23. Olivier

2 2 0
                                    

To zawsze byłaś ty



Przyleciałem za nią do Nowego Jorku. Nie udało mi się dostać na VIP-owską imprezę, na której bawiła się Emily. Dowiedziałem się jednak, że jest przewidziana do drugiej. Czekałem w hotelowym holu na jej powrót.

Dochodziła piąta.

Jej wciąż nie było. Zaczynałem się już poważnie martwić. Co chwila przed hotelem pojawiały się taksówki, ale z żadnej nie wyłoniła się Em. A co, jeśli coś jej się stało? Nie to niemożliwe, prawda? Przecież Richard posłał za nią jednego ze swoich goryli. Czułem, że powoli tracę rozum. Miałem jej tyle do powiedzenia, a ona znów zniknęła. A co, jeśli dowiedziała się, że tu czekam? Nie, to niemożliwe. Przekonywałem w myślach samego siebie.

Do czasu aż ją ujrzałem. Był to widok łamiący moje serce. Nie była sama. Uwieszała się kokieteryjnie jakiemuś klaunowi na szyi. W pierwszej chwili miałem ochotę wybiec do nich i dać temu kolesiowi w zęby. Szybko jednak się opamiętałem. Emily jest w końcu dorosła i może robić co chce. Wrzało we mnie! Już zapomniała o spędzonej ze mną nocy? Może ona naprawdę nic już do mnie nie czuje?

Obłapiali się jeszcze przez chwilę przed wejściem. Em wyglądała tak seksownie. Cała ubrana na czerwono. Krótka sukienka, rajstopy i niebotyczne szpilki. Wszystko to przywodziło na myśl Walentynki. W końcu się od siebie odkleili. Pocałowali się na dobranoc (co mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło), następnie on wsiadł do taksówki a ona weszła do budynku.

Natykając się od razu na mnie.

- Co Ty tutaj robisz!? – warknęła.

Jej twarz w ciągu sekundy zmieniła się z radosnej we wściekłą. Nie była zadowolona z mojej obecności. Ba! Oczywiście, że wolała bym nie widział jak fantastycznie bawi się w Nowym Jorku z innym mężczyzną.

Jej wroga reakcja rozjuszyła mnie na całego.

- Planowałem powiedzieć dobry wieczór Emily, ale w tych okolicznościach stosowniejsze będzie chyba dzień dobry – rzuciłem sarkastycznie.

Od razu tego pożałowałem. Jeśli chciałem ją odzyskać nie tędy droga.

- Do kurwy nędzy Oli, co ty tu robisz!? – wrzasnęła.

Recepcjonista początkowo chciał zareagować, jednak, gdy zobaczył z czyich ust wypłynęły te słowa spasował.

- Co ja tu robię? – powtórzyłem prześmiewczo – Hmmmm, zastanówmy się. Przyleciałem za tobą?

- To widzę! Pytanie brzmi po co? – wplotła dłoń we włosy, niszcząc sobie koka – Po co?

- Nie udawaj, że nie wiesz! Próbuję z tobą porozmawiać, ale teraz widzę, że nie ma o czym! Ty już znalazłaś pocieszenie! – wpatrywałem się w nią z założonymi rękami.

- Nie jesteśmy razem! Mogę robić co chcę i z kim chcę, a tobie nic do tego!

- Owszem, ale...

- Nie ma, ale! Ja nie wnikam w to co robisz, więc bądź tak miły i odwdzięcz się tym samym – zdjęła obcasy.

- Tego właśnie chcesz?

Wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi czekoladowymi oczami. Błyszczały niczym gwiazdy. Jej wahanie ponownie obudziło we mnie nadzieję.

- Jestem zmęczona – westchnęła – przełóżmy tę rozmowę na kiedy indziej. Teraz chcę się położyć.

- Jak sobie życzysz – pokręciłem głową zrezygnowany.

Na twarzy recepcjonisty pojawiła się ulga.

- Mam apartament obok twojego – wskazałem dłonią w stronę wind – chodźmy.

Skinęła głową i ruszyła we wskazanym przeze mnie kierunku.

W windzie staliśmy po dwóch przeciwnych stronach. Przypominało to ring, dwoje zawodników w przeciwnych narożnikach. Em niemal zasypiała na stojąco, powieki wyraźnie jej ciążyły. Miałem ochotę ją przytulić, mimo iż byłem na nią totalnie wściekły.

- Ładnie wyglądasz – jeszcze raz przyjrzałem się jej kusej sukience.

- Dziękuję – oparła głowę o ścianę – Nie mogliśmy zacząć w ten sposób? Przepraszam, że na Ciebie naskoczyłam.

- W porządku – zrobiłem krok w jej stronę – czy ten mężczyzna to coś poważnego?

- Oli – rzuciła ostrzegawczo.

Zrobiłem kolejny krok w jej stronę.

- Em, muszę wiedzieć...

Winda zatrzymała się na naszym piętrze. Em, skierowała się w stronę fotela ustawionego przy ścianie w całości ze szkła. Roztaczał się tam wspaniały widok na miasto. To co najbardziej lubiła.

- Em, nie zmuszę cię do tego byś mnie kochała, ale jeśli istnieje choć cień szansy na to, że może nam się jeszcze udać muszę to wiedzieć. Ta niepewność mnie zabija.

Ukryła twarz między kolanami.

- Powiedz coś – usiadłem naprzeciw niej.

Wyprostowała się i spojrzała mi w oczy. Chwyciłem jej dłonie.

- To zawsze byłaś ty – zacisnęła usta – byłem idiotą, że tego wcześniej nie widziałem. Jeśli nie jest jeszcze za późno będę walczył tak długo jak będzie trzeba. Tylko powiedz mi, że jest o co.

- Nie, Olivierze – cofnęła dłonie i gwałtownie wstała – wydarzyło się zbyt wiele złych rzeczy. Dlatego już nigdy nie będziemy razem.

- Chodzi o niego, tak? Ta noc nic dla ciebie nie znaczyła?

- Jak Ty nic nie rozumiesz.

Ruszyła w stronę pokoju. Podążałem za nią, niczym jej cień.

- To mi wytłumacz!

- Właśnie w tym tkwi problem. Nie da się! Ty nie chcesz zrozumieć! – mówiła nawet się do mnie nie odwracając.

- Co tu jest do rozumienia? Nie chcesz dać nam szansy, bo znalazłaś już sobie frajera na pociesznie.

- Pierdol się!

Trzasnęła mi drzwiami przed nosem.

Chciałem jasnego komunikatu i go dostałem. Nie mogła już w bardziej wymowny sposób powiedzieć bym dał sobie spokój. Emily właśnie zamknęła przede mną swoje serce.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 14 hours ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W pogoni za szczęściem. Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz