Chapter 29

3K 195 25
                                    

Trzy dni później

Emily's pov

Szkoła oderwała mnie od wszystkich myśli. Poważnie, wszyscy nauczyciele tak nas przycisnęli, że ledwo wyrabiałam z materiałami i mam już kompletnie dość. Westchnęłam ciężko, zamykając szafkę po czym poprawiłam torbę na ramieniu i wyszłam ze szkoły u boku mojej przyjaciółki.

-Jesteś pewna, że nie chcesz dzisiaj spać u mnie? – zapytała i spojrzała na mnie, uśmiechając się delikatnie, ale ja pokręciłam przecząco głową.

-Nie, Carly. Jest środa, na jutro mamy dużo rzeczy do zrobienia – powiedziałam, wzruszając ramionami, a ona jedynie pokiwała swoją głową, wzdychając głośno. Obie wiedziałyśmy, że wymyślam wymówki. Kiedyś nieważne czy to był środek czy początek tygodnia, zawsze zgadzałam się na nocowanie u niej. Ale teraz trochę się zmieniło. Ja się zmieniłam. Chciałabym wrócić do czasów kiedy spędzałam pełno czasu z Carly, wracałam do domu, w którym byli moi rodzice i nie miałam złamanego serca, tylko cieszyłam się z życia. Niestety, czasami przechodzimy przez rzeczy, które cholernie nas zmieniają.

-To do jutra? – mruknęła moja przyjaciółka, kiedy stanęłyśmy przy jej samochodzie. Tak, Carly dostała auto kiedy ja byłam w Chicago. Rodzice kupili jej taki prezent za dobre wyniki w nauce. Ba, jej wyniki były świetne, wzorowe i zdecydowanie zasłużyła na ten prezent.

-Do jutra, kocham cię – wymamrotałam, przytulając Carly, a ona odwzajemniła uścisk, szepcząc „ja ciebie też" po czym odsunęłyśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się delikatnie do przyjaciółki, która wsiadła do auta po czym mi pomachała i odjechała ze szkolnego parkingu, a ja westchnęłam ciężko. Przeczesałam włosy palcami po czym ruszyłam w stronę swojego domu.

Weszłam do domu po 15 minutach i rzuciłam torbę na podłogę, wzdychając ciężko po czym odłożyłam klucze na szafkę. Chrisa nie było bo miał dzisiaj dużo pracy czy coś takiego. Mało mnie to obchodziło. Ważne dla mnie było to, że będę mieć święty spokój.

Niestety chyba się pomyliłam bo dzwonek od drzwi zadzwonił dwukrotnie. Przewróciłam oczami po czym otworzyłam drzwi, za którymi stał młody chłopak z zeszytem w ręku.

-W czymś mogę pomóc? – spytałam, patrząc na niego pytająco, a on uśmiechnął się promiennie.

-Emily Stewart? – spytał, patrząc na mnie, a ja skinęłam powoli swoją głową, czekając na więcej informacji lub pytań – Cóż, mam do Pani przesyłkę – wymamrotał, przez co zmarszczyłam swoje brwi.

-Przesyłkę? Od kogo?

-Adresat anonimowy – powiedział z uśmiechem po czym podsunął mi zeszyt – Proszę tutaj podpisać.

Złożyłam szybko podpis na kartce papieru, a chłopak krzyknął do swoich kolegów żeby zaczęli wnosić przesyłkę. Ona jest tak wielka, że potrzebują do niej kilku chłopaków? Co to do cholery jest i od kogo?

Moje przemyślenia przerwali chłopacy, zaczynający wnosić duże bukiety różnorodnych kwiatów. Róże, lilie, tulipany i wiele innych gatunków, których w życiu bym nie rozpoznała. Cholera, było ich naprawdę bardzo dużo i myślałam, że nigdy nie przestaną ich wnosić. Kiedy w końcu dobiegł koniec, podziękowałam chłopakom, wymuszając uśmiech po czym zamknęłam drzwi i spojrzałam na kwiaty. Byłam pewna od kogo były. To na pewno od Justina, nikt inny nie wysłałby mi kwiatów. To całkiem romantyczne, że wykupił prawdopodobnie kilka kwiaciarni specjalnie dla mnie, ale to nie zmieniało faktu, że byłam na niego wściekła i cierpiałam przez niego. Westchnęłam i podeszłam do największego bukietu po czym przed nim ukucnęłam i wyjęłam beżową kartkę, która w nim była.

„Przepraszam cię, Emily. Nie chciałem cię zranić. Kocham cię i mam nadzieję, że pewnego dnia mi wybaczysz.

Twój Justin."

Przymknęłam na chwilę swoje powieki, trzymając w dłoni mały kawałek papieru po czym pokręciłam swoją głową. Nie potrafiłam. Nieważne jak bardzo bym chciała mu wybaczyć, nie umiałam. I nie umiałabym mu znowu zaufać.

Chcę o nim zapomnieć.

Zgniotłam kartkę i wrzuciłam ją z powrotem do bukietu po czym się wyprostowałam i otworzyłam drzwi. Zaczęłam podnosić po dwa bukiety i wychodzić z nimi na zewnątrz. Podeszłam do dużego kontenera na śmieci i wrzucałam tam każdy bukiet po kolei. Nie chciałam ich mieć w domu. Może zachowałam się jak suka, ale nie obchodziło mnie to.

Po kilku minutach schyliłam się po ostatni i największy bukiet i spojrzałam na niego, zagryzając dolną wargę. Jest naprawdę piękny. Kwiaty są fioletowe, białe i czerwone i muszę przyznać, że wyglądają cudownie. Niestety, nawet to, że są piękne, nie przekonało mnie do zatrzymania ich. Wyszłam z domu i skierowałam się do kontenera, chyba już chyba pięćdziesiąty raz dzisiaj. Wrzuciłam ostatni bukiet do środka śmietnika po czym zamknęłam go, oddychając z ulgą.

Jeśli Justin myślał, że kwiatami załatwi całą sprawę, to się mylił i to bardzo.

Justin's pov

Zapłaciłem dostawcy po czym stanąłem obok domu Emily tak żeby nie mogła mnie zobaczyć. Kiedy tylko otworzyła drzwi i ją zobaczyłem, uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem. Wyglądała jak zawsze pięknie, nawet kiedy miała na sobie zwykłe, szkolne ciuchy. Oblizałem wargi, z uwagą przyglądając się jak kilku chłopaków wnosi bukiety do jej domu. Miałem nadzieję, że jej się spodobają i doceni ten gest. Nie żebym sądził, że to załatwi wszystko, ale chciałem żeby wiedziała, że mi na niej zależy i to cholernie mocno.

Mogłem dokładnie dostrzec zdziwienie na jej twarzy. Uśmiechnąłem się, patrząc na nią, a kiedy skończyli wnosić kwiaty i Emily zamknęła drzwi, westchnąłem cicho. Miałem ochotę do niej podejść i ją pocałować, przytulić, ale to było niemożliwe. Wiem, że tylko bym ją wkurzył gdybym pojawił się przed jej drzwiami, dlatego wolałem na początek wysłać jej kwiaty. Ba, to była masa kwiatów i nie chcę nawet mówić ile za to zapłaciłem.

Kiedy miałem się już odwracać i ruszać w stronę auta, zmarszczyłem brwi, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w ich kierunku i to co zobaczyłem potem, kompletnie zbiło mnie z tropu. Emily zaczęła wynosić wszystkie bukiety, a potem wyrzucać je do śmietnika. Patrzyłem na nią, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje. Przełknąłem ciężko ślinę i przymknąłem na chwilę swoje powieki. Czułem ten pieprzony ból kiedy uświadomiłem sobie, że ona naprawdę nie chcę mnie znać. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią ponownie kiedy wyrzucała już ostatni bukiet i odetchnęła z ulgą. Chciałem podejść, przysięgam, że chciałem, ale coś mnie powstrzymało..

Bałem się. Bałem się jak cholera tego co mogła mi powiedzieć. Nie chciałem już dłużej cierpieć, chciałem ją mieć znów przy sobie. Muszę ją mieć przy sobie bo bez niej oszaleję.

"Dziewczyno nie masz pojęcia, jak się czuję
odkąd odeszłaś, oh kochanie.
Czy istnieje jakaś szansa, że odbierzesz ode mnie telefon,
jeśli dzisiaj do Ciebie zadzwonię?
Mówisz, że nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem.
Myślałem o tobie całymi dniami, miałem nadzieję, że w końcu podniesiesz słuchawkę.
Nie chcę stracić twojej miłości."

---------------------------------------------

KOMENTUJCIE, KOMENTUJCIE, KOMENTUJCIE! i gwiazdkujcie oczywiście, haha! :)

mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i dziękuję za czytanie mojego ff, to dużo dla mnie znaczy ♥

twitter: playtimegomezFF

UnconditionallyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz