Pedri szedł korytarzem, starając się kontrolować oddech. Jego serce biło zbyt szybko, a ręce drżały od nagromadzonego napięcia. W głowie wciąż miał obraz Gaviego, jak rozpłakał się przed nim, jak desperacko próbował się zbliżyć. Te chwile były jak klatki filmu, które nieustannie przewijały się w jego umyśle, i choć Pedri próbował się skupić na czymś innym, to nie mógł tego wyrzucić z głowy.
„Co on sobie myślał?" - pytanie to brzmiało w jego głowie, odbijając się echem od jego myśli. Dlaczego Gavi próbował... co próbował zrobić? Przez sekundę, tam w łazience, Pedri poczuł coś, co go przeraziło. To nie była tylko złość ani rozczarowanie, jakie nosił w sobie od miesięcy. Było coś jeszcze, coś, czego nie chciał nawet nazwać. Nie, nie mógł tego zaakceptować.
Wyszedł na zewnątrz, gdzie powietrze było rześkie i chłodne. Próbował się uspokoić, ale gniew i frustracja wciąż kotłowały się w jego wnętrzu. Jak Gavi mógł to zrobić? - zadawał sobie pytanie raz za razem. Nie chodziło tylko o narkotyki, o jego rozszerzone źrenice czy podkrążone oczy. To wszystko już było wystarczająco złe, ale teraz Gavi przeszedł granicę, której Pedri nigdy by nie pomyślał, że chłopak przekroczy.
- Cholera - wymamrotał pod nosem, zaciągając się głęboko powietrzem. Opadł na ławkę tuż przy wejściu do szatni i przetarł twarz rękoma. Był wściekły, ale pod tą całą złością kryło się coś jeszcze, coś, co go przerażało. Czyżby to była jego wina? Czy to on popchnął Gaviego do tego wszystkiego?
- Pedri, co się dzieje? - usłyszał za sobą głos Ferrana, który zbliżał się z ciekawością i niepokojem wymalowanym na twarzy. - Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
Pedri podniósł wzrok, próbując się pozbierać. Nie chciał, żeby Ferran ani nikt inny widział, że coś było nie tak. Wziął głęboki oddech, starając się stłumić uczucia, które w nim buzowały.
- Nic, wszystko w porządku - skłamał, starając się zachować spokój.
Ferran spojrzał na niego sceptycznie, nie do końca przekonany.
- Widziałem, jak Gavi wchodził do łazienki, a potem ty... - Ferran mówił spokojnie, ale jego ton sugerował, że wyczuwał, że coś jest nie tak. - Między wami znowu doszło do jakiejś kłótni?
Pedri zacisnął szczęki, czując, jak napięcie znów zaczyna narastać. Nie miał ochoty na tę rozmowę, nie teraz.
- Mówiłem, że wszystko jest w porządku - odpowiedział ostro, wstając z ławki. - To tylko... Gavi ma swoje problemy, a ja mam swoje.
Ferran zmarszczył brwi, jakby próbował przebić się przez warstwę murów, które Pedri wokół siebie zbudował.
- Wiem, że wasza relacja jest napięta od jakiegoś czasu, ale... coś się zmieniło, prawda? - zapytał, nie odpuszczając.
Pedri odwrócił wzrok, czując narastającą frustrację. Czy wszyscy musieli teraz interesować się jego życiem? Czy nie mógł po prostu zostać sam ze swoimi myślami, choćby na chwilę?
- To nie twoja sprawa, Ferran - powiedział w końcu, nie patrząc na niego. - Nie mieszaj się w to.
Ferran wzruszył ramionami, jakby uznając, że nie ma sensu naciskać dalej.
- Jak chcesz, Pedri. Ale jeśli kiedykolwiek będziesz chciał pogadać, wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Pedri nie odpowiedział, po prostu ruszył w stronę boiska, chcąc zostawić to wszystko za sobą. Ale to było niemożliwe. Z każdym krokiem, z każdym oddechem myśli o Gavi'm powracały. Pedri mógł być wściekły na Gaviego za jego decyzje, za to, że sięgnął po narkotyki, za to, że próbował się do niego zbliżyć w taki sposób. Ale gdzieś głęboko w środku czuł, że to nie jest tylko problem Gaviego. To wszystko zaczęło się dużo wcześniej, a Pedri miał wrażenie, że coś mu umknęło. Coś, czego nie zauważył na czas.
Czy był odpowiedzialny za to, co działo się teraz z Gavim? Może nie wprost, ale... Pedri wiedział, że ich relacja zaczęła się sypać długo przed tym, zanim Gavi sięgnął po narkotyki. Kiedyś byli blisko, niemal jak bracia, zawsze mogli na sobie polegać. A teraz? Teraz byli na wojennej ścieżce, a Pedri nie wiedział, jak to naprawić. A może nie chciał tego naprawiać?
Wciąż słyszał w głowie słowa Gaviego, kiedy próbował mu coś powiedzieć, kiedy próbował się zbliżyć, jakby szukał wsparcia, którego Pedri nie był w stanie mu dać. Czy to była jego wina, że Gavi czuł się taki zagubiony?
Wieczór nadszedł szybko, a Pedri wrócił do swojego mieszkania, próbując zająć się czymkolwiek, by odgonić myśli. Otworzył laptopa, ale nawet nie potrafił skupić się na przeglądaniu wiadomości. Wciąż przed oczami miał tamten moment w łazience, gdy zobaczył Gaviego z narkotykami w ręku. Gdy wyrwał mu paczkę i wyrzucił ją do kosza, w nadziei, że to cokolwiek zmieni.
Ale wiedział, że to nie wystarczy. Problem leżał głębiej.
Wziął telefon do ręki, niepewny, czy powinien coś zrobić. Czy powinien napisać do Gaviego? Może zadzwonić? Ale co miałby powiedzieć? Wszystko między nimi było tak skomplikowane, że nie wiedział nawet, od czego zacząć.
Pedri poczuł, jak gniew znów zaczyna go ogarniać. Dlaczego to właśnie on musiał się tym wszystkim martwić? Dlaczego to Gavi nie mógł po prostu poradzić sobie z własnym życiem? Ale ta myśl była płytka i nieprawdziwa. Pedri wiedział, że to nie było takie proste. Gavi był zagubiony, i choć Pedri próbował udawać, że go to nie obchodzi, prawda była inna.
Pedri westchnął ciężko i wstał z kanapy, podchodząc do okna. Spojrzał na miasto rozciągające się przed nim, na migoczące światła ulic i samochody, które przecinały drogę jak mrówki. Z tej wysokości wszystko wydawało się takie małe, takie odległe. Jakby jego problemy nie miały znaczenia w wielkim świecie. Ale wiedział, że tak nie było.
Spojrzał na swój telefon jeszcze raz. Może powinien zadzwonić? Nawet jeśli Gavi go teraz nienawidził, nawet jeśli ich relacja była w ruinie, może powinni porozmawiać. Ale w głowie wciąż miał obraz Gaviego, jak płakał, jak próbował się zbliżyć w sposób, który Pedriemu wydawał się niewłaściwy. Czy to nie był kolejny krok ku jeszcze większej destrukcji?
Nie. Pedri musiał postawić granice. Musiał chronić siebie, nawet jeśli oznaczało to, że Gavi będzie cierpiał jeszcze bardziej. Ale jednocześnie, czy to nie było to, czego Gavi naprawdę potrzebował? Kogoś, kto powie mu prawdę prosto w oczy?
Zamknął oczy, próbując uspokoić swoje myśli. Musiał działać racjonalnie. Ale dlaczego wszystko z Gavim było takie skomplikowane? Kiedyś to było prostsze. Teraz nie wiedział już, co jest właściwe, a co nie.
Podjął decyzję. Wstukał wiadomość do Gaviego, krótką, bez zbędnych emocji:
"Musimy pogadać. Jutro po treningu."
Wysłał wiadomość i opadł na kanapę, wpatrując się w sufit. Nie wiedział, co przyniesie jutro, ale jedno było pewne - coś musiało się zmienić. Nie mogli tak dalej żyć, obaj zmierzali ku przepaści, i Pedri nie miał już siły walczyć, nie wiedząc, jak zakończy się ten koszmar.
CZYTASZ
DESIRE - Gavi x Pedri
FanfictionGavi to impulsywny, młody piłkarz, który gra z sercem, podczas gdy Pedri stawia na precyzję i chłodną kalkulację. Ich rywalizacja na boisku rodzi napięcia, które nieustannie narastają, aż stają się czymś więcej niż tylko walką o piłkę. Kiedy obaj zo...