Zakazany owoc
Ten wieczór nie miał końca. Odkąd Emily wróciła do LA moje życie ciągnęło się jak przeżuta guma. Z każdym dniem smakowało coraz gorzej. Ciągle o niej myślałem. O tym jak się zmieniła i nie miałem tu na myśli jej wyglądu. Była jednocześnie krucha, ale i silna jak nigdy. Podziwiałem ją za to, że mimo przeciwności losu się nie poddaje. Podąża swoją drogą do szczęścia nawet jeśli czasem jest ona kręta i wyboista.
Leżałem na kanapie gapiąc się tępo w telewizor. Nawet nie wiem co oglądałem, bo przed oczami miałem tylko ją we wczorajszej wieczorowej sukni. Jej długie lśniące włosy, usta muśnięte malinową szminką. Uśmiech, który wynagradza wszystko.
Kochałem ją!
Teraz byłem już tego pewien, choć na takie wnioski było już zdecydowanie za późno. Podszedłem do barku, by nalać sobie whisky. W ostatnim czasie to jedyne co sprawia mi przyjemność w życiu. Nim zdążyłem wziąć choć łyk zadzwonił Nick.
- Żyjesz stary? – zapytał na pozór poważnie.
- Żyje... jakoś. Co tam Nick? – mój głos z kolei brzmiał na zmęczony o udręczony, bo tak też się czułem.
- Dawno Cię nie było, w Heven wszyscy o ciebie pytają – słyszałem jakieś dziwne echo.
- Nie mam dziś czasu, muszę nadrobić papierkową robotę.
Rozległo się stukanie do drzwi. Wiedziałem już kto to i nie miałem najmniejszej ochoty ich otwierać.
- Stary otwórz – usłyszałem głos Nicka w telefonie... i za drzwiami.
Zakończyłem połączenie i zrezygnowanym krokiem ruszyłem by wpuścić do mieszkania mojego najlepszego kumpla. Przywitaliśmy się, a następnie Nick minął mnie i rozsiadł wygodnie na kanapie w salonie.
- Widzę, że robota świetnie idzie – uniósł szklankę z whisky, którą zostawiałem na stoliku kawowym.
- Właśnie miałem się za nią zabierać, ale zadzwoniłeś i mi przerwałeś – odgryzłem się.
- Stary co się z tobą dzieje? Od tak dawna nie było cię w klubie, że ludzie chcieli już składać się na wieniec – zaśmiał się.
- Daruj sobie – burknąłem i wziąłem szklankę ze stolika – nie mam ostatnio nastroju na zabawę.
- A dzieje się tak bo...
- Odkąd Richard ściągnął do domu Emily mój ojciec chodzi jak tykająca bomba. Nasze interesy wiszą na włosku. A za wszystko obrywa się mnie – posmakowałem w końcu bursztynowego trunku.
- Wiedziałem – pokręcił lekko głową i wyraźnie się zirytował – ta laska jest jak tornado. Gdzie się nie pojawi tam sieje zamęt i zniszczenie. Powinna była...
- Nie kończ! – wiedząc co ma na myśli przerwałem mu zanim musiałbym dać mu w zęby – to nie jej wina.
- Po jaką cholerę Richard ją tu przywlókł? Trzeba ją było zostawić tam, gdzie się zaszyła. Ta dziewczyna to chodzące nieszczęście – uniósł głos – i trzymaj się od niej z daleka. Dobrze ci radzę.
Miałem ochotę włożyć mu te radę w te jego błyszczące mokasyny! A następnie wykopać z mojego apartamentu.
- No dobra – potarł dłonie – dość tych lamentów. Jack w końcu się od ciebie odwali. A ty musisz wyluzować!
- Mówiłem już. Nie. Mam. Ochoty – powiedziałem dobitnie.
- Albo wyciągnę Cię na imprezę albo ściągnę imprezę tutaj – trzymał telefon w dłoni z palcem wskazującym zawieszonym nad zielonym kółkiem ze słuchawką.
CZYTASZ
W pogoni za szczęściem. Tom II
RomanceŚmierć matki po raz kolejny wywraca życie Emily do góry nogami. Wraca do rodzinnego Los Angeles, by posklejać jakoś pozostałości po rodzinie, którą kiedyś tworzyła z rodzicami i rodzeństwem. Nie jest to jednak łatwe zadanie. Z przypadkowo podsłucha...