18. Emily

3 1 0
                                    

Tego się nie zapomina



Minął tydzień od mojego pocałunku z Olivierem. Cholera to wciąż brzmi tak abstrakcyjnie. Gdyby był to tylko noworoczny całus pewnie miałabym to gdzieś. Niestety był to pocałunek jakiego jeszcze nie przeżyłam, a było ich wiele, nawet z samym Olivierem o ironio! Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze w jego ramionach. I nie mam tu na myśli motyli w brzuchu (budzących się na samo wspomnienie tamtych chwil), czy pożądania, które bez wątpienia wtedy czuliśmy. Byłam bezpieczna i chciana. Tak po prostu.

Niestety wraz z tym uczuciem w moim życiu ponownie zapanował chaos. Po pierwsze mój sylwestrowy bal skończył się spięciem pomiędzy naszymi rodzinami.

Kiedy my rozkoszowaliśmy się chwilą, pozostali nas szukali. Ta małpa Meg udawała oczywiście, że nie ma pojęcia, gdzie jesteśmy. Co z perspektywy czasu mogę przyznać, że wyszło nam na dobre. Aż boję się pomyśleć co by się stało, gdyby, ktoś znalazł nas w tym pokoju. Nawet gdy w końcu zebraliśmy się w sobie i dołączyliśmy do pozostałych, na naszych twarzach wciąż skrywał się cień pocałunku.

Ojciec nie wyglądał na zaskoczonego, czym z kolei zadziwił mnie. Twarz Liama, jak zwykle nie wyrażała nic, za to jego mroźne spojrzenie mówiło już wszystko. Co tu dużo mówić, nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Josh, czego już zapewne wszyscy się spodziewają, warczał jak doberman. Przez chwilę obawiałam się nawet, że pogryzie Oliviera lub mnie. Jednakże Richard trzymał go na smyczy. Jack również miał ochotę zabić swojego syna. Ale na jego twarzy nie doszukałam się niczego więcej niż strach. O pieniądze oczywiście, które mógł stracić przez konflikt naszych rodzin.

W końcu jednak doszliśmy do porozumienia. Podkoloryzowałam trochę historię o pijanym Zack'u i wszystko rozeszło się po kościach. Jednakże resztę nocy spędziłam już w towarzystwie rodziny.

Po drugie na balu nie było już możliwości, by spokojnie porozmawiać z Olivierem, czego okropnie żałuję. Wtedy, na gorąco, miałam w sobie więcej odwagi. Teraz jawnie już tchórzę. Bo od tamtej pory nie dość, że więcej go nie widziałam to na dodatek nie odbieram jego telefonów i nie odpisuję na wiadomości. Ten pocałunek tak wiele dla mnie znaczył. Doszczętnie zniszczył knutą przeze mnie intrygę. Spotkania z Olim miały uprościć moje życie, doprowadzić do prawdy bym mogła iść dalej. Nie było tu mowy o uczuciu, które we mnie zakiełkowało. I, którego kurewsko się boję. Przecież to wciąż ten sam Olivier!

Ten, który mnie zdradzał, poniżał, sprawił, że straciłam pewność siebie, czułam się gorsza i niekochana. Ten, który był ulubieńcem mojej matki, który knuł z nią za moimi plecami. I co najgorsze nie poszedł za mną, gdy nie zjawiłam się na naszym przyjęciu zaręczynowym. Niemal wziął ze mną ślub choć mnie nie kochał. Jak zatem mogę mu teraz ufać? Kiedy wiem, że wraz z moją rodziną coś przede mną ukrywa.

Z drugiej strony ten pocałunek. Nie da się udawać tego co w tamtym momencie nas połączyło. Był czuły, delikatny i tak we mnie wpatrzony jakby nic wokół nie istniało. Zatraciłam się, przez moment nie było pożaru, śmierci babci i miliona innych problemów, z którymi się aktualnie borykałam. To wszystko zniknęło. Po raz pierwszy od wielu miesięcy byłam od tego wolna. I było to uczucie tak uzależniające, że mogłabym pozostać w jego uścisku już na zawsze.

Zgodnie z planem przyleciałam do Nowego Jorku. Przyjazd tu był mi bardziej potrzeby niż myślałam. Zatrzymałam się w hotelu należącym do mojej rodziny. Nie chciałam zwalać się na głowę Matildy, a o kluczach do apartamentu Audrey wolałam nawet myśleć.

- Och jak dobrze cię widzieć – objęłam ją.

Spotkałyśmy się w naszym ulubionym barze sałatkowym.

W pogoni za szczęściem. Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz