Rozdział XV - Ten, którego zwą Salamandrem

898 66 14
                                    

(Perspektywa Lucy)

Nagle usłyszeliśmy jak drzwi wejściowe otworzyły się z impetem. Zobaczyliśmy tam przerażone twarze naszych przyjaciół, którzy gapili się na nas z przerażeniem w oczach.

- Co się stało?! - wrzasnęli nagle chórem wbiegając do środka.

Wszyscy rozsiedli się w wolnych miejscach w pokoju, jedyny Gajeel i Jellal stali z powodu braku siedzeń.

- Skąd się tu wzięliście? - zapytał Natsu, który tak samo jak ja był zaskoczony ich obecnością.

- Usłyszeliśmy od Makarova że jesteś w szpitalu - powiedziała panicznie Erza.

- Przełaziliśmy chyba wszystkie możliwe placówki w Magnolii zanim tu trafiliśmy - marudził Gajeel.

- Do tego jeszcze ktoś - zaczęła Mira patrząc się na mnie - nie odbierał telefonu, dzięki czemu musieliśmy was szukać na własną rękę. Nie mogłaś od razu powiedzieć Makarovowi gdzie jesteście jak prosiłaś o wolne?!

- W-Wybacz Mircia... Nie pomyślałam - wyjąkałam gdy ta patrzyła na mnie. W jej oczach widziałam żądzę mordu...

- Już mniejsza z tym - powiedział nagle Jellal. - Co ci się stało?

Każdy z nich patrzył się z pożałowaniem na Natsu który zalewał się potem. Pewnie będzie coś ściemniał, powie jakąś klawą gadkę że spadł ze schodów czy coś w tym stylu, tylko żeby nie powiedzieć nic o walce.

- Ehm... No więc... Spadłem ze schodów.

Myślałam że się psychicznie załamię. Serio...

Z resztą nie tylko ja, wszyscy dookoła wyczuli tą ściemę od razu. Zaczęli patrzeć się na niego jak na największego deblia na świecie, po czym zasypali go pytaniami typu "Skąd spadłeś?" "Jak to się stało?" i tak dalej. Ja natomiast patrzyłam jak ten trudził się z wymyślaniem kolejnych durnych opowieści jak to się stało że "się połamał spadając z kolejnych stopni".

- Skończyliście? - zapytał nagle Natsu kładąc głowę na poduszkach ze sztucznym uśmiechem na ustach. - Mam już migrenę od waszych pytań.

- Nie zadawalibyśmy ich aż tyle gdybyś po prostu nam powiedział prawdę. Serio, myślisz że uwierzymy w gadkę ze schodami? - zaśmiała się Erza.

- Ale to prawda! - krzyknął Natsu podbijając się z miejsca.

Aż trudno mi się patrzyło na niego, tym bardziej słuchało tego co wygaduje. Nie rozumiem, czemu on tak bardzo się boi powiedzieć im prawdy? To nie ma sensu!

Aż tu nagle BOOM.

W czasie gdy Natsu wylewał siódme poty by wszyscy dookoła uwierzyli w jego bajeczkę do pokoju wpadła kolejna osoba. Ale nie była to pielęgniarka. Był to Hideki, jak zwykle elegancko ubrany, tym razem w jasnym garniturku.

- Joł Salamander! - krzyknął na wejściu, nie zwracając uwagi na to że w pokoju są inni ludzie. Kiedy tylko postawił nogę w pokoju usłyszałam jak Natsu głośno przełyka ślinę. - Przynoszę wspaniałe wieści!

- Uhm... M-Możesz z tym zaczekać do jutra? - zapytał niepewnie Natsu, "dyskretnie" wzrokiem pokazując na naszych przyjaciół. Hideki jednak nie pojął aluzji.

- Nie mogę! Jejku aż mnie nosi. Sędziowie przyznali ci zwycięstwo w walce kumasz? Wygrałeś! - krzykną prawie na całe gardło.

Na początku zobaczyłam ten błysk w oku Natsu gdy Hideki to powiedział, widać było że miał ochotę krzyczeć z radości. Ale to szczęście szybko zniknęło gdy opamiętał się, i spojrzał na wkurwione a zarazem zszokowane twarze przyjaciół.

KafeteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz