Witam!
Na starcie chcę bardzo przeprosić za opis tej walki. Sama jestem nią zażenowana, ale po prostu nie umiem opisać jej lepiej. Naprawdę się starałam ale i tak gówno wyszło XD
Jednak i tak postanowiłam to wrzucić. Wiem że lepiej to nie wyjdzie a jednak pojawić się to musi.
Mam tylko nadzieję że nikogo to nie zniechęci do dalszego czytania ^^-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
(Perspektywa Natsu)
Już zbliżała się godzina walki. Już powoli zacząłem odczuwać coraz większy stres związany z nawalaniem się z Zancrowem, widziałem jego poprzednie walki i szczerze, był niezwykłym zawodnikiem.
Naprawdę.
Przy każdej kolejnej walce inaczej się poruszał, zero taktyki, zero czegokolwiek. Jego wszystkie ciosy i chwyty były i zresztą są nadal całkowitym przypadkiem, nigdy nie wiadomo gdzie i jak zaraz uderzy, jednak zawsze udawało mu się pokonać każdego.
Siedziałem w szatni próbując trochę się uspokoić.
Technicznie byłem przygotowany do tej walki, rękawice, koszulka i spodenki były na swoim miejscu, woda przygotowana w razie pragnienia i tłumy ludzi czekających na masakrę, a ja w pełni sprawny do nawalanki. Ale w praktyce? Nie byłem gotowy. Poważnie, te godziny treningu, wsparcie Hidekiego i nowe chwyty... To wszystko było jakby dla mnie za mało żeby stawić czoła stresowi.
W pewnym momencie z myśli wybiło mnie skrzypienie drzwi wejściowych. Już myślałem że zobaczę Hidekiego i usłyszę ostatnie porady, jednak to nie był on. W drzwiach zobaczyłem moją ukochaną w ciemnych jeansach i czarnym T-shirt'cie, z włosami upiętymi w długi kucyk.
- Luce? Co ty tu robisz? - zapytałem zdziwiony jej obecnością. Kto jak kto, ale ona nie powinna tam być.
Jednak nie doczekałem się odpowiedzi. Zamiast tego poczułem jej ciepły uścisk po tym jak dosłownie wbiegła we mnie, ściskając wokół szyi. Nie pytałem, nie odezwałem się ani słowem. Po prostu ją objąłem i czekałem aż sama się wytłumaczy.
- Martwię się, wiesz? - powiedziała po chwili namysłu. - Naprawdę się martwię przebiegiem tej walki.
- Nie przesadzaj, nie będzie aż tak źle.
- Dla ciebie to musi być nawet większy stres - powiedziała jeszcze bardziej się we mnie wtulając. - Ale wierzę w ciebie. Wiem że wygrasz.
Gdy to powiedziała stanęła na palcach i mocno mnie pocałowała. Lekko mnie to zszokowało, ale nie miałem co narzekać. Przecież to pocałunek od Lucy, pełen ciepła i namiętności. Powinienem jej jeszcze za niego podziękować.
Tak jak i ona zamknąłem oczy, po czym nie wiem jak długo staliśmy na środku szatni. Czułem jednak że Lucy chce już skończyć, ale nie dałem jej tego zrobić. Za bardzo wciągnąłem się w ten pocałunek. Trochę te zniżanie się w jej stronę było uciążliwe, dlatego wziąłem ją na ręce, oplatując jej nogi wokół moich bioder. Po raz kolejny chciała się odsunąć żeby coś powiedzieć, ale ponownie jej na to nie pozwoliłem. To co powie nie było aż tak ważne jak to co pokaże swoim pocałunkiem. Jednak nic nie może trwać wiecznie, nie? W końcu Lucy złapała moją twarz i po prostu mnie lekko odepchnęła.
- Pozwól mi się odezwać - zaśmiała się stykając nasze czoła. - Chciałam ci tylko jeszcze powiedzieć, że zawsze będę na ciebie liczyć. Pokaż wszystkim kim jest Salamander.
Kiedy to powiedziała nie mogłem zrobić nic innego niż się uśmiechnąć. Gdy przyszła od razu poczułem się lepiej, poczułem że naprawdę mogę wygrać. Oczywiście stres, obawa przed przeciwnikiem... To wszystko zostało. Ale mimo wszystko byłem szczęśliwy, bo Lucy jest ze mną. A to było wszystko czego mi trzeba.
CZYTASZ
Kafeteria
FanficLucy Heartfilia z powodu problemów rodzinnych przeprowadziła się z jej rodzinnego miasteczka do malowniczego miasta Magnolia. Zależało jej na zdobyciu pracy w dość popularnej kafeterii - Fairy Tail Cafe. To tam została przyjęta do drobnej społeczno...