36.

59 11 8
                                    

Asmodeusz gwizdał pod nosem, wymachując kluczem na sznurku. Gdy przechodził przez główny korytarz, wydawało mu się, że był sam. Dopiero po paru sekundach zorientował się, że to poczucie było złudne. Odwrócił się i ujrzał demona gniewu, opierającego się o ścianę. Miał gołą klatkę, z której spływała krew, ale Asmodeusz nie zamierzał pytać, co mu się przytrafiło, bo doskonale wiedział.

– Wyglądasz jak nowo narodzony – skomplementował. – Zupełnie jak twoja ex-dłużniczka.

W przepływie chwili Gniew trzymał już Asmodeusza za gardło i unosił wysoko ponad podłogę.

– Podaj mi jeden powód, dla którego miałbym cię nie zabijać.

– Bo jesteś moim braciszkiem – wychrypiał z nutką pogardy.

– Nigdy nie byłeś moim bratem. – Zacisnął mocniej dłoń, po czym puścił Asmodeusza na podłogę, a ten się zachwiał, łapczywie zaczerpując powietrze. – Uriel nim był.

– Jaka szkoda, że już nigdy nim nie będzie.

Gdyby wzrok mógł zamrażać, z Asmodeusza byłaby całkiem gustowna rzeźba lodowa. Gniew nie potrzebował tych słów. Doskonale wiedział, że on i Uriel to rzecz skończona, ponieważ nigdy w historii świata nie stało się tak, by demon i anioł się pogodzili.

– Odzyskałeś serce – zaczął rzeczowo Asmodeusz, poprawiając swoją koszulę.

– Straciłem dłużniczkę – warknął. – I własną zemstę. Uriel dalej żyje i teraz, dzięki tobie, jest nie tylko żyjący, ale także szczęśliwy.

– Tak szczęśliwy jak ty, że odzyskałeś swoją pikawę – zauważył. – Oboje wygraliście. On zyskał dziewczynę, ty natomiast organ. Zawsze ci na tym zależało, czyż nie?

Gniew, odkąd tylko stracił swoje serce, wiedział, że powinien je jakoś odzyskać. Nie raz próbował wyśledzić, gdzie Uriel schował szkatułkę. Po dwustu latach się poddał, godząc z tym, że już nigdy miał jej nie zobaczyć. Skupił się zatem na zemście.

– Powinieneś mi dziękować – odparł Asmodeusz. – Dzięki mnie masz teraz swoje emocje z powrotem. Wreszcie możesz sobie przypomnieć, jak to jest, gdy ktoś cię rani. Teraz będziesz wiedział, jak płakać. To jest ważniejsze niż zemsta.

Gniew podszedł do brata, uśmiechnął się serdecznie.

– Masz rację. – Poprawił mu troskliwie fałdki rękawów. – Teraz będę też prawdziwie cieszył się z twojej śmierci.

– Nasza matka nie byłaby zadowolona, pomyśl o tym. Nie chcesz chyba rozczarować Lilith? – prychnął i podrzucił klucz w dłoni. – Teraz zamierzam wejść do Sali Dusz i nie wychodzić stamtąd przez następne parę miesięcy. I kto wie? Może jak już wrócę, znajdziesz sobie królową.

Odwrócił się na pięcie i udał w stronę bramy do Sali Dusz. Gniew obserwował go spokojnie, aż w końcu postanowił po raz pierwszy odpuścić.

Asmodeusz otworzył bramę do Sali, rozłożył ręce w błogim zwycięstwie.

– Witajcie, kochane duszyczki!

Rozległ się pisk, dusze rzuciły się na Asmodeusza i porwały go ze sobą, a Gniew tylko na to patrzył, po raz pierwszy śmiejąc się przez łzy.

Okrutne Istoty || Cruel CreaturesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz