4

9.5K 638 36
                                    

- Zaprosiłeś ją z całą rodziną tutaj!? - Danielle i Harry siedzieli w kuchni, słuchając Niall'a, który powiadomił ich o gościach dopiero trzy godziny przed spotkaniem. Kilka dni temu blondyn poznał w klubie dziewczynę, która bosko gotowała i postanowił to dobrze wykorzystać. Żeby się przypodobać zaprosił jej rodzinę do nich do mieszkania.

- No tak i musicie mi pomóc! Wiem, że umiecie gotować, a ja powinienem się czymś popisać.

- Więc chcesz nas wykorzystać?

- Tak jakby, proszę? - oboje westchnęli, ale pokiwali głowami na zgodę tylko dlatego, że uwielbiali szalonego, wiecznie głodnego Irlandczyka. Jeśli dla niego było to aż tak ważne to nie mieli serca odmówić. 

- Wisisz mi przysługę. - wskazała na niego palcem, a potem wyszła z pomieszczenia jedynie po to, aby się przebrać i przygotować na spokojne zakupy w supermarkecie. W lodówce nie było nic ciekawego, więc była zmuszona do wyjścia z domu.

Gotowa na opuszczenie mieszkania wyszła na korytarz, gdzie spotkała się z wysokim brunetem opartym o ścianę.

- Skoro to my mamy robić tę kolację to zróbmy też razem zakupy. - uśmiechnęła się szczerze i bez wahania złapała go za rękę. Nie myślała o tym, że może doprowadzić to do zwiększenia temperatury jego ciała, do tego przyjemnego ciepła w okolicach serca i tych standardowych motyli w brzuchu. Dziewczyna nie sądziła, że tak działała na kolegę, z którym mieszkała pod jednym dachem. 

Natomiast on nie wiedział, że ten gest także powodował u niej podobne odczucia, choć to ona go wykonała. Wyglądała jakby niewzruszona tym co uczyniła i szła z podniesioną głową wzdłuż korytarza, a potem klatki schodowej. Ich kontakt fizyczny zakończył się, gdy znaleźli się przy samochodzie Styles'a. Oczywiście otworzył Danielle drzwi od strony pasażera i cierpliwie czekał, aż brunetka wgramoli się do środka.

- Może powinniśmy się jakoś zemścić? Jakieś robaki jako niespodziankę w jedzeniu? - zaczęła, kiedy zrezygnowana wyłączyła radio. Nic w nim nie było oprócz piosenek o tyłkach, seksie, pieniądzach i piersiach. Cztery najbardziej światowe tematy w dzisiejszej branży muzycznej. 

- Myślę, że to niemiłe.

- Oj, daj spokój. Nie powiesz mi, że zawsze jesteś taki grzeczny. - Dani nie znała żadnego chłopaka, który mógłby być miły i spokojny w całej postaci, nie zrobił ani jednego małego grzeszku, więc nie potrafiła uwierzyć, że akurat Harry taki był. 

- To właśnie mówię. Zostałem wychowany jedynie przez mamę i ona nauczyła mnie szacunku do każdej żywej istoty.

- To źle zrobiła.

- Czemu? - zmarszczył brwi, nie rozumiejąc słów kobiety siedzącej obok. Uważał, że mama wykonała bardzo dobrą robotę i nikt nie powinien w to wątpić.

- Ponieważ nie każdy zasługuje na szacunek, Harry. Są osoby, którym na tym nie zależy, a niektórzy nie są warci twojego szacunku.

- Co nie oznacza, że mam robić jak oni. Powinienem pokazać, że źle robią i...

- I próbować ich zmienić? Życie to nie bajka. Nie dasz rady wszystkich zmienić. Gdyby się tak dało to zwierzęta żyłyby w spokoju, nie ginęłyby jak giną teraz i na świecie zapanowałby pokój. Zero wojen, zero nieporozumień i homoseksualiści mogliby żyć bez strachu .- zielonooki nie odezwał się, ponieważ miała rację, lecz nie chciał łamać reguł wpajanych przez jego mamę. - Co nie oznacza, że nie masz dobrego serca, Harry. Masz, ale nie okazuj tego ludziom, którzy nie są tego warci.

- To jak mam to pokazywać?

- Pomagaj, bierz udział w równych akcjach, wspieraj schronisko. Chodź na stołówki by pomagać bezdomnym, po prostu bądź dla kogoś wsparciem i schronieniem. - posłała mu delikatny uśmiech i wyszła z samochodu, ponieważ byli już przed Tesco. Harry wziął sobie słowa Dani do serca i zaczął się nad tym poważnie zastanawiać. Uwielbiał pomagać i właśnie dlatego zostawił ją samą na cały dzień. Musiał iść komuś pomóc, a nie potrafił się rozdwoić.

- Może razem poszlibyśmy do schroniska?

- Chętnie, ale wiesz, że mam pracę.

- W weekendy? - odpowiedziała kiwnięciem głowy i wskazała na wózek. Rodzina biedaczki, która zgodziła się na kolację z Niall'em była pełna kucharzy. Mama była szefem kuchni w swojej restauracji, ojciec brał udział w konkursie o gotowaniu, córka brała kursy, a bart nagrywa filmy o mało znanych, ale pysznych posiłkach. Trudno było takich przebić, więc Danielle i Harry musieli się nieźle wykazać.

- To co robimy? - zapytała, patrząc na chłopaka, który pchając wózek rozglądał się po alei z owocami i warzywami. Wyglądał na zamyślonego i dziewczyna musiała przyznać, że wyglądał wtedy cudownie. Od samego początku miała pojęcie jak przystojny on był, lecz nigdy mu tego nie powiedziała. A właśnie Styles tego potrzebował. Nie był pewny swojego wyglądu, chociaż widział spojrzenia dziewczyn to nie myślał, że aż tak dobrze wyglądał. Nie obchodziły go opinie typowe dla dziewczyn lecących na wygląd. Interesowała go opinia Dani, ale ta nigdy jej nie wyraziła.

- Nie mam pojęcia.

- Ja też.

- To co teraz?

- Ty kupujesz kubełek KFC, ja wynajmę pokój w hotelu na trzy doby i odczekamy tam, aż Niall się uspokoi.

- Nie możemy go wystawić. -  zbyt grzeczny - pomyślała i przewróciła na niego oczami.

Zakupy zajęły im dość dużo czasu, ponieważ większość spędzili na rozmyślaniu o kolacji, a konkretnie o daniu, które mieli przyrządzić. Po kilkuminutowej rozmowie doszli do porozumienia i postanowili przyrządzić łososia pieczonego w migdałach. Był to z pewnością ciekawy posiłek i mieli nadzieję, że to zadowoli gości. Kiedy minęli próg domu w jednej sekundzie Niall pojawił się obok nich, wypytując o wszystkie ważne dla niego informacje. Irytowało ich skakanie blondyna w kuchni, więc go wygonili i pozwolili wrócić, gdy całość była gotowa.

Dali mu wskazówki co powinien powiedzieć o jedzeniu, które przygotowali i jakich składników użyli. Zaraz po tym usłyszeli dzwonek do drzwi, dlatego też Harry i Danielle życzyli mu powodzenia i zmyli się do pokoju brązowookiej.

- Myślisz, że da radę?

- Myślę, że zapomniał już połowy składników jakie mu wymieniłeś. - mruknęła rozbawiona, rzucając się na swoje łóżko. Kilka poduszek przez zderzenie ciała dziewczyny z materacem upadło na ziemię, lecz od razu brunet je podniósł i położył z powrotem na poprzednie miejsce.

- Mogłem mu napisać na kartce. - pokiwała na zgodę głową i zaprosiła go, żeby usiadł obok niej, ponieważ dopiero teraz spostrzegła, iż nadal stał przy zamkniętych drzwiach.

- Oglądamy coś?

- Jasne. - wzruszył ramionami, gdyż naprawdę go nie interesowało co będą robić. Wystarczyło mu tylko jej towarzystwo i ten uroczy uśmiech, którym go obdarzyła. Miała dołeczki dokładnie tak samo jak on, ale uważał, że jej bardziej pasowały.

Uwielbiał to jak się śmiała, ponieważ nigdy nie słyszał, aby był to fałszywy śmiech. Zawsze była szczera, nie okłamywała ludzi, sądziła, iż to nie w porządku, gdyż nikt nie chciał zostać okłamany. Uwielbiał jej strach przed burzą. Przychodził do jej pokoju i wtedy miał najlepszą okazję by być niej idealnie blisko. Uwielbiał to, że pomimo tego ile miała lat to nadal gdzieś w środku była dzieckiem, dokładnie jak on. Uwielbiał w niej dużo rzeczy. Zwłaszcza to, iż pokazywała, że on nie był jej obojętny. Nie śmiała się z niego jak robili to dawni znajomi. Nie uważała go za ofiarę losu. Nie oceniała go tak jak robi to większość ludzi.

Właśnie w tym był problem. Ludzie patrzyli, oceniali i odchodzili lub zostawali, a przecież pozory mylą. W tym dobrym jak i w złym znaczeniu.

- Harry, żyjesz?

- Tak, przepraszam. - jego policzki stały się perfekcyjnie różowe, kiedy zorientował się, że przez cały ten czas przyglądał się Dani, która była lekko rozbawiona jego zachowaniem.

- Jest już dwudziesta druga. Śpij, Harry.



Sleep, Harry!♔h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz