Ważne pytanie
Stresowałem się!
Znajdowałem się w wytwornej sali balowej, w jednym z ekskluzywnych hoteli mojego przyszłego teścia. Stoliki okryte białymi obrusami ze złotymi nićmi, przyozdobione świeżymi kwiatami. Uginające się pod ciężarem jedzenia szwedzkie stoły, zapewne przygotowane przez najlepszych kucharzy w tym stanie. Najdroższe alkohole, serwowane przez barmanów i profesjonalnych kelnerów przeciskających się ze srebrnymi tacami pomiędzy gośćmi. A wszystko to na podłodze wyłożonej wielkimi marmurowymi kaflami. Oświetlonej okrągłymi żyrandolami, z których zwisały diamentowe sopelki.
Otaczające mnie osoby idealnie pasowały do tego pomieszczenia. Kobiety w wieczorowych sukniach, mężczyźni w smokingach. Sami piękni i bogaci ludzie. W większości znani mi tylko z widzenia.
Zdawałoby się, że wszystko jest idealne. Bo przecież co w takiej scenerii mogłoby być nie tak? A no to, że brakowało tylko jednego. Najważniejszego elementu, rzekłbym. Nie, to nieeleganckie. Tak uprzedmiotawiać kobietę, której mam się dziś oświadczyć. I, której wciąż tu nie ma!
Ręce mi się kleją. Czuję, że już cały się spociłem. Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Z minuty na minutę coraz bardziej uświadamiam sobie, że ona nie przyjdzie. Że nie żartowała i naprawdę nie zamierza się tu pojawić.
Najbardziej jednak przeraża mnie fakt, że bardziej boję się tego, iż za minutę frontowe drzwi otworzą się i okaże się, że to miało być tylko efektowne wejście. Że Emily stanie w progu. A ja będę zmuszony uklęknąć i zadać to tak ważne dla wszystkich pytanie: „Czy zostaniesz moją żoną?". Na samą myśl o tym żołądek mi się zaciska.
Znam miliony lepszych, mądrzejszych, ważniejszych pytań. No chociażby takie pierwsze lepsze: Czy ja tego chcę?
NIE!
Czy kobieta, której mam się oświadczyć tego chce?
NIE!
Z resztą już dawno dała mi to jasno do zrozumienia. Nasz związek był wyłącznie transakcją. Nasze rodziny go pragnęły. A my!? No cóż, my nie chcieliśmy zawieść naszych rodziców. Chcieliśmy, by byli z nas dumni. Postąpić słusznie i spełnić oczekiwania naszych najbliższych.
Czy między nami coś było?
COŚ.
To idealne określenie naszej relacji. Początkowo łączyło nas szczeniackie zauroczenie. Następnie szalone życie pełne imprez i podróży. Jeszcze później najlepszy seks jaki miałem. A wiem to, bo niejednokrotnie miałem okazję się o tym przekonać sypiając z innymi kobietami. Z żadną nie było mi tak dobrze. Wiem! To okrutne mówić o tym ot tak, bez ogródek. Ale co ja tu więcej mogę dodać. Nie byłem idealnym partnerem. Żeby oddać sprawiedliwość, muszę powiedzieć, że Emily też daleko było do ideału. Na każdym kroku okazywała mi niechęć i uwidaczniała swoje niezadowolenie z sytuacji w jakiej się znalazła. Nie żeby to w jakiś sposób usprawiedliwiało moje poczynania...
Ale po tych wszystkich ekscytujących i bądź co bądź udanych etapach naszego związku doszliśmy w końcu do wniosku, że na tym koniec. Między nami już nic więcej się nie wydarzy. Oboje to wiedzieliśmy jednak rozstanie nie wchodziło w grę.
Finalnie okazało się, że Emily ma większe jaja niż ja. Pokazała to już wtedy, gdy twardo postawiła na swoim i wyjechał na studia do Paryża. Udowadniała to za każdym razem, gdy walczyła o siebie, o swoją niezależność, przyszłość, marzenia.
Ja wolałem udawać tego pokrzywdzonego i czekać na rozwój wydarzeń.
Tak było i tym razem. Cholernie nie chciałem tego ślubu. Jednakże jedynym na co było mnie stać to oczekiwanie i liczenie w duchu na to, że Emily postawi na swoim. Że i tym razem weźmie cały ciężar na swoje barki.
CZYTASZ
W pogoni za szczęściem. Tom II
RomanceŚmierć matki po raz kolejny wywraca życie Emily do góry nogami. Wraca do rodzinnego Los Angeles, by posklejać jakoś pozostałości po rodzinie, którą kiedyś tworzyła z rodzicami i rodzeństwem. Nie jest to jednak łatwe zadanie. Z przypadkowo podsłucha...