Cześć Wam <3 Wiem, że trochę mnie nie było, za co chciałabym Was przeprosić. Przyznam, że dopadł mnie brak weny, a ten rozdział, mimo że serio jest przyjemny, to był dla mnie katorgą, i sama nie wiem czemu:( Pisałam go strasznie długo, a bardziej męczyłam, więc przepraszam za niedociągnięcia, które mogą się pojawić. Szczerze nie jestem z niego zadowolona, tak jak powinnam, i nie będę tego przed Wami ukrywać... Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się spodoba <3 Dziękuje za wyrozumiałość.
PS: Nacieszcie się nim, potem będzie już tylko gorzej...
W tekście po angielsku obok zawarłam Wam tłumaczenie!
Miłego czytania<3 #trylogiapotepienia
Pov's Clyde:
Nachyliłem się nad dziewczyną i przeciągnąłem przez jej ciało pas bezpieczeństwa. Kliknął charakterystycznie, więc ze spokojną głową udałem się na miejsce kierowcy. Zanim zdecydowałem się na odpalenie samochodu, przeniosłem wzrok na Madeline. Oczy dziewczyny przymykały się co chwilę, a niesforne kosmyki włosów pragnęły wydostać się z niechlujnej fryzury, którą nieustannie poprawiała.
– Tak właściwie... – zaczęła lekko bełkocząc – to czemu nie sięgasz po alkohol? Nie chcę zabrzmieć źle, ale no wiesz, ciekawi mnie to trochę. – Wzruszyła ramionami, a jej zamglone spojrzenie spoczęło na mnie.
– Właśnie dla takich sytuacji. – Zmierzyłem wzrokiem Madeline, po czym zapiąłem swój pas.
– To znaczy? – dopytywała.
Westchnąłem zmęczony i po chwili zastanowienia, odparłem:
– Oszalałbym ze świadomością, że coś złego mogłoby cię spotkać, a mnie mogłoby nie być w pobliżu ciebie. Albo nawet taka drobnostka, że nie byłbym w stanie odwieźć cię bezpiecznie do domu. – Policzki dziewczyny oblał rumieniec. Zwilżyłem wargę koniuszkiem języka, zastanawiając się czy chcę brnąć w dany temat. – Alkohol nie jest moim wyznacznikiem dobrej zabawy, i nigdy nie powinien się nim stać – zacząłem, łudząc się, że do wschodu słońca zdąży wymazać to ze swojej pamięci. – To, że obecnie jestem abstynentem, nie oznacza, że wcześniej również nim byłem. Były momenty, w których potrafiłem upić się do nieprzytomności, i głównie to były czasy liceum. I robiłem to nie dlatego, że lubiłem ten stan, tylko dlatego, że odczuwałem chorą presję. Myślałem, że jeśli nie wypije danej ilości alkoholu to będę gorszy niż moi ówcześni koledzy. To była kurewska głupota. Nie ma nic fajnego w spożywaniu trucizny – westchnąłem. – Nienawidzę alkoholu, bo... – uciąłem w połowie zdania. To, co znajdowało się w głębi mnie, nie chciało przejść przez moje gardło. Zdusiłem to w sobie mimo, że chciałem, aby to ona pierwsza poznała to, co męczy mnie od sześciu lat. Najwyraźniej nie byłem jeszcze na to wystarczająco gotowy.
Spojrzałem na Madeline mając nadzieję, że nie zapyta mnie o powód.
– A papierosy palisz – wytknęła słusznie, ignorując moje zawahanie. Odetchnąłem z niemałą ulgą. – To też trucizna.
– Owszem, ale do nich mam nieco inne podejście, choć nie mówię, że jest ono dobre. Po zapaleniu papierosa nie czuję się źle, mogę normalnie funkcjonować, a przede wszystkim nie zaćmiewa mi on logicznego myślenia.
– Zatkałeś mi usta, bo nie wiem co powiedzieć. Kurwa, to chyba przez ten alkohol! Zaćmiło mi umysł.
Zaśmiałem się cicho pod nosem.
– Nie musisz nic mówić – odparłem, a Maddy ściągnęła brwi. – Spokojnie, nie wymagam od ciebie żadnej sensownej odpowiedzi.
– Ale masz rację, wiele racji. – Uniosła wskazujący palec, wymachiwała nim, a ja powoli zaczynałem żałować tej rozmowy. – Fakt, alkohol to gówno, i dzisiejsza młodzież to też niezłe gówno. Chociaż... Ja się do niej zaliczam. No to mniejsze gówno, ze względu na mnie.
CZYTASZ
Broken Liars +18
Romance"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym bardziej zwrócić uwagi. Pewnego wieczoru w zasięg jej wzroku wpada grupa trzech mężczyzn demolująca s...