40.

1.8K 170 58
                                    

LIAM

Wysiadam z samolotu, odmawiając stewardesie, która ewidentnie miała ochotę się ze mną pieprzyć. Dosłownie przez cały lot nie dawała mi spokoju, ciągle się do mnie przymilając albo dotykając, niby przypadkiem.

Nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby cokolwiek z nią robić.

Owszem, była ładna, nawet bardzo, patrząc tylko na jej wygląd, ale co z tego, gdy moje serce należy teraz do kogoś innego? Nie miałem o tym pojęcia, że w momencie, gdy człowiek jest zakochany, wszystkie inne osoby stają się dla niego nieatrakcyjne. Podczas, gdy na nią patrzyłem, miałem przed oczami tylko ciało Caroline i to tylko jego chciałbym teraz dotknąć. Niczyjego innego.

Wsiadam w taksówkę i równo dziesięć minut przed dwudziestą ląduje u Ethana pod kancelarią. Podziwiam jej czarne mury i szczerze mówiąc, to miejsce wygląda cholernie mrocznie. Złoty napis Davies Law&Office bije mocno po oczach i tylko patrząc na niego, już czuję respekt. Wchodzę przez obrotowe drzwi i już po chwili jestem w środku.

Rozglądam się wokół siebie i zmierzam do recepcji, w której siedzi starszy mężczyzna. Ethan mi o nim wspomniał, Kylie Roberts kiedyś pracował na siłowni, na którą chodził Ethan, bardzo słabo mu tam płacili i miał problem z utrzymaniem rodziny. Davies postanowił mu pomóc i zatrudnił go u siebie. Podobno facet przez pierwszy miesiąc przychodził i codziennie mu dziękował, bo jego sytuacja finansowa znacznie się poprawiła i nie musiał się o nic martwić. Z pozoru zimny Ethan ma naprawdę dobre serce, ale tylko dla tych, którzy naprawdę na to zasługują.

-Dzień dobry.-uśmiecham się przyjaźnie.-Czy zastałem Ethana Daviesa?

Mężczyzna z recepcji odwzajemnia mój uśmiech.

-Pan Liam?-pyta, a ja kiwam głową.-Ethan czeka już na Pana w swoim gabinecie. Wie Pan gdzie to, czy zaprowadzić?

Macham ręką, dając mu tym samym znak, że doskonale wiem, gdzie znajduje się gabinet Ethana.

-Poradzę sobie, ale dzięki za pomoc.-odpowiadam mu, a on zasiada do komputera.

Po kilku minutach docieram do drzwi, za którymi znajduje się gabinet mojego przyjaciela i najpierw postanawiam tam zapukać. Nigdy przecież nie wiadomo czy ten idiota nie zaprosił sobie Laury, a skoro jestem kilka minut wcześniej, to nie chciałbym się natknąć na jego goły tyłek albo ich, gdy się całują.

Doznałbym traumy.

-Wchodź Liam.-dociera do mnie głos zza drzwi.

Czyli jednak z nikim się nie umówił. Całe szczęście.

Wchodzę przez drzwi, a następnie mój wzrok od razu pada na Ethana. Dzisiaj ma na sobie tylko czarną koszulę, której górne guziki są rozpięte. Do tego postawił na czarne garniturowe spodnie z paskiem, który jest zapewne droższy niż moja obecna wypłata. Gdy tak na niego patrzę, bije od niego cholerna pewność siebie i autorytet, nawet po tylu godzinach pracy.

Czasami się śmieje, że wygląda, jakby był moim starym. Gdy rozmawiamy z chłopakami na face time, on zawsze zachowuje się jak typowy ojciec i każdemu z nas doradza. Do tego wygląda dużo dojrzałej niż ja z Louisem, więc zawsze się z niego śmiejemy.

-Co się, kurwa, dzieje?-pyta mnie, zapraszająco ruszając dłonią.

-Mam poważnie przejebane.-wzdycham ciężko, a następnie podchodzę do niego i poklepujemy się po plecach na przywitanie.

-Domyślam się, skoro postanowiłeś zaburzyć mój wolny czas i musiałem odmówić dzisiaj Laurze wspólnego wieczoru.-unosi brew do góry.

Czyli jednak wpierdoliłem się buciorami w jego plany. Najgorsze jest to, że będę zmuszony poprzeszkadzać mu jeszcze kilka dni. Na samą myśl o tym czuję irytację.

Pretty Madness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz