4 - "Dziękuję?"

6.1K 428 98
                                    

Gdy zobaczyłam, że Leon znika w tłumie, bardzo się przeraziłam. On jest zdolny do wszystkiego, przekonałam się o tym na własnej skórze. Pewnego wieczoru, postanowiliśmy, że wybierzemy się na imprezę do jego znajomych. Jak to bywa na imprezach, jest alkohol, papierosy, a czasami nawet i narkotyki. Leon przedobrzył z używkami. Pił cały czas, jakby nie miał umiaru. Nie przejmował się czy jestem obok, czy mnie nie ma. Zajmował się tylko piciem i gadaniem z kumplami. Zmienił się nie do poznania, zaczął mnie wyzywać, szarpać, ni zwracał uwagi na to, że mnie to bolało. Wydawało mi się, że zapomniał, że jestem jego dziewczyną. Może i nasz związek jest do zdobycia większej popularności, ale to nie oznacza, że nic do niego nie czuję. Zależy mi na nim. Wracając, w pewnym momencie nie wytrzymałam i wyszłam do toalety, oczywiście informując go o tym. Nic nie powiedział, więc udałam się na górę w poszukiwaniu toalety. Gdy ją wreszcie znalazłam, zorientowałam się, że jest dość duża kolejka. Zeszło mi z 30 minut. Po moim powrocie usiadłam obok Leona na kanapie. On spojrzał się na mnie rozzłoszczony. 

-Gdzie byłaś szmato? - powiedział szarpiąc mnie za ramię. 

Nie umiałam mu odpowiedzieć. Przeraziłam się. Zabijał mnie wzrokiem. Wydukałam jedyne ciche: w łazience. Rozzłościłam go tym jeszcze bardziej. Wstał z kanapy pociągając mnie za nadgarstek. Rzucił mną o ścianę, a przez moje plecy przeszedł nieprzyjemny dreszcz, wywołany bólem. 

-Z kim się przepieprzyłaś, co? - wykrzyczał prosto w moją twarz, cała drżałam. 

-Z nik-kim - wydukałam a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. 

W pewnym momencie Leon zamachnął się i celował w moją twarz. Zamknęłam oczy by nie patrzeć na to. Wiedziałam co miało się stać. Po chwili nie poczułam żadnego bólu. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam, że chłopak opuścił ręce i spojrzał na mnie błagalnie. Nic nie mówiąc wybiegłam z domu i udałam się do domu. Byłam roztrzęsiona, z moich oczu łzy lały się strumieniami. Zaczęłam się bać Leona. Skoro prawie mnie uderzył, do czego jeszcze mógł być zdolny? 

Po kilku dniach od tego całego zamieszania, wybaczyłam mu. Nawet nie wiem czemu to zrobiłam. Nie wiem co mną wtedy kierowało. 

Potrząsnęłam głową by wyrzucić z siebie złe myśli. Powróciłam do tego okropnego momentu, do którego nigdy nie chce wracać. Leon się zmienił, nie zrobi mi czegoś takiego ponownie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam, nigdzie nie zauważyłam Leona. Ze strachu zaczęły mi się trząść ręce. W tym momencie wszystkie moje myśli krążyły wokół powstrzymania Leona. Nie wiedziałam tylko jak to mogę zrobić. 

Udałam się w kierunku miejsca w którym zniknął mój chłopak. Przedarłam się przez tłum ocierających się o siebie ludzi. Jakimś cudem udało mi się wydostać i dotarłam do kuchni. Spotkałam tam jakąś przyklejoną do siebie parę. I Harry'ego. Podeszłam bliżej niego, sprawiając, że podniósł głowę i skierował wzrok na mnie. 

-Harry, uciekaj stąd - powiedziałam szybko oddychając.

-Zwróciłaś się do mnie po imieniu, święto? - prychnął - Czemu mam cię posłuchać? Świetnie się bawię. - upił łyka ze swojego kubka, sądząc po kolorze nie było to piwo, tylko sok pomarańczowy. 

-Chce cię ochronić, nie rozumiesz? - wyrzuciłam ręce w powietrze, dodając mojej wypowiedzi lekkiego dramatyzmu. 

-Ochroń mnie przed samą sobą to będzie dobrze - uśmiechnął się fałszywie, ten człowiek zaczynał mnie coraz bardziej irytować. 

-Leon chce ci dosypać jakieś narkotyki do napoju więc uciekaj do jasnej cholery! - wykrzyczałam oburzona jego zachowaniem. 

-Dlaczego mam ci wierzyć? - uniósł do góry jedną brew w zdziwieniu. 

Wtedy głęboko zastanowiłam się. W sumie miał racje. Nie miał powodów do tego, aby mi ufać. Nigdy nie chciałam dla niego dobrze, chciałam aby było mu źle. 

-Proszę cię, wyjdź stąd - błagałam licząc na to, że mnie posłucha. 

Chłopak nic nie mówiąc odszedł i zniknął w tłumie bawiących się osób. Wypuściłam ciężko powietrze i usiadłam na krześle chowając twarz w dłoniach. W głowie pojawiały mi się czarne scenariusze tego, co może się stać. Wiedziałam, że muszę powstrzymać Leona, ale nie wiedziałam jak to zrobić. Postanowiłam pójść na spontan, co będzie to będzie. Lepiej jest spróbować i ponieść porażkę, niż w ogóle nie spróbować. 

Wstałam z krzesła i udałam się  w kierunku w którym zniknął Harry. Przedarłam się przez tłum osób i dotarłam do wyjścia do ogrodu. Rozejrzałam się po podwórku i wzrokiem odnalazłam Harry'ego. Nie był sam, rozmawiał z Leonem. Wiedziałam, że znalazłam ich w odpowiednim momencie. Otworzyłam szklane drzwi i znalazłam się na świeżym powietrzu. Ruszyłam w kierunku rozmawiającej dwójki. Spostrzegłam, że kubek Harry'ego, leży swobodnie za plecami Leona. Musiałam działać, nie było już odwrotu. 

-Leon, odejdź od niego! - rozkazałam stojąc kilkanaście centymetrów od niego. 

-Czego ty ode mnie chcesz? Przecież tylko rozmawiaj, wracaj do domu kochanie - uśmiechnął się do mnie fałszywie. 

-Nie zgrywaj niewiniątka - odwzajemniłam uśmiech - Wiem doskonale co planujesz. - oznajmiłam podchodząc bliżej. 

-Nawet nie próbuj nic mówić - powiedział przez zaciśnięte zęby. 

-Mój drogi chłopak, próbuje dosypać ci do napoju narkotyk - zwróciłam się do Harry'ego - Leon, no pochwal się - uśmiechnęłam się w kierunku mojego chłopaka który kipiał ze złości. 

-Wszystko zepsułaś dziwko - powiedział z naciskiem na "dziwko", udawałam niewzruszoną - Miałem go już w garści, nagle go bronisz? Kilka dni temu żaliłaś się, że musisz się zemścić, a teraz co?! - wykrzyczał prosto w moją twarz. 

-Ale nie w taki sposób, myślisz czasem?! - złapał za moje nadgarstki, umożliwiając mi jakikolwiek ruch. 

-Wszystko spieprzyłaś - oznajmił zaciskając swoje pięści jeszcze mocniej. 

-I bardzo dobrze - powiedziałam, próbując wyrwać się z jego uścisku. 

W pewnym momencie chłopak mnie puścił, ale to co zrobił później, było najgorszym co mnie w życiu spotkało. Uderzył mnie z liścia w twarz, na twarzy mając głupkowaty uśmieszek. 

-Dupek! Jak mogłeś?! - wydarłam się na niego, łapiąc za bolące miejsce - To koniec, rozumiesz KONIEC. - dopowiedziałam z naciskiem na słowo "koniec". 

Leon nic nie mówiąc udał się do domu. Chciałam zrobić to samo, uciec i zapomnieć o tym co się stało. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, wywołane bólem. Jedyne o czym marzyłam to powrót do domu, niestety nie było mi to dane. Harry złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał mnie. 

-Dziękuję? - powiedział i odszedł. 

✰✰✰

Leon jest zły *wyciąga siekierę* Jeszcze trochę i dowiemy się więcej o Harrym :)   


Good Boy ||Harry&Marcel Styles(book one)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz