Rozdział 18

511 52 6
                                    

Megan's POV

Okres bawił się ze mną w chowanego, na to miałam nadzieję. Każdego dnia budziłam się modląc się o to żebym dostała okresu. Pierwszy raz w życiu widziałam w miesiączce coś dobrego. Niestety, moje modlitwy zostawały bez odpowiedzi, Bóg miał ze mnie pewnie dobry ubaw. W obawie o to, że rodzicę zauważą systematycznie zabierałam ze sobą z łazienki podpaskę i chowałam ją w szafię. Jeśli jednak okres mi się spóźni, będę miała dobry zapas podpasek.

Postanowiłam, że muszę to komuś powiedzieć, kiedy miesiąc zaczął dochodzić do końca, a okresu jak nie było tak nie ma. Mówienie o tym ojcu nie było mądrą taktyką, w momencie kiedy usłyszałby słowo "ciąża" ogłuchłby ze złości i pobiegł do pierwszego chłopaka, który przyszedłby mu do głowy, co oczywiście oznacza, że wyrwałby Edowi wszystkie kończyny i wsadził mu je do gardła. Nie chciałam żeby w taki sposób się o tym dowiedział. I tu pojawia się kolejny problem, jak Ed na to zareaguje? Z oczywistego powodu nie dawałam mu się za bardzo dotykać, a raczej dwóch, On za to nie protestował. Wyglądało na to, że calkiem dobrze przyjmuję do wiadomości nową mnie. Problem był też w mojej domniemanej ciąży, nie chciałam żeby to zaszło za daleko, nie byłoby to na miejscu.

Zeszłam na dół, była sobota. Ojciec był już w pracu, a mama robiła to co zawsze w dzień wolny - sprzątała swoją idealnie wysprzątaną kuchnie. Stanęłam w wejściu do kuchni przechodząc w miejscu z nogi na nogę, podłoga nie jest już tak ciepła jak latem, a ja nie założyłam skarpetek. Odchrząknełam, mama spojrzała na mnie z uśmiechem. Stałam z otwartą buzią, nie wiedziałam do teraz za bardzo jak mam to ująć i czy chcę, nadal istniała nadzieja, że nie jestem w ciąży. Mama zmarszczyła brwii i wróciła do wycierania kuchenki. Raz kozie śmierć, pomyślałam.

"Chyba jestem w ciąży" wystrzeliłam jak z karabinu.

Mama zamarła, odwróciła się powoli na pięcie w moją stronę. Wzruszyłam ramionami siląc się na uśmiech. Wskazała palcem na stołek przy wyspie, westchęłam i szybko usiadłam. Mama rzuciła ścierkę do zlewy i usiadła obok mnie wycierając ręcę w spodnie.

"Chyba?" ciąglę dłubałam pod paznokciami nie bardzo wiedziąc co dalej i gdzie się wyprowadzę kiedy mnie wywalą z domu.

"No... Nie mam okresu i to już drugi, który... No wiesz... Którego nie mam..." zaczęłam się denerwować, dopiero w momencie kiedy powiedziałam to głośno dotarło do mnie, że to się dzieję.

"Ed?" zapytała prosto z mostu. Pokręciłam przecząco głową. "Bruno."

To już brzmiało jak stwierdzenie ale przytaknęłam powoli. Jak mogłam być tak głupia.

"Jesteś tego pewna, że jesteś w ciąży?" znowu pokręciłam przecząco głową. Mama westchnęła głęboko.

"I co teraz? Czy Oni wiedzą?" słyszałam w jej głosie gniew chociaż starała się mówić spokojnie. Łzy zaczęły napływać mi do oczu, to się nie może tak skończyć, nie mogę zostać matką, ja się nie umiem zająć sobą.

"Ubieraj się" powiedziała wychodząc z kuchni. Otworzyłam szeroko oczy, wybiegłam za nią.

"Nie, błagam! Nie wyrzucaj mnie z domu! Co ja ze sobą zrobię?! Nie mogę pójść do Eda z cudzym dzieckiem!"

Odwróciła się zszokowana, podeszła do mnie i wytarła mi łzy dlonią.

"Spokojnie, jedziemy tylko do lekarza. Nie wyrzucimy swojego jedynego dziecka z domu, przynajmniej nie dopóki nic nie jest pewne"

Znowu zaczęłam płakać, to czy zostanę w domu jest zależne od tego czy jestem w ciąży.

"Ty chyba jesteś przed okresem... Oby" przytuliła mnie mocno "Nawet jeśli nie jesteś i nie będziesz przez najbliższe miesiące..."

Friendzone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz