słońca ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz