5 - "Może wyszlibyśmy gdzieś?"

7.2K 398 72
                                    

Po tym całym wydarzeniu z Leonem, kilka dni nie pojawiałam się w szkole. Nie chciałam tam iść bo nie wyglądałam ładnie z posiniaczoną twarzą, oraz nie chciałam spotkać Leona. Wystarczyło mi to, że co jakiś czas dzwonił do mnie, pisał wiadomości z przeprosinami. Po tym co mi zrobił, nie chciałam go znać. A tym bardziej nie chciałam wrócić do niego. Już kilka miesięcy temu rozważałam rozstanie się, a teraz potwierdził to, że nie jesteśmy sobie pisani.

Dzisiaj niestety nastąpił dzień w którym muszę iść do szkoły. Nie było mnie tak dość długo i moi kochani rodzice zaczęli coś podejrzewać. Nie chciałam im mówić co się stało, więc zgodziłam się pójść do szkoły. Nie zdziwiło mnie, że nie dopytywali się mnie o szczegóły imprezy o Sophie. Nie wzruszyli się tą sytuacją.

Wstałam leniwie z łóżka i udałam się do łazienki. Odbębniłam poranną toaletę i udałam się do szafy w celu znalezienia odpowiedniego ubrania. Wyciągnęłam z niej czarne, dopasowane spodnie i biały sweter. Założyłam to pośpiesznie na siebie i udałam się na dół. Spotkałam tam moją matkę, która rozmawiała przez telefon nie zwracając uwagi na resztę świata. Pewnie nawet nie zauważyła kiedy pojawiłam się obok niej.

Podeszłam do lodówki, z której wyjęłam sok pomarańczowy i nalałam go do szklanki. Dość szybko trafił do mojego żołądka, więc udałam się w kierunku drzwi.

-Zjedz coś, głodna będziesz – usłyszałam za sobą głos mojej rodzicielki, prychnęłam na jej słowa.

-Nie, nie będę głodna – powiedziałam na odchodne i zajęłam się zakładaniem butów.

Przez dobre 18 lat, nie przejmowała się gdzie jest, z kim jestem i co robię. Teraz będzie się wielce o mnie martwić. Nie mam ochoty na wysłuchiwanie jej.

Założyłam na siebie czarne converse i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Stwierdziłam, że do szkoły przejdę się na piechotę, ponieważ mam jeszcze dużo czasu. Zawsze jeździłam z Leonem, ale teraz już tak nie będzie. Jedyne czym mogłabym jeździć do szkoły to taksówka.

Wiatr lekko muskał moją twarz, ale nie sprawiał wrażenia zimna. Według mnie pogoda była idealna. W Anglii wiatr to częste zjawisko, raz jest mocny, raz słaby, zależy to od dnia i pory roku. Przechodziłam przez ulice Londynu, spoglądając na wszystkie strony. Pierwszy raz od dawna, trafił mi się taki samotny spacer. To bardzo miłe uczucie. Idąc ulicami mogę myśleć o wszystkim bez presji, że kogoś nie słucham. 

Do szkoły dotarłam kilka minut przed dzwonkiem, udałam się na piętro, gdzie miała odbyć się moja pierwsza lekcja i zauważyłam tam Stephanie. Podbiegłam do niej i przytuliłam od tyłu. Gdy odwróciła się w moim kierunku uśmiechnęła się promieniście, pokazując rząd białych zębów i wtuliła się we mnie.

-Laura już myślałam, że coś ci się stało. Nie odbierałaś telefonów, nie odpisywałaś. Nie rób mi tak nigdy więcej, rozumiesz? – pogroziła mi palcem na co zaśmiałam się.

-Obiecuję – położyłam rękę na miejscu, w którym znajduje się serce – Jest tu gdzieś Leon? – rozejrzałam się po korytarzu z obawy, że go spotkam.

-Nie, bynajmniej nie widziałam go tutaj – moja przyjaciółka uspokoiła mnie tymi słowami.

-To bardzo dobrze, nie chce go teraz widzieć – w mojej głowie pojawiło się wspomnienie z tej okropnej imprezy.

-Dupek z niego, opowiedziałam to i owo o nim i teraz żadna dziewczyna go nie chce – zaśmiałam się, należało mu się.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek oznaczający początek lekcji, niechętnie pożegnałam się z Stephanie i ruszyłam w kierunku Sali, w której miałam pierwszą lekcje. Weszłam do Sali wraz z nauczycielką i usiadłam na moim stałym miejscu. Wyjęłam z torby zeszyt i piórnik i niechętnie zaczęłam słuchać nauczycielki.

Z nudów cały czas rozglądałam się po sali. W pewnym momencie, natrafiłam wzrokiem na Harry'ego. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się. Nie odwzajemniłam uśmiechu, nie chciałam z nim mieć nic wspólnego. Może i uratowałam go przed Leonem, ale nic więcej.

Lekcja trwała i trwała, a gdy zadzwonił dzwonek szybko zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam z sali. Niestety nie dane było mi iść dalej, ponieważ zostałam przez kogoś zatrzymana. Spojrzałam do tyłu i ujrzałam Harry'ego. Trzymał mój nadgarstek nie pozwalając mi iść dalej.

-Chcesz czegoś? – powiedziałam niemiłym tonem.

-Jeszcze raz dziękuje – przewróciłam oczami, ile razy on będzie mi dziękował? – I może wyszlibyśmy gdzieś? Jako znajomi bo pod żadnym względem mi się nie podobasz. – znowu to powiedział, jest nad wyraz szczery i mógłby czasami przystopować.

-Wiesz, to nie jest dobry pomysł – stwierdziłam wypuszczając się z jego uścisku.

-Chce ci się jakoś odwdzięczyć – spojrzał na mnie błagalnie.

-Ech, niech ci będzie. Ale tylko jeden raz.

-Dziękuje – uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę.

Mam go już dość, już po raz drugi dał mi do zrozumienia, że nie jestem w jego typie. Przecież ja jestem w typie prawie wszystkich! Coś musi być tu nie tak.

Udałam się w poszukiwaniu Stephanie którą, po kilku minutach znalazłam. Rozmawiała z Tomem, ale niestety musiałam przerwać ich pogawędkę.

-Stephanie, musimy pogadać, chodzi o Harry'ego – oznajmiłam i ona momentalnie zjawiła się obok mnie.

-Co się stało? – uniosła jedną brew.

-Zaprosił mnie gdzieś tam w ramach przeprosin, ale to nie wszystko. Znowu zakomunikował mi, że nie jestem jego typie. Z nim coś musi być nie tak.

-Aż tak cię to boli? – kiwnęłam głową twierdząco – To pokaż mu jaka jesteś, spróbuj rozkochać go w sobie. Spraw by z tego czym jest stał się złym chłopcem – zaproponowała Stephanie.

-To jest całkiem dobry plan – uśmiechnęłam się – Później ustalimy szczegóły. – stwierdziłam.

✰✰✰

Akcja się rozkręca ^^ Co sądzicie o rozdziale? x Podoba wam się ta książka? :) 

Good Boy ||Harry&Marcel Styles(book one)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz