11 : Idiota

58 4 0
                                    

Pedri siedział na podłodze obok Gaviego, czując, jak jego cierpliwość zaczyna się kończyć. Chłopak wciąż nie potrafił się podnieść z miejsca, a jego bezsilność wydawała się go przytłaczać. Pedri z przygnębieniem obserwował jego beznadziejny wzrok, który wpatrywał się w zimną, twardą powierzchnię. Zrozumiał, że Gavi potrzebuje pomocy, ale nie miał pojęcia, jak mu pomóc.

- Słuchaj, Gavi - zaczął, starając się brzmieć stanowczo, ale i delikatnie. - Musisz wstać z tej podłogi. To nie jest miejsce dla ciebie.

Gavi uniósł wzrok, jego oczy były zmęczone, a twarz przygnębiona. Na jego ustach zagościł ledwie słyszalny szmer sprzeciwu. W końcu odwrócił wzrok, wpatrując się w podłogę, jakby w ten sposób mógł uciec od rzeczywistości.

- Nie chcę - odpowiedział cicho, a jego głos był pełen bezsilności.

Pedri westchnął, a frustracja zaczęła w nim narastać. Ile jeszcze miał to znosić? Jego zniecierpliwienie rosło, a myśli krążyły wokół tego, jak Gavi był w stanie tak się zapuścić. Jak to się stało, że chłopak, który jeszcze niedawno był jego rywalem, teraz wyglądał na takiego, który przegrał wszystko?

- No dalej, Gavi - kontynuował, starając się nie poddawać emocjom. - Bądź grzecznym chłopcem i wykonaj rozkaz.

Gavi na moment spojrzał na niego z dezorientacją, jakby zaskoczony jego tonem. W końcu, po chwili wahania, uniósł się na nogi i z opóźnieniem usiadł na kanapie. Jego postawa była smutna, a Pedri nie mógł powstrzymać narastającego poczucia winy. Gdzieś w środku wiedział, że powinien być dla niego surowszy, ale w tej chwili nie potrafił.

- Świetnie, brawo! - skomentował ironicznie Pedri, czując, że jego słowa brzmią pusto. - Teraz nie wyglądasz jak kompletna katastrofa.

Gavi milczał, a Pedri usiadł obok niego. Czuł się nieco niezręcznie, a ich bliskość nagle wydawała się dziwna. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do myśli, że jego wróg siedział tuż obok, a on miał być tym, który mu pomaga.

Nagle, ku jego zaskoczeniu, Gavi wtulił się w niego, opierając głowę na jego ramieniu. Pedri zamarł, a serce zabiło mu szybciej, gdy poczuł ciepło ciała Gaviego. Co do cholery? Nie wiedział, co robić.

- Gavi... - zaczął, ale nie zdążył dokończyć, ponieważ Gavi zamknął oczy i zasnął, jakby był najszczęśliwszym chłopcem na świecie. Pedri czuł, jak cały jego świat się wstrzymuje.

Z odrazą w sercu powoli, ale stanowczo odsunął się od Gaviego. Nie mógł pozwolić, by to się działo. Nie chciał być jego oparciem ani przyjacielem. W głębi duszy czuł, że to wszystko było absurdalne.

- Wstawaj, idioto - mruknął, ale Gavi już spał.

Pedri, czując rosnące napięcie, wstał i poszedł do kuchni. Zaczął biegać po mieszkaniu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Gdy wrócił do salonu z kocem i poduszkami, rzucił je obok śpiącego Gaviego, z frustracją w głosie.

- Śpij na kanapie, głupku - powiedział, czując, jak niechęć narasta w jego wnętrzu. - Nie będę cię nosił z powrotem na podłogę.

Obserwował, jak Gavi wciąż spał, z wyrazem spokoju na twarzy, a na jego ciele leżał koc, który mu przyniósł. Nie mógł tego znieść. Z obrzydzeniem, a zarazem nieco z żalem, Pedri odwrócił się i poszedł na górę, nie mając zamiaru patrzeć na to przystawianie się Gaviego. W końcu, czując, jak wszystko wokół niego wiruje, zamknął drzwi do swojego pokoju.

Zamykając się w swoim pokoju, Pedri usiadł na łóżku, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to się wydarzyło. W jego głowie panował chaos. Z jednej strony czuł nienawiść do Gaviego, a z drugiej - współczucie, które sprawiało, że nie potrafił go porzucić.

DESIRE - Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz