Rozdział XXXII - Powrót do "normalności"

708 51 24
                                    

(Perspektywa Lucy)

Kiedy usłyszałam te słowa, aż zdębiałam. Byłam zaskoczona tą nagłą wiadomością, byłam pewna, że Erza powiedziałaby mi o czymś takim wcześniej... Ale nieeee~ to Jellal powiedział o zaręczynach, od tak. Ta nowina mnie powaliła, jakby ktoś strzelił mi liścia w policzek.

- Chwila... Pobrać?

- Mhm - przytaknęła nieśmiało Erza, na którą swoją drogą byłam wkurzona. - Jellal oświadczył mi się w wigilię.

- Jakie to urocze~ - jęknęła Mira, łapiąc Erzę za dłoń, tylko po to, żeby zobaczyć pierścionek z białym diamentem na jej palcu. - Piękny!

- Fajnie, że cokolwiek wcześniej powiedziałaś - burknęłam pod nosem, patrząc jak ta niepewnie się uśmiecha, po czym zwróciła się do chłopaków, którzy jak na kulturalnych ludzi przystało zaczęli jej i Jellalowi gratulować. Ja natomiast wraz z Mirą wzięłyśmy się za realizowanie zamówień, bo podczas naszej pogawędki zrobiła nam się kolejka.

Robiłam te kawy, podawałam ciasta i sztucznie uśmiechałam się do klientów, jednak przez cały czas czułam się fatalnie. Jakoś tak... No dziwnie. Byłam strasznie głodna, ale za razem jak tylko patrzyłam na jedzenie, myślałam, że puszczę pawia. Ogółem kręciło mi się w głowie, co chwila chodziłam na zaplecze tylko po to, żeby się ogarnąć, chwilę posiedzieć na krześle zwijając się w kulkę, po czym kaszlałam przez jakiś czas jakbym miała zwymiotować. Nie mam pojęcia, co się ze mną działo, może dostałam jakieś grypy żołądkowej czy co innego...

Po dość ciężkim dla mnie dniu wracałam sama do domu. Tsa, sama. Natsu poszedł na trening, ale już po nim nie wrócił. Pewnie Hideki zatrzymał go, żeby dodatkowo z nim poćwiczyć. W sumie to bardzo dobrze, przynajmniej bardziej wyćwiczy sobie nogę. Jednak trochę dziwne to było... Pierwszy raz od dłuższego czasu wracałam do domu sama. Żeby jakoś przetrwać tą drogę powrotną włożyłam słuchawki i włączyłam muzykę. I tak dreptałam przez ciemną i zaśnieżoną ulicę, starając się nie zwymiotować po drodze. Serio, starałam się, ale koniec końców wylądowałam w ślepej uliczce, podpierając się o ścianę budynku, zwracając wszystko co zjadłam w ciągu dnia. Na szczęście nie było tego dużo.

Po paru chwilach udało mi się ogarnąć, po czym wróciłam do głównej ulicy i kontynuowałam powrót do domu. Na całe szczęście coś takiego drugi raz mi się nie powtórzyło, jednak dalej miałam jakieś takie dziwne nudności, nawet po powrocie do domu myślałam, że skonam.

A do tego nieobecność Natsu i jego nieodbieranie telefonu nie pomagało. Trochę mnie ciekawiło gdzie on jest, ale nawet nie miałam siły, żeby do niego szczególnie wydzwaniać. Po prostu położyłam się na łóżku i czekałam na niego w ciemnym pokoju. Powoli nawet przysypiałam, było ledwo po 20, ale mimo wszystko byłam jakaś osłabiona.

Po kolejnych kilkudziesięciu minutach leżenia w ciemności ze spokojną piosenką Comy w tle usłyszałam głośny dźwięk otwierających się drzwi. Światło z klatki schodowej podrażniło mi źrenice, a ja w tej jasności zobaczyłam figurę mojego chłopaka, który zmęczonym krokiem wchodził do pokoju.

- A tobie co - zapytał przekraczając próg mieszkania, zamykając za sobą drzwi i szukając włącznika od światła.

- Nic szczególnego - odpowiedziałam wyłączając muzykę, powoli siadając na łóżku. - A jak trening?

- Weź nie pytaj... Hideki chyba chce mnie zamordować jego dodatkowymi ćwiczeniami. Nie dość, że treningi wcale nie pomogą mi w walkach, to te ćwiczenia są wykańczające. Nie wiem jak długo zdzierżę to wszystko...

KafeteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz