0 : Prolog

168 14 4
                                    

Desire. Pragnienie. Słowo, które drążyło serca i umysły piłkarzy na każdym etapie ich kariery. W Barcelonie, gdzie każdy ruch na boisku był obserwowany przez tysiące oczu, pragnienie zwycięstwa było jak gorzki napój, który piło się codziennie z rana – niezbędne, choć czasem przepełnione zbyt dużą dawką goryczy.

Dla Gaviego to pragnienie było paliwem, które spalało się w jego żyłach z siłą wybuchu. Grał z ogniem w sercu, a jego determinacja, choć niekiedy brutalna, była niezaprzeczalna. Pedri, z kolei, miał w sobie coś bardziej powściągliwego. Grał z głową, nie sercem – tak mówiono, choć Gavi nie do końca w to wierzył. Byli jak ogień i lód, rywalizując o każdą minutę na boisku, o każdy krok w stronę światła reflektorów. Dwa różne bieguny, które zderzały się w codziennych treningach, zawsze walcząc, by być lepszym, szybszym, bardziej skutecznym.

Pierwszy raz, kiedy poczuli prawdziwą wrogość między sobą, miał miejsce pół roku temu. To był trening, zwyczajny dzień, kiedy wszystko wydawało się stabilne. Ale wtedy przyszła ta sytuacja – niewielki błąd, coś, co w normalnych warunkach przeszłoby niezauważone. Pedri podał piłkę, Gavi nie odebrał. Przypadek? Możliwe. Ale w tamtej chwili nie wyglądało to jak przypadek. Pedri uniósł brew, a Gavi rzucił mu to spojrzenie, które mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa. I tak to się zaczęło – drobna iskrą, która zapaliła ogień między nimi.

Od tamtej pory każda interakcja była przesycona tym niewidzialnym napięciem. Każda wspólna chwila na boisku przypominała walkę o dominację – kto zrobi pierwszy błąd, kto straci piłkę, kto okaże słabość. Byli młodzi, ale obaj wiedzieli, że świat piłki nie wybaczał błędów. A oni mieli zamiar udowodnić, że są na szczycie – osobno, ale wciąż razem, ściśnięci w tej samej drużynie.

Dziś, gdy słońce chyliło się ku zachodowi nad Camp Nou, a cienie roztaczały się nad murawą, obaj stali po przeciwległych stronach boiska. Dla każdego inny dzień treningowy, ale ten sam cel: być najlepszym. Końcówka treningu była ciężka, a pot spływał po ich twarzach. Ale nie było czasu na odpoczynek – trener krzyczał, by naciskali mocniej, szybciej.

Pedri uniósł głowę i spojrzał w stronę Gaviego, jakby chciał wyczuć jego następny ruch. Mimo że byli partnerami w drużynie, na boisku nigdy nie wydawało się, że są po tej samej stronie.

Gavi zatrzymał piłkę, a jego spojrzenie, pełne gniewu, przebijało się przez przestrzeń. Pedri zawsze miał wrażenie, że Gavi chce coś udowodnić – coś, czego on sam nigdy nie musiał. Byli różni, ale w tej różnorodności było coś, co przyciągało uwagę. Gavi zawsze grał na krawędzi, przekraczając granice, podczas gdy Pedri grał z precyzją, niczym chirurg.

„Jeszcze raz," pomyślał Pedri, podchodząc bliżej. „Jeszcze jedna szansa, żeby mu pokazać, kto tu naprawdę rządzi."

To było jak taniec, choć żaden z nich nie chciał tego przyznać. Każdy ruch był dokładnie przemyślany, a każdy kontakt był testem siły, jakby jeden błąd mógł zadecydować o ich przyszłości.

Gavi posłał ostry uśmiech w stronę Pedriego, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały.

— Co jest? Nie dajesz rady? — zapytał, wyraźnie prowokując.

Pedri nie odpowiedział, zacisnął tylko zęby i ruszył do przodu, chcąc przechwycić piłkę. Ich ciała zetknęły się z siłą, która sprawiła, że obaj się zatoczyli, ale ani jeden, ani drugi nie zamierzał odpuścić. Trener głośno krzyczał na nich z boku, ale dla nich nie istniał już świat zewnętrzny. Istniała tylko piłka, pole gry i oni dwaj, toczący niekończącą się walkę.

To pragnienie wygranej było jak cichy krzyk w ich głowach, zagłuszając wszystko inne – wszystkie emocje, które próbowały się wydostać na powierzchnię. Nikt jednak nie widział tego, co czaiło się pod skórą. Żaden z ich przyjaciół, nikt z zespołu. Bo jak mogliby to zrozumieć? Dla świata byli jedynie kolegami z drużyny, obiecującymi młodymi piłkarzami. Ale dla siebie nawzajem... byli kimś znacznie więcej, choć jeszcze nie potrafili tego nazwać.

___

DESIRE - Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz