Po krótkich wakacjach, podczas których byłam odcięta od Internetu wracam z nowymi inspiracjami
***
Najlepsza przyjaciółka
Dzisiejszy dzień był jakiś inny. Wstając z łóżka poczułam te dawną energię. Chciało mi się żyć, słońce świeciło bardziej, jaśniej. Wszystko zdawało się być jakieś takie lepsze, kolorowe.
Ubrałam się w zwiewną sukienkę do kostek i trampki. Po ostatnich wydarzeniach z Meg wiedziałam, że nie jestem jeszcze gotowa na krótszy look. Nie na tym kontynencie. Nie w tym idealnym świecie. Gosposia także wróciła z wakacji, więc na stole czekała na mnie góra wyśmienitych pankejków z owocami i różnorodnymi polewami. Najadłam się za wszystkie czasy, tak mi dopisywał apetyt. W tej euforii podjęłam decyzję, by w porze lunchu odwiedzić tatę w biurze.
Liam wyjechał dziś Vegas a i Josh wrócił w końcu do swojego uroczego domu w Santa Monica. Koniecznie muszę go tam odwiedzić! Szum oceanu, nostalgiczne zachody słońca oraz równie cudowne poranki z tym kojarzył mi się dom mojego brata. Tutaj było o wiele smutniej. Zwłaszcza teraz. Tata nie dość, że wciąż jest pogrążony w żałobie po stracie Rose. To teraz zaprząta sobie jeszcze głowę moimi problemami. Może jeśli go odwiedzę będąc w tak dobrym nastroju trochę się uspokoi.
W ostatnich dniach pracowałam też trochę nad biznesplanem i chciałabym omówić z Richardem kilka kwestii. Moje stanowisko cały czas się nie zmieniło, pieniądze od ojca traktuję jak pożyczkę, inwestycję w mój biznes i chcę mieć to jasno zawarte na piśmie. Żadnych przysług. Z moją rodziną nie należy wchodzić w takie układy.
W końcu pełna pozytywnych myśli, nadziei i wigoru wparowałam z jedzeniem na wynos do biura ojca. Na mój widok sekretarka wyraźnie się zmieszała, co trochę ostudziło mój entuzjazm. Jednakże dziś był mój dzień, dziś nic nie było w stanie zepsuć mi nastroju. A już na pewno doprowadzić mnie do depresyjnych myśli, w jakich byłam pogrążona przez ostatni czas.
- Witaj Grace! – przywitałam ją życzliwie.
- Panna Moore? – jej krzaczaste brwi niemal się zetknęły.
- We własnej osobie – uśmiechnęłam się.
- Czy Richard się ciebie spodziewa? – zapytała z dozą obawy.
Grace była w wieku mojego taty. Od lat nadzorowała jego biuro, dlatego też ich relacja była zażyła.
- Nie, chciałam zrobić mu niespodziankę. Czy to jakiś problem?
Kobieta wstała. Była o wiele niższa ode mnie i tęższa. W swojej garsonce i włosach upiętych w kok przypominała mi bardziej moją Panią od historii z czasów szkolnych niż profesjonalną sekretarkę. Jednakże każdy kto ją znał wiedział, że jest zorganizowana i godna zaufania. Prowadziła biuro mojego ojca od samego początku, na długo przed tym jak się urodziłam. Widziała, jak dorastam, jak moi bracia mężnieją i jak Richard pogrąża się w żalu z powodu choroby a teraz śmierci Rose. Wiedziała o wszystkim co się tu dzieje. Po jej reakcji domniemam, że nie powinno mnie tu być.
- Richard jest teraz zajęty... może napijesz się kawy? – wyglądała na zdenerwowaną.
- Poproszę wody – usiadłam na kanapie.
Pijąc leniwie łyk za łykiem miałam wrażenie, że Rose próbuje zatrzymać mnie w holu jak najdłużej się da. Zagadywała mnie o różne rzeczy, od czasu do czasu nerwowo chichocząc i spoglądając w stronę gabinetu ojca.
- Dobrze, że wróciłaś – chwyciła moją dłoń – Richard potrzebuje wsparcia.
- Szkoda, że kiedyś on nie okazał go mnie – spojrzałam na jej pomarszczoną dłoń, na palcu wskazującym miała złoty pierścionek z ogromnym zielonym kamieniem.
CZYTASZ
W pogoni za szczęściem. Tom II
RomanceŚmierć matki po raz kolejny wywraca życie Emily do góry nogami. Wraca do rodzinnego Los Angeles, by posklejać jakoś pozostałości po rodzinie, którą kiedyś tworzyła z rodzicami i rodzeństwem. Nie jest to jednak łatwe zadanie. Z przypadkowo podsłucha...