Lotta
Otworzyłam oczy.
Byłam w wodzie, w moim domu.
Siedziałam na skale, otulona miękkim blaskiem słońca przenikającym przez falującą taflę wody. Patrzyłam, jak mój młodszy brat, Lotus, z zapałem ściga marliny, wijąc się między koralowcami. Zabawę tę wymyśliłam lata temu, gdy byliśmy jeszcze dziećmi, żeby odciągnąć naszą uwagę od obowiązków czekających w królestwie. Świat wtedy wydawał się prostszy, a my — beztroscy.
Lotus, choć młody, już przejawiał cechy przyszłego wojownika. Jego pomarańczowo-zielony ogon migotał w świetle, a mimo że wciąż czekały go dwa lata dojrzewania, można było dostrzec, jak jego sylwetka nabierała smukłości i siły. Wiedziałam, że niedługo jego ogon wydłuży się jeszcze bardziej, a palce zakończą się ostrymi, groźnymi szponami. Pamiętałam, jak sama przechodziłam ten etap — jak trudne były pierwsze dni, kiedy moje płetwy stały się większe, a pływanie nagle wymagało nowej koordynacji.
Z rozbawieniem obserwowałam, jak ryby raz za razem wymykały się jego zasięgowi. Jego czarne włosy, falujące z każdym ruchem, kontrastowały z szmaragdowymi oczami, które zdawały się błyszczeć ekscytacją. Skóra Lotusa, przyciemniona od licznych godzin spędzonych blisko powierzchni, idealnie współgrała z jego energiczną, młodzieńczą naturą. Był zafascynowany światem ponad wodą. Ptaki, ich rozłożyste skrzydła i szybkie loty przyciągały jego uwagę, jakby każdy z nich był obietnicą innej, wspanialszej rzeczywistości.
Tyle razy tłumaczyłam mu, jak niebezpieczne jest zbliżanie się do lądu. Tyle razy słuchał, tylko po to, by po chwili wzruszyć ramionami i pokazać swoje dołeczki w policzkach, które zawsze sprawiały, że trudno było się na niego gniewać. „Przecież pływam szybciej niż ktokolwiek. Nikt mnie nie złapie!" — śmiał się beztrosko, jakby jego szybkość była tarczą, która ochroni go przed każdym zagrożeniem.
Chciałabym, żeby miał rację. W tamtej chwili niczego nie pragnęłam bardziej.
*
Otworzyłam oczy.
Byłam w wodzie, ale to nie był mój dom.
Wokół mnie rozciągały się ściany szklanej klatki, zimnej i sterylnej. Czułam, jak łańcuchy zaciskają się na moim szmaragdowym ogonie, przytwierdzając go do dna, odbierając mi siłę i swobodę. Były nasączone jakąś dziwną substancją, która tłumiła każdą próbę buntu, a ich ciężar przypominał o tym, że nie miałam dokąd uciec.
Dwie rurki wbite w mój ogon przypominały upiorne szpony. Jedna zabierała coś z mojego ciała, a druga wtłaczała substancję, od której powieki opadały ciężko, a umysł tonął w ciemności. Maska na moich ustach była kolejnym symbolem mojej bezradności. Musieli założyć ją wtedy, gdy byłam nieprzytomna, gdy ciało bezwładnie leżało w suchym powietrzu. Ale po co mi ona teraz, skoro w wodzie mogłam oddychać naturalnie? Każde przebudzenie przynosiło to samo pytanie, które pozostawało bez odpowiedzi.
Gdy traciłam przytomność, mój umysł uciekał do miejsca, które znałam najlepiej. Śniłam o Lotusie. O mojej rodzinie. O krainie, która była moim domem. To były obrazy przesiąknięte ciepłem i światłem, wypełnione śmiechem mojego młodszego brata. Choć trwały krótko, to pozwalały mi przetrwać.
Nie żałowałam tego, co zrobiłam. Gdybym mogła cofnąć czas, znów oddałabym siebie, by ratować Lotusa. Moje decyzje miały konsekwencje, wiedziałam o tym od zawsze. Jako Lotta Abria Tarah, pierworodna córka i przyszła królowa podwodnego świata, miałam obowiązek chronić tych, którzy byli mi najbliżsi, nawet jeśli oznaczało to ryzyko dla całego mojego królestwa.
Ale teraz, w tej klaustrofobicznej klatce, każda chwila stawała się iskrą buntu. Moje ciało było słabe, lecz moja wola rosła w siłę. Wiedziałam, że ten koszmar nie potrwa wiecznie. A kiedy nadejdzie właściwy moment, zniszczę to miejsce, tę klatkę i tych, którzy odważyli się mnie tu uwięzić. Zrobię to dla Lotusa. Dla mojego ludu. Dla siebie.

CZYTASZ
Dwie Korony
FantasiLotta uratowała swojego młodszego brata przed schwytaniem przez ludzi. Oddała siebie za niego. Teraz przetrzymywana jest w szklanym zbiorniku. Nie może się wydostać, często traci przytomność a gdy się budzi, widzi jego, tajemniczego mężczyznę o cza...