Rozdział XIV - Pierwszy raz

961 63 8
                                    

(Perspektywa Natsu)

Od momentu gdy stałem zwycięsko na macie urwał mi się film. Ostatnia rzecz jaką pamiętam to to, że upadałem, słyszałem też przerażony głos Lucy krzyczącej moje imię.

A później pustka, jedyne co mogłem oglądać przez dłuższy czas to ciemność, do tego odczuwałem przeraźliwy ból szyi. Jednak co jakiś czas słyszałem co się dzieje dookoła. Słyszałem monotonne pikanie jakiejś maszyny, ciche rozmowy i jakieś znajome szepty które powtarzały się co jakiś czas. W końcu usłyszałem że to była Lucy.

Kiedy po raz kolejny usłyszałem jak szepcze „obudź się" udało mi się otworzyć oczy. W końcu mogłem coś zobaczyć. I zobaczyłem jak Luce leży oparta o moje ramię i ściska moją dłoń. Wyglądała na zmartwioną i przemęczoną z jakiegoś powodu.

- A nie mogę pospać jeszcze pięć minut? - zapytałem żartobliwie, tylko żeby ją rozchmurzyć.

W momencie kiedy to powiedziałem Lucy spojrzała na mnie z wielkimi oczami. Była zszokowana. Wtedy też rzuciła się na mnie z uściskiem.

- W końcu się obudziłeś! - powiedziała zapłakanym głosem.

Kurde, okropnie się trzęsła od tego płaczu. Na pocieszenie też ją przytuliłem, delikatnie przeczesując jej włosy palcami. Jednak mimo wszystko się nie uspokajała.

- Jak długo masz zamiar płakać? To nie jest przyjemny widok wiesz?

- Wybacz... Po prostu cieszę że w końcu jesteś przytomny.

- W końcu? Ile czasu/

- Około trzech dni.

Trochę mnie zamurowało. Byłem pewien że byłem nieprzytomny maks dzień, a tu aż trzy dni. Cholera, pewnie nieźle ją nastraszyłem...

- Przepraszam - powiedziałem z pożałowanym uśmiechem na ustach. - Pewnie tylko narobiłem ci zmartwień.

- To przecież nie twoja wina... Ale tak. Okropnie mnie wystraszyłeś... A tak w ogóle, jak się czujesz?

- Bywało lepiej - powiedziałem gdy Lucy usiadła normalnie, a ja zacząłem bawić się kosmykiem jej włosów. - Ale jest dobrze.

- Cieszę się. Pójdę powiedzieć pielęgniarkom że się obudziłeś.

- Ej nie możesz zaczekać z tym do rana? Nie mam najmniejszej ochoty na badania, a to jest pewnie pierwsza rzecz jaką by zrobiły.

- Niby tak, ale tu chodzi o twoje zdro/

- Proszę~

Lucy już stała, gotowa wyjść z pomieszczenia, gdy jakimś sposobem udało mi się uścisnąć ją wokół talii, przytulając się do jej pleców.

- Proszę - powtórzyłem gdy ta się do mnie odwróciła. - Zostawmy to do rana.

- No dobra - odpowiedziała niechętnie po chwili namysłu.

Na nowo usiadła obok mnie na krześle. Zaczęliśmy rozmawiać, Luce cały czas kurczowo trzymała mnie za rękę.

Pomimo że bardzo się cieszyłem jej obecnością, to coś mi w niej nie pasowało. Widać że była strasznie zmęczona, ziewała co chwila, ale mimo wszystko mówiła że nie chce spać. Czułem że po prostu nie chce zasnąć przede mną. Z resztą coś było nie tak z jej twarzą. Była jakaś blada, miała przeszklone oczy, a co więcej lekkie wory pod oczami. Definitywnie potrzebowała snu, i choćby nie wiem jak się opierała musiałem ją do tego zmusić.

KafeteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz