Rozdział XI - Szara/nieszara codzienność

1.2K 74 12
                                    

(Perspektywa Lucy)

Po zjedzeniu kolacji razem z Natsu położyliśmy się do łóżka. Pomimo że bardzo przyjemnie było leżeć w jego objęciach, do tego jego temperatura ciała lekko mnie usypiała, to nie mogłam zasnąć. Leżałam bez ruchu, udając że już śpię, ale tak naprawdę rozmyślałam sobie w ciszy.

Od tej sytuacji w sali, od momentu gdy 'walczyliśmy', nie mogłam pojąć co się stało. Miałam w głowie jego ciepły głos powtarzający „kocham cię", co powodowało że moje serce omal co nie eksplodowało. Jeszcze do tego jego ciepły uścisk, jego bliskość... To uczucie jest nie do opisania.

Niestety dalej nie mogłam w to uwierzyć. Jego parę słów, jego „przepraszam" i piękny uśmiech spowodował że zapomniałam o smutku który czułam od poranka, zapomniałam o tym jak bardzo czułam się zraniona po jego pijackim wybryku. Co więcej, już nie dbałam o to czy się napił czy nie, to był pikuś.

Wydawało mi się że to tylko piękny sen z którego bałam się wybudzić, jak wspaniała bajka która zaraz się skończy, a ja będę musiała powrócić do szarej rzeczywistości i do skrytego podkochiwania się w przyjacielu.

Najważniejsze jest to, że to nie jest sen, ani bajka, to jest realia. Natsu naprawdę stał się mój. Stał się moim rycerzem w lśniącej zbroi o którym zawsze marzyłam, stał się moim wybawcą z szarych sideł codzienności, monotonii i wewnętrznej samotności. W końcu mogłam go przytulać, czuć jego ciepło i bliskość, czuć się w jego oczach wyjątkowa i kochana.

Z myślami będącymi w naszej przyszłości powoli zasnęłam, utulona przez rękę Natsu lekko gładzącą mnie po ramieniu.

~

Poranek zaczął się wręcz fenomenalnie! Jak się obudziłam byłam nad podziw wypoczęta, poza tym było mi naprawdę ciepło. Odwracając się zobaczyłam śpiącą twarz mojego kochanego Salamandra, który lekko pochrapując jeszcze bardziej się we mnie wtulił. Po przytuleniu go i daniu serii całusów w policzki, i czoło puścił mnie, i pozwolił wyjść z łóżka.

Wzięłam poranną kąpiel, ubrałam się w czarną koszulę i ciemno różowe spodnie z małymi kokardeczkami na końcu nogawki po czym spięłam włosy w warkocz i wyszłam z łazienki. Spoglądając na łóżko zobaczyłam jak Natsu rozwalił się na całą długość i szerokość posłania, cicho chrapiąc spod poduszki na jego twarzy. Starając się go nie obudzić weszłam do kuchni i zaczęłam zrobić śniadanie. Wbiłam na patelnię pięć jajek i zaczęłam je smażyć razem z plasterkami cienko pokrojonego boczku, gdy nagle poczułam parę umięśnionych rąk zaciskających się na moim brzuchu.

- Dzień dobry - usłyszałam zaspany jeszcze głos Natsu, który ze względu na poranne zmęczenie oparł głowę o moje ramie.

- Dzień dobry, głodny?

- A żebyś wiedziała! - powiedział nagle pełen energii.

Parę chwil nie minęło a całe jedzenie które przygotowałam gdzieś zniknęło. Natsu jadł jak za dwoje!

Tak czy tak po zjedzeniu musiałam się już zbierać. Było dość późno, dlatego założyłam na siebie kurtkę i buty, po czym miałam już wyjść z domu. Zanim jednak chwyciłam za klamkę drzwi poczułam jak Natsu mnie podnosi, po czym w biegu rzucił mnie na łóżko, siebie umiejscawiając nade mną.

- Co ty robisz? Jestem w butach!

- Nie dbam o to! Nie dostałem buziaka na pożegnanie - powiedział jakby obrażony, po czym położył się na mnie i zaczął muskać nosem po mojej szyi, później delikatnie ją całując.

- Natsu... Na prawdę muszę już iść... Nie chcę się spóźnić! - powiedziałam czując dziwne świerzbienie w okolicach brzucha.

- Nie idź... Zadzwoń do Makarova i powiedz że jesteś chora... Chodźmy gdzieś dzisiaj razem, na miasto może albo/

KafeteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz