Rozdział 4

20 2 7
                                        

Tron w wielkiej sali wyglądał niczym wykuty z kamienia. Ostre krawędzie nadawały mu surowy, nieobrobiony wygląd, tak jak jego chropowate oparcie. On jednak lubił na nim siedzieć, czuć szorstkość kamienia, ostrość stali. Czuć, że to co robi nie jest trudne tylko dla innych, lecz i dla niego.

Spojrzał w dół. Sala tronowa również nie miała większych zdobień. Jedynym dodatkiem kolorystycznym były szkarłatne sztandary z czarną koroną. Magia, wierność, siła.

– Panie, doszły nas słuchy o masakrze w Nawie... – Usłyszał niepewny głos strażnika. Spojrzał na niego z kamienną twarzą. – Podobno uczestniczyła w tym Diablica...

Diablica. Jego jedno z największych osiągnięć. Kiedy ją stworzył piętnaście lat temu nie sądził, że może urosnąć w taką siłę jak teraz. Ale sukces nie obył się bez poświeceń. Owszem, miał doskonałą armię, potwory nie bojące się niczego i przerażające nawet jego własnych żołnierzy, ale nie mógł im wybić z głowy całego szaleństwa. Masakry w miastach nie były częste, ale się zdarzały. A to kogoś zabili, a to wybili całą rodzinę. Cena posiadania armii potworów.

– O co poszło tym razem? – zapytał znudzony.

– Próbowali schwytać Czarodziejkę.

Zmrużył oczy.

– Lenora Duncan nie żyje od wielu lat. Jak można schwytać kogoś, kto nie żyje?

– Powiedzieli, że sama się przedstawiła. Była z nią siwa Klacz.

– Mam nadzieję, że ją ubili.

– Tak. Zdechła. – Idioci, oni naprawdę tak myślą.

Lenora. Czarodziejka. Te dziecko prześladowało go od wielu lat. Od czasu do czasu ktoś rozpowiadał plotkę, że wie, gdzie przebywa ta dziewczyna. Za każdym razem gdy posyłał tam ludzi nikogo nie znajdował. Parę razy wysłał ludzi na Drugą Planetę, ale nie wracali stamtąd. Miał trochę informacji o tym, jak wielki i tajemniczy był tamten świat, więc niespecjalnie go to dziwiło.

– A dziewczyna?

– Zniknęła.

– Nawa jest w okolicy zamku Davida. Może tam zbiegła.

– Wysłać list do pani Joanne, panie?

– Wyślij i zawiadom ją o mojej wizycie. Chcę sam tam pojechać, by zmierzyć się z plotkami. Może taki list przyjdzie od niej, zanim sam tam pojadę.

Już za długo wysługiwałem się innymi. Twój czas dobiega końca, kolejna Lenoro Duncan. Tik–tak, dziewczyno. Tik–tak.

* * *

Nastolatka mocniej zagryzła wargę, widząc wchodzącą starszą kobietę. W przeciwieństwie do ostatnich odwiedzających ją osób, ta miała miły wyraz twarzy i uśmiechnęła się na jej widok. Dziewczyna nieśmiało odwzajemniła ten uśmiech. Dotknęła bolącego policzka i lekko się skrzywiła. Cała twarz ją piekła od tych dwóch uderzeń.

– Witaj, dziecko. Jestem Nala. – Staruszka uśmiechnęła się do niej uprzejmie.

– Dzień dobry – powiedziała niepewnie.

– Lady Joanne powiedziała mi, że niewiele pamiętasz. Czy to prawda, Ashemi?

To prawda, wszystko wydawało się być jak za mgłą. Mgliste wspomnienia z Ziemi, sprzed zaledwie paru godzin przeplatały się ze sobą. Już sama nie wiedziała czy to jawa czy sen. Nie wiedziała kim jest. Lenorą Duncan?

Ale czy mogła być sobą w świecie, w którym mordowano ludzi słysząc jej imię? W świecie, w którym pobito ją, gdy zdradziła kim jest? Bała się tego. Bała się, że nie skończy się na paru śmierciach. Musiała zrobić cokolwiek, by ochronić siebie i innych. By już więcej nie doszło do czegoś takiego. Musiała zapomnieć o sobie, pogrzebać siebie w głębi duszy. – Wszystko wydaje się być jak za mgłą – powiedziała wolno. – Niewiele pamiętam. Czy to kiedyś minie?

Lenora DuncanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz