Rozdział 9

14 3 1
                                    

Rozdział 9: Ucieczka od wspomnień.

Korytarze Hogwartu tętniły życiem. Uczniowie rozmawiali podniecenie o nadchodzącej uroczystości upamiętniającej zakończenie pierwszej wojny czarodziejów. Dla wielu była to okazja do refleksji, ale i do pokazania się - wydarzenie w Hogwarcie, na które wszyscy czekali od kilku tygodni.

Olivia Monteco szła w stronę biblioteki, próbując nie myśleć o uroczystości. Wiedziała, że wielu uczniów chciało uczestniczyć w ceremonii z szacunku dla tych, którzy polegli, ale dla niej była to zbyt bolesna okazja. Jej myśli krążyły wokół Regulusa, wokół wszystkich młodych ludzi, którzy zostali wciągnięci w wir walk, często nie mając wyboru.

Gdy doszła do drzwi biblioteki, ktoś ją zatrzymał.

- Hej, Olivia! - zawołał Jake, jeden z jej kolegów z roku. Krukon miał szeroki uśmiech na twarzy, który sugerował, że ma dla niej jakąś propozycję. - Masz już plany na dzisiejszy wieczór? Wiesz, co mam na myśli... - dodał, mrugając okiem.

Olivia uniosła brew. Wiedziała dokładnie, o co mu chodziło, ale starała się uniknąć odpowiedzi.

- Jeśli pytasz o uroczystość, to raczej nie planuję iść - odpowiedziała spokojnie.

Jake wyglądał na zaskoczonego. - Serio? To przecież najważniejsze wydarzenie od... cóż, od zakończenia wojny. Poza tym wszyscy tam będą. Chciałem cię zaprosić, żebyśmy poszli razem.

Olivia poczuła ukłucie w sercu, ale uśmiechnęła się delikatnie. Jake był miły, ale nie rozumiał, jak trudne to było dla niej. Jak wielu uczniów, postrzegał ceremonię jako okazję do wspólnego spędzenia czasu, może nawet do zabawy po wszystkim.

- Przepraszam, Jake. To nie dla mnie. Po prostu... - zawahała się, szukając słów. - Nie jestem gotowa na takie wydarzenie.

Jake westchnął, choć jego uśmiech nie zniknął. - Rozumiem. W każdym razie, jeśli zmienisz zdanie, będę w sali. Może uda się nam pogadać po wszystkim.

- Dzięki, Jake - odpowiedziała Olivia, po czym weszła do biblioteki, ciesząc się chwilą spokoju.

|

Wieczorem, kiedy uroczystość miała się rozpocząć, Olivia siedziała w dormitorium. Jej współlokatorki krzątały się po pokoju, przymierzając sukienki i zastanawiając się, co założyć. Sarah, która zawsze była perfekcjonistką, nie mogła się zdecydować między dwoma strojami.

- Co myślisz, Olivia? - zapytała, trzymając dwie sukienki przed sobą. - Która lepiej pasuje do tej okazji?

Olivia, nie chcąc być nieuprzejma, odpowiedziała szybko. - Obie wyglądają świetnie, Sarah.

Pozostałe dziewczyny śmiały się i żartowały, dyskutując o tym, kto z kim przyjdzie na ceremonię, i kto wygląda najlepiej. Ale Olivia czuła, jakby była od nich oddzielona niewidzialnym murem. Ich ekscytacja tylko potęgowała jej niepokój.

Wiedziała, że nie powinna brać udziału w tej ceremonii. Zbyt wiele wspomnień, zbyt wiele bólu. Gdy dziewczyny wychodziły z dormitorium, Olivia poczuła, jak fala lęku zaczyna narastać w jej wnętrzu.

Kiedy została sama, jej myśli zaczęły galopować. Przypomniała sobie opowieści o wojnie, o młodych ludziach, takich jak Regulus, którzy zginęli, zanim jeszcze naprawdę zdążyli żyć. Obrazy tych, którzy walczyli i poświęcili się, przetoczyły się przez jej umysł.

Zaczęła ciężko oddychać. Jej klatka piersiowa zacisnęła się, jakby niewidzialna siła zgnietła jej serce. Zaczęła się trząść, a oddech stawał się coraz płytszy. Myśli o wojnie, o stracie, o bólu - wszystko to wydawało się napierać na nią ze wszystkich stron. Widziała twarz Regulusa, uśmiechającego się do niej z zamglonego wspomnienia, a potem... znikającego.

Olivia usiadła na łóżku, obejmując się ramionami, próbując się uspokoić. To tylko myśli, to tylko wspomnienia - powtarzała sobie w głowie, ale nic nie pomagało. Serce waliło jak szalone, a dłonie drżały.

Po chwili, choć wciąż drżąca, wstała. Wiedziała, że musi coś zrobić. Severus - pomyślała nagle. - On nie pójdzie na tę uroczystość.

Severus Snape. Choć był skryty i zimny, Olivia wiedziała, że jest kimś, kto rozumiałby jej stan lepiej niż ktokolwiek inny. On również nosił w sobie ciężar wojny, ciężar błędów i win, których nikt inny nie rozumiał. Bez wahania narzuciła płaszcz na ramiona i wymknęła się z dormitorium.

|

Lochy były chłodne i ciche, a echo jej kroków rozbrzmiewało w pustych korytarzach. Korytarze Hogwartu w większości były puste pusty, bo większość uczniów udała się do Wielkiej Sali. Olivia szybko dotarła pod drzwi gabinetu Snape'a i przez chwilę wahała się, czy zapukać. Może to był zły pomysł. Może powinna wrócić i zmierzyć się z własnymi demonami sama.

Jednak w końcu zapukała cicho, niepewna, czy w ogóle jest w środku.

Drzwi otworzyły się niemal natychmiast, jakby Snape na nią czekał.

- Monteco - powiedział beznamiętnym tonem, ale w jego oczach pojawiła się nuta zaskoczenia. - Czego się tu spodziewasz o tej porze?

Olivia nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jego obecność, choć surowa, miała w sobie coś kojącego.

- Ja... nie mogłam tam iść - wyznała, spuszczając wzrok. - Potrzebuję... spokoju.

Snape przyglądał jej się przez chwilę, po czym odsunął się od drzwi, dając jej znak, by weszła.

- Wejdź - powiedział cicho, a jego głos nie był już tak zimny jak zwykle. - I usiądź.

Olivia, choć wciąż roztrzęsiona, poczuła, że zrobiła właściwą rzecz. Severus był jedyną osobą, która mogła zrozumieć jej lęki, a jego obecność dawała jej poczucie bezpieczeństwa, którego teraz tak bardzo potrzebowała.

W ciemnym, chłodnym gabinecie Snape'a, z dala od tłumu i hałasu, Olivia mogła wreszcie złapać oddech.

Cień PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz