Rozdział 12

666 56 25
                                    

Megan's POV

Nie znalazłam telefonu, obudziłam się wcześniej, mimo że nie miałam budzika. Znowu odsunęłam łóżko, przeszukałam pościel, plecak, szafę, parapet. Nigdzie go nie było. Dałabym sobie uciąć ręke, że brałam go ze sobą, że miałam go u Dominiki. Liczyłam na to, że go znalazła. Postanowiłam jednak powiedzieć rodzicom.

Zapukałam delikatnie do sypialni rodziców. Nikt nie odpowiedział, nie było ich w środku. Śpie do ostatniej chwili, nawet nie wiem o której wstają. Zeszłam na dół. Siedzieli w kuchni, rozmawiali cicho, umilkli kiedy tylko mnie zobaczyli. Mama spojrzała na zegar, który wisiał na ścianie.

"Czemu nie śpisz?" zapytała patrząc na mnie zdziwiona "Miałam Cię budzić dopiero za pół godziny, jest 5 rano" tata patrzył na mnie jeszcze bardziej zdziwiony niż mama.

"Muszę Wam coś powiedzieć" spojrzeli na siebie przerażeni.

"Nie, spokojnie. Znaczy, to jest straszne ale bardziej dla mojego pokolenia i może dla Waszych portfeli"

"Boże dziecko..." powiedziała mama łapiąc się za głowę.

"Zgubiłam telefon. Byłam pewna, że miałam go ze sobą u Dominiki ale szukałyśmy go i nic, nie ma go też u mnie w pokoju"

Tata spojrzał na mnie wzrokiem mordercy. Telefon dostałam dwa miesiące temu, dbałam o niego w granicach mojego rozsądku. Czasem nim rzuciłam, głównie przypadkiem ale zdarzyło się kilka razy, że rzuciłam go na łóżko ale odbijał i lądował na podłodze.

"Trzeba zablokować u operatora numer, nie wiadomo gdzie jest. Jeszcze Ci ktoś nabije rachunku, a raczej mi" powiedział tata kręcąc głową.

"A może ktoś Ci go ukradł w autobusie?" zapytała mama.

To był jakiś pomysł, autobus był zatłoczony ale nadal mi to nie pasowało, bo byłam pewna tego, że wyciągałam go u Dominiki.

"Może... Nie wiem"

"Będe musiał pojechać dzisiaj do nich i zablokować numer ale to dopiero koło południa. Teraz to powinnaś dostać szlaban."

"Niestety, muszę się zgodzić z tatą, pieniądze z nieba nie spadają."

"Wiem" powiedziałam patrząc w podłogę, nigdy nie wykorzystywałam moich rodziców, dostawałam 100 złotych miesięcznie i to wszystko, nie przeszkadzało mi to. Raz na jakiś czas kupowałam sobie jakąś bluzkę albo wszystko wydawałam na nowe spodnie. Mama czasem zabierała mnie do galerii ale tylko kiedy było więcej pieniędzy niż zazwyczaj czy bardzo czegoś potrzebowałam.

"Idę się przygotować." powiedziałam wychodząc z kuchni.

"Dam Ci potem jakiś zastępczy telefon, po drodzę do szkoły wstąpimy jeszcze do marketu, nie będe znowu głodował w pracy! Więc bądź przed czasem, wiesz jakie rano są kolejki" krzyknął za mną tata.

Uczesałam się i przez chwilę zastanawiałam w co się ubrać. Na wierzchu szafy leżał crop top z Ramones. Zamknęłam drzwi do pokoju, żeby mama przypadkiem nie zauważyła tego co robię. Wyciągnęłam z wierzchu jeansowe rurki, a za nimi wyleciało wszystko co leżało na tej półce. Zgarnęłam ciuchy i wepchnęłam je na miejsce. Powąchałam crop top, nie śmierdział. Szybko wyliczyłam, że ostatni raz miałam go na sobie w czwartek, nikt nie zauważy, że nie byl prany. Znalazłam skarpetki, które wyglądały jakby były parą, jedna była trochę bardziej czarna ale kto się tym przejmuje?

O siódmej tata mnie zawołał. Wiedziałam, że wyjeżdżamy wcześniej ale nie, że aż tak. Miał racje, w markecie były tłumy. Dziękowałam Bogu za to, że nie muszę rano chodzić nawet do osiedlowego sklepiku. Staliśmy w kolejce z dwoma jabłkami, bułkami czosnkowymi i sokiem za ludźmi z pełnymi koszykami. Ciągle próbowałam wyciągnąć z kieszeni telefon ale go tam nie było. Odsłoniłam zegaren na lewej ręce taty, 7:50.

Friendzone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz