Rozdział IV - Porwanie

1.1K 82 15
                                    

(Perspektywa Lucy)

Rano obudziły mnie drobne promienie światła dochodzące zza szczelin zasłoniętego jeszcze okna. Głowa mi pulsowała na tyle mocno, że każdy najdrobniejszy ruch był dla mnie mordęgą, światło raniło mi oczy, do tego okropnie bolał mnie brzuch. Co gorsza miałam jakieś zaćmienie, nie wiedziałam co wydarzyło się poprzedniego dnia, kompletna pustka. Ale nie przypominam sobie żebym wypiła aż tak ogromne ilości alkoholu, żeby dzisiaj tak się czuć. Gdy przetarłam oczy zauważyłam różową karteczkę, ledwo trzymającą się ściany na wprost mnie.

„Dzień dobry Luce!
Jeśli możesz to proszę na mnie nie krzycz jak się obudzisz. Jestem serio wykończony, a należy mi się odrobina snu. A i nie panikuj, jak się obudzę to ci wszystko wyjaśnię.

~Natsu :)"

- O co chodzi... - wyszeptałam sama do siebie odwracając się w drugą stronę.

Wtedy zrozumiałam co miał na myśli pisząc te całe „nie panikuj". Ale cholera, jak miałam nie panikować?!

Z niewiadomego powodu spaliśmy w jednym łóżku, w moim mieszkaniu, do tego mnie obejmował! Mogłam poczuć jego oddech na swoim ciele! Nie miałam pojęcia co mam zrobić... Chciałam go wykopać z łóżka i nawrzeszczeć, ale z drugiej strony nawet mi się podobało, spanie w takiej pozycji. Poza tym, w wiadomości poprosił mnie, żebym go nie budziła. Nie będę przecież tego lekceważyć.

Jednak nie dałam rady leżeć bez ruchu w takiej pozycji, poza tym oboje śmierdzieliśmy potem i alkoholem. Jedyne o czym marzyłam to kąpiel.

Przez parę ładnych minut próbowałam się wydostać z jego uścisku, niestety bez skutku. Co gorsza, za każdym razem jak się odsuwałam, ten przyciągał mnie w swoją stronę, jeszcze bardziej tuląc! Chcąc nie chcąc musiałam poczekać aż się obudzi, mimo że ta sytuacja nie była jak dla mnie w pełni komfortowa.... Rumieniłam się jak szalona.

Miałam więc dużo czasu, żeby przemyśleć co się stało... Niestety nie dałam rady się skupić, patrząc na jego słodką, śpiącą twarzyczkę. Miał taki spokojny i uśmiechnięty wyraz twarzy, nawet jego pochrapywanie wydawało się urocze. Nie mam pojęcia dlaczego, ale kiedy lekko drgnął i jeszcze bardziej się we mnie wtulił to dałam mu drobnego całusa w policzek.

- Kurwa... Co ja wyprawiam - powiedziałam do siebie po cichu.

Po chwili jednak otrząsnęłam się odrobinę, i patrząc w biały sufit starałam się myśleć o wczorajszym dniu.

Dlaczego nic nie pamiętam?

Co się wczoraj działo?

Czemu Natsu śpi tuż obok mnie, co więcej obejmuje?

Na początku postanowiłam spojrzeć w kalendarz. Mrużąc oczy dostrzegłam, że poprzedniego dnia był 12 września, dzień pięćdziesięciolecia Fairy Tail.

I wtedy parę wspomnień do mnie wróciło: dzień pracy, przygotowania do imprezy, włamanie Natsu, impreza w Sabertooth, jakiś Salamander przystawiający się do mnie... Ostatnie wspomnienie było w momencie gdy wchodziłam po schodach na klubowy balkon... Wtedy wszystko powoli się rozmyło...

- Hej Lucy - nagle z moim rozmysłów wybił mnie zaspany głos Natsu. Spojrzałam na niego z płonącymi policzkami, gdy ten jedną ręką przetarł zaspane oczy, drugą dalej trzymając wokół mnie.

- H-Hej - powiedziałam, w końcu uwalniając się z jego uścisku.

- Jak się czujesz?

- Chyba dobrze...

- Cieszę się - powiedział z uśmiechem na ustach. - W ogóle, co ci się stało?

KafeteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz