10 : Pomoc

65 5 0
                                    

Wieczór spowijał miasto w mrocznej, cichej atmosferze, którą przerywały jedynie odległe dźwięki samochodów i stłumione rozmowy ludzi wracających z pracy. Pedri szedł wolnym krokiem przez wąskie uliczki, próbując odpocząć od wszystkiego, co działo się ostatnio. Treningi, napięcie w zespole, a przede wszystkim jego niepokój związany z Gavim - wszystko to zaczynało go przerastać. Musiał przemyśleć parę spraw, znaleźć jakiś sposób, żeby poradzić sobie z tą sytuacją, która wymykała się spod kontroli.

W końcu to Gavi zadecydował o swojej przyszłości, powtarzał sobie w myślach. Nie mógł za niego odpowiadać. Ale jednocześnie coś w środku nie pozwalało mu po prostu odpuścić.

Nagle, wśród tłumu ludzi przewijających się przez jedną z uliczek, Pedri zauważył znajomą sylwetkę. Serce zabiło mu szybciej, kiedy rozpoznał Gaviego, stojącego na rogu, rozglądającego się niespokojnie. Obok niego stał ktoś, kogo Pedri nie znał - mężczyzna, ubrany w ciemną kurtkę, z kapturem naciągniętym na głowę. Scena wyglądała dziwnie, podejrzanie, a Pedri od razu zrozumiał, co się dzieje.

To diler.

Pedri poczuł, jak gniew miesza się z lękiem. Gavi naprawdę sięgnął dna. Mimo że złożył mu obietnicę, że przestanie, widać nie potrafił się wywiązać. Jeszcze raz to robił. Jeszcze raz niszczył siebie.

Zanim zdążył pomyśleć, podjął decyzję. Szybkim krokiem ruszył w stronę Gaviego i tego mężczyzny. Gavi nie zauważył, że Pedri się zbliża, był zbyt pochłonięty rozmową z dilerem, a Pedri widział, jak diler przekazuje mu coś dyskretnie w dłoni. Małe zawiniątko. Narkotyki.

Pedri chwycił Gaviego za rękę i bez słowa odciągnął go od dilera. Zaskoczenie na twarzy Gaviego było ogromne, ale diler, jakby nie pierwszy raz miał do czynienia z taką sytuacją, po prostu odszedł, znikając w cieniu bez żadnych pytań.

- Co ty, do cholery, robisz?! - warknął Pedri, ciągnąc Gaviego za sobą w głąb ciemnej alejki, gdzie byli bardziej osłonięci przed wzrokiem przypadkowych przechodniów.

- Puść mnie! - Gavi wykrzyknął, próbując wyrwać się z uścisku, ale Pedri trzymał go mocno. - To nie twoja sprawa!

- Może i nie - Pedri w końcu go puścił, zatrzymując się przy ścianie starej kamienicy. - Ale nie pozwolę ci się zniszczyć. Nie tak.

Gavi stał nieruchomo przez chwilę, wpatrując się w Pedriego, a jego oczy błyszczały od emocji, których nie potrafił ukryć. Miał nadal to małe zawiniątko w dłoni, jakby nie był pewien, co teraz z nim zrobić. Ostatecznie, po chwili wahania, schował je do kieszeni, jakby to miało cokolwiek rozwiązać.

- Dlaczego to robisz, Pedri? - zapytał cicho, a jego głos drżał. - Dlaczego ci zależy?

Pedri wziął głęboki oddech, opierając się o ścianę. Sam nie wiedział, co odpowiedzieć. Bo przecież w teorii nie powinno mu zależeć. Byli wrogami, a nie przyjaciółmi.

- Bo nie mogę patrzeć, jak to sobie robisz - odparł po chwili. - Patrzę na ciebie i widzę, że nie jesteś sobą. A ja... nie wiem, Gavi, po prostu nie mogę tego tak zostawić.

Gavi spuścił głowę, jego ramiona opadły, jakby cały ciężar, który nosił na swoich barkach, wreszcie go przerósł. Pedri nigdy wcześniej nie widział go w takim stanie. Nawet w trakcie ich najgorszych kłótni Gavi zawsze trzymał fason, zawsze był silny, nawet jeśli wściekły. A teraz?

Pedri nie spodziewał się tego, co stało się chwilę później. Gavi, zupełnie nagle, opuścił się na kolana, zakrył twarz dłońmi i wybuchnął płaczem. Jego ciało drżało, jakby rozrywał go wewnętrzny ból, którego nie był w stanie dłużej ukrywać.

DESIRE - Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz