Rozdział 22

495 46 9
                                    

Megan's POV

Stałam ogrzewając ręce jedna o drugą i nasłuchiwałam ze zmarszczonymi brwiami. Znałam ten głos, znałam go bardzo dobrze. Mogłam równie dobrze dostać wstrząsu mózgu albo być na tyle głodna wsparcia, że mi się wydaje. Istniała też opcja, że teleportowałam się do innego świata i woła mnie syrena albo jakaś chimera. Usłyszałam, że to nie jeden głos, a dwa. Dwa głosy? Damski i męski. Tego było już za dużo, zaczęło się we mnie gotować.

"Gdzie Ona jest?!" krzyknął zdenerwowany

"Nie wiem, przed chwilą tu była..."

"Gdzie była?! Przecież jej nie ma!"

"Musiała gdzieś uciec!"

"Uciec?! Gdzie mogła uciec?!"

"Możesz przestać na mnie wrzeszczeć?!" krzyknęła tak głośno, że po osiedlu rozniosło się echo.

"Czy możecie iść się wydzierać gdzieś indziej?!" usłyszałam trzeci głos. Ten był z pewnością starszej kobiety "Bo po policje zadzwonie!"

"Przepraszamy" powiedzieli jednocześnie i umilkli.

Stałam obolała w klatce i zastanawiałam się czy chcę do nich wychodzić czy chcę teraz widzieć kogokolwiek. Wszystko mogło się zdarzyć, mogłam się rozpłakać, mogłam zacząć się na nich wydzierać, mogłam ich zabić. Nienawidzę kiedy ktoś się nade mną lituje. Nie potrzebowałam ani nie chciałam żeby ktoś mnie pocieszał, przytulał, mówił jaka to jestem cudowna. Nie, wszystko było ze mną nie tak. Jak ktoś taki może być wspaniały? Chciałam aby coś było inaczej. Oparłam się o ścianę i osunęłam powoli na podłogę. Było mi tak niesamowicie wstyd za siebie. Nie powinnam nigdy tego chcieć, nie powinnam go całować, nie powinnam dawać mu szansy, nie powinnam się bać, nie powinnam go odrzucać. Najbardziej jednak żałowałam tego co powiedziałam przed chwilą. Po jaką cholerę ja mu to mówiłam?! Mogłam zostawić to tak jak było, mogłam tam nie iść. Nie było po co, to nie mogło nic zmienić, narobiłam sobie wstydu. Wzbudziłam w nim co najwyżej współczucie.

Wzięłam głęboki oddech, nic już tego nie zmieni. Zrobiłam co zrobiłam, od pokochania Eda do wyznania mu miłości po tym jak kilka godzin wcześniej z nim zerwałam. To nie mogło się udać.

Podniosłam się i wybiegłam z klatki, rozejrzałam się dookoła ale ich nie było. Wszystkie myśli kołowały mi się w głowie, nie wiedziałam już nic ale nie czułam się pusta, czułam się przepakowana. Wzięłam głęboki wdech i wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam.

"Megan!" usłyszałam wrzask, chwilę później biegli przerażeni w moim kierunku.

Stałam zrezygnowana i zażenowana sobą. Co mam im powiedzieć? Że kocham kogoś kogo odrzuciłam? Że wszystko zniszczyłam? Cały świat mógłby się ze mnie naśmiewać, jest powód.

Patryk praktycznie wbiegł we mnie zagarniając mnie w ramiona i przytulając mocniej niż bym tego chciała ale zamiast narzekać, przytuliłam się do niego.

"Matko! Kobieto! Gdzieś Ty była?" zapytał cicho nie wypuszczając mnie z objęcia.

Czułam, że jeśli spróbuje coś powiedzieć, rozpłaczę się jak małe dziecko. Wzruszyłam lekko ramionami, a On się tylko zaśmiał. To było to czego potrzebowałam, jego pozytywne podejście do życia, że się niczym nie przejmuję.

Westchnęłam, nagle zmienił mi się nastrój ale potrzebowałam zdusić to w sobie. Nie potrzebowałam więcej dramatów w swoim życiu.

Odsunęłam się delikatnie od niego i spojrzałam na jego głupkowaty uśmiech. Dobrze mieć takiego przyjaciela, w końcu spojrzałam na nią, stała zdyszana z boku, nie wchodząc nam w drogę. To dziwne, znałam ją już trochę. Bała się o mnie? Przecież jestem tutaj, cała i zdrowa. Nie ma się już czego bać. A co jeśli boi się czegoś innego? Nie, nie. To jest moja przyjaciółka, zawsze jest po mojej stronie.

Friendzone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz