33. Denver

79 4 0
                                    

Peter

Leżałem na łóżku i jadłem lody z pudełka. W tle grał jakiś serial, a dom był cały pusty. Rodzice wyjechali na weekend, a ja zostałem sam ze sobą. Dochodziła godzina trzecia popołudniu, więc zacząłem przeglądać social media. Na stronie naszego miasta widniało ogłoszenie. Ogłoszenie o święcie miasta, które odbędzie się dzisiaj o godzinie piątej. Na ulotce zamieszczonej w Internecie znajdowały się dokładne informację co będzie się tam znajdowało oraz w którym dokładnie miejscu to wszystko będzie. Postanowiłem, że w sumie i tak mi się nudzi i fajnie by było to zobaczyć, więc napisem do reszty.

Peter: Ej ludzie

Antoine: czego dusza pragnie

Vivian: ?

Peter: Bo tak sobie pomyślałem, że może byśmy dzisiaj poszli na to święto miasta, ma być jedzenie, wesołe miasteczko, no i ten alkohol.

Valerie: Ja jestem za

Lillian: Ja też

Alexis: Jezu nie chce mi się

Alexis: z resztą pewnie będą tam same dzieciaki

Antoine: no to idealnie się tam wpasujesz

Alexis: Przyganiał kocioł garnkowi

Valerie: To o której się spotkamy.

Vivian: szósta?

Lillian: Git, a ty Will idziesz?

William: No chyba nie mam wyboru. Napisze do Aidena

Peter: to ja napiszę do sophie, szósta w centrum.

***

Plac przed ratuszem mienił się światłami i rozbrzmiewał harmonią dźwięków. Śmiechy, muzyka, dzwonki i krzyki ludzi tworzyły jeden wielki chaos. Szedłem kilka kroków za resztą grupy, z rękami w kieszeniach swojej starej, wyblakłej skórzanej kurtki. Tego wieczoru wszystko wyglądało inaczej. Nasze małe, zwyczajne miasto na jedną noc stało się miejscem pełnym magii.

Antoine szedł na przodzie, jak zawsze pewny siebie, ze swoim szczerym uśmiechem, jakby to on organizował całe wydarzenie. Valerie dreptała obok niego, trzymając ręce skrzyżowane na piersi. Jej spojrzenie zdradzało coś pomiędzy irytacją a rozbawieniem, jakby analizowała każde stoisko, każdą migającą lampkę i oceniała, co tutaj poszło nie tak. Za nimi szedł William, wysoki i trochę niezdarny, próbował przekrzyczeć tłum, opowiadając coś Aidenowi. Lillian, Vivian i Sophie szły z tyłu, prowadząc burzliwą rozmowę o tym, która wata cukrowa jest najlepsza. Alexis natomiast idąc gdzieś z boku nie zwracała na nic większej uwagi. A ja byłem na samym końcu, obserwując wszystko i wszystkich.

– Peter, przestań się ciągnąć jak smród po gaciach i rusz się! – krzyknął Antoine, odwracając się do mnie przez ramię.

– Za dużo się ciebie naoglądałem, już dość.– odparłem, bez większych emocji, ale kąciki jego ust lekko drgnęły w uśmiechu.

Lillian parsknęła śmiechem, a Francuz pokazał mi środkowy palec.

– Dobra, nie marnujcie energii na przepychanki.– wtrąciła Vivian, zatrzymując się przed jednym ze stoisk z piwem. – Najpierw coś do picia, potem wesołe miasteczko.

– Alkohol przed rollercoasterem? Mieliśmy dzisiaj nie pić – rzuciła Valerie, przewracając oczami. – Chcesz rzygać na pierwszym zakręcie?

– Boże Val, gadasz jak moja babcia.

Shadow of secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz