Ból w moim ciele był intensywny, a każdy oddech zdawał się wyrywać z płuc. Kiedy ratownicy zaczęli mnie osłuchiwać, ich pytania przeszły obok mnie jak szum wiatru. Miałam wrażenie, że tonę w otchłani, a ich głosy były tylko echem, które wchodziło jednym uchem, a wychodziło drugim. Czułam, że tracę kontrolę nad swoim ciałem, a myśli plątały się w chaotyczny sposób.
— Gdzie jesteś? — zapytał jeden z ratowników, a jego ton był spokojny, ale w jego głosie słyszałam niepokój.
Starałam się odpowiedzieć, ale jedyne słowa, które mogłam wykrztusić, to:
— Hunter, jesteś głupi.
Te słowa brzmiały jak wyrok, jakbym chciała go oskarżyć o całe to szaleństwo. Tylko on mógł być tak bezmyślny, by skoczyć za mną. Turbodupek! Miałam ochotę go uderzyć, ale teraz, w tym momencie, leżałam bezsilna na ziemi, a ból w głowie pulsował jak wściekły bęben.
Ratownicy nadal zadawali pytania, ale nie miałam siły, by na nie odpowiedzieć. Zamiast tego zaczęłam krzyczeć, wołając ich, by mnie zostawili. Moje słowa były pełne frustracji i beznadziei.
— Zostawcie mnie! Chcę umrzeć!
Moje płuca były pełne strachu, a serce waliło jak szalone. Nie chciałam już dłużej walczyć. Pragnęłam, żeby to się skończyło, żeby w końcu znaleźć spokój. Moje myśli wciąż krążyły wokół Huntera — nienawidziłam go za to, co zrobił, ale jednocześnie pragnęłam, żeby był blisko. Chciałam płakać w jego ramionach, mimo że w sercu nosiłam gniew.
Zamknęłam oczy, a łzy spływały mi po policzkach, łącząc się z krwią. W moim umyśle pojawiła się wizja Huntera, jego uśmiech, który wkurzał mnie, a jednocześnie sprawiał, że czułam się bezpieczniej. Jego dłoń na mojej, jakby przekazywała mi siłę, której tak bardzo potrzebowałam, mimo że byłam wściekła na to uczucie. W tej chwili nie miałam pojęcia, co robić. Czułam się zagubiona, a sama ciemność wydawała się kusząca.
Jedyne co umiałam, to płakać. W moich oczach były morza łez, które zdawały się nie mieć końca. Czułam się tak bezsilna, jakbym stała na krawędzi przepaści, niezdolna do dalszego ruchu. Kiedy ratownicy zaczęli się zbliżać, a ich ręce próbowały mnie dotknąć, z całych sił opierałam się. Nie chciałam, żeby mnie dotykali. Po prostu nie chciałam ich pomocy.
Aż w końcu poczułam znajome ciepło — Hunter był przy mnie. Jego ramiona otuliły mnie jak koc, a jego zapach wdarł się w moje nozdrza, wprowadzając chwilowy spokój do mojego chaotycznego umysłu. Pragnęłam, by czas się zatrzymał, by ten moment trwał wiecznie, choć wiedziałam, że to niemożliwe.
— Wszystko będzie dobrze — szeptał, a jego głos brzmiał jak kołysanka. Był tam, przy mnie, mimo że sam mógł być w niebezpieczeństwie.
Zaczęłam płakać jeszcze mocniej, a on przytulił mnie mocniej, jakby chciał przekazać mi swoją siłę. Przez chwilę zapomniałam o bólu, o rozczarowaniu i gniewie. Był tu, by walczyć ze mną, nawet gdy świat wokół mnie rozpadł się na kawałki.
Ale w tej chwili, kiedy ratownik zbliżył się do mnie, poczułam nagłe ukłucie. To był zastrzyk, zimny i przenikliwy, który wdarł się w moją skórę, wyrywając mnie z tego bezpiecznego objęcia. Hunter szepnął coś jeszcze, coś, co ledwo usłyszałam przez moją panikę:
— Nie bój się, jestem z tobą...
I w tym momencie wszystko zaczęło się zamazywać. Widok wokół mnie stawał się coraz mniej wyraźny, a dźwięki ratowników meldowały się w oddali jak echo, które stopniowo zanikało. Miałam wrażenie, że tonę w mroku, a wszelkie uczucia uciekały, jakby ktoś odłączał mnie od rzeczywistości.
CZYTASZ
MilkShake: Chłopiec w Słonecznikach
Misteri / ThrillerChłopiec w Słonecznikach? A może Słoneczniki w Chłopcu...? Sunny niczym sobie na to nie zasłużył. Dwoje dzieci, niewinna czternastolatka i piętnastolatek, postanowili zrobić sobie żart. Żart, który wylądował w sierocińcu.