16

104 8 6
                                    

Pov: Charles

-Oznacz mnie.- powiedział powaznie patrzac mi w oczy.

-Co?- zapytalem myśląc, że sie przesłyszałem.

-Oznacz mnie.

-Luke slonce, nie moge. Jesli to zrobie, strace kontrole i cie zaplodnie, sam mówiłeś, że chcesz ukończyć szkole najpierw.

-Czuje, że z toba bede bezpieczny. Damy rade chodzic do szkoly i opiekowac sie dzieckiem jednocześnie. A jak nie to na pewno ktos nam pomoze, prawda?

-Masz racje jednak uwazam, że powinnismy najpierw poszukać innej opcji, na pewno cos sie znajdzie.

-Ale jak mnie oznaczysz...

-Nie.- przerwalem mu.- Luke jestesmy za mlodzi na dziecko, ja nie jestem jeszcze gotowy na zostanie tatą, ty pewnie tez. Daj mi chwile pomyslec na pewno, znajde inne rozwiązanie.

Omega popchnal mnie do tylu nastepnie mocno sie wtulil w moj tors, zaczalem glaskac go po glowie.

-Jestem zmeczony, chodzmy spac.- mruknal.

-Dam ci jakas moja koszulke do spania.

-Wzialem pizame.

-W moich koszulkach wyglądasz o wiele lepiej.

Zszedl ze mnie i usiadl na lozku, podszedłem do szafy i zaczalem grzebac w ubraniach. Podalem omedze, ktory bez zadnego problemu zaczal przebierać sie przy mnie. Wskoczyl pod kołdrę a ja zgasilem swiatlo i zajalem miejsce obok Luke, mocno go do siebie przytulając.

Gdy sie obudzilem, Luke juz nie bylo obok mnie, jego zapach tez byl slabo wyczuwalny co oznaczalo, że nie ma go tu od dluzszego czasu. Wyczagalem sie z pod kołdry, wstalem i wyszedlem z pokoju. Juz schodząc po schodzach słyszałem smiechy dochodzace z kuchni, jeden glos nalezal do mojej omegi wiec ruszylem w jego strone. Chlopak stal kolo mojej mamy i kroil warzywa do obiadu, gdy wyczul moja obecność spojrzal w moja strone.

-Dzien dobry.- podszedlem i przytuliłem go od tylu.

-Wstała spiaca krolewna.- dal mi calusa w policzek.

-Co robisz?- zapytalem.

-To co widzisz. Pomagam twojej mamie przy obiedzie.

-Wlasnie leniu. A ty nie potrzafisz sie domyslec!- odezwala sie alfa.

-Bo zawsze jak ci pomagałem to uważałaś, ze wszystko robie zle.

-A kiedy to bylo! Bylam wtedy w ciąży i mialam swoje humorki.

-Mam nadzieje, ze nie bedziesz mial takich humorkow.- powiedzialem do chlopaka.

-Nadzieja matka glupich. Male szanse sa na to, że bede potulny jak baranek podczas ciąży, omegi wtedy staja sie podobno bardzo nieznośne.

-A wlasnie.- odezwala sie moja mama.- Dzis przyjedzie Simon z Amarą na obiad.

-To on nie mieszka z wami?- zapytal.

-Mieszka, ale glownie przebywa u swojej omegi. Mieszka kawal drogi od nas, Simon w domu jest gdy ona gdzies wyjeżdża albo podczas roku szkolnego.- wyjasnilem.

-To ile ona ma lat? I czemu sie do niej teraz nie wprowadzi.

-W tym roku Amara pisze mature, jak skonczy szkole wprowadza sie do domu, ktory wybudowali. Jakby wyprowadzili sie teraz to musiałaby dojeżdżać.

-A no chyba, ze tak...

-Simon! Amara!- usłyszeliśmy krzyk szczęśliwego Davida w przedpokoju, chwile później cala trojka pojawila sie w kuchni.

> • Po zachodzie słońca ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz